Finały NBA, mecz nr 6: Warriors postawili kropkę nad “i” i po 40 latach znów są mistrzami NBA

49
gsw-trophy
fot. League Pass

Pewnych rzeczy po prostu nie można zmienić. Golden State Warriors mieli w tej serii przewagę w każdym koszykarskim elemencie nienazywającym się LeBron James i w meczu numer sześć potwierdzili swoją wyższość wygrywając z Cleveland Cavaliers 105-97.

4-2 I GOLDEN STATE WARRIORS SĄ MISTRZAMI NBA.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułNie LeBron James, Andre Iguodala został MVP Finałów
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (269): Po Finałach NBA 2015

49 KOMENTARZE

  1. Dajmy spokój kontuzjom, to niestety stały element sportu. We wcześniejszych sezonach Warriors też mieli z tym problemy a “kostki Currego i zdrowie Boguta” urosły do miana tematu nr 1 w kontekście szans Warriors przed każdym sezonem. Golden State byli najlepsi w przeciągu całego sezonu i należą im się brawa. Ps. Coś teoria Barkleya o “jump shot team” się nie sprawdza:)

    0
  2. Gratulacje dla GSW, bezsprzecznie najlepszej drużyny minionego sezonu. Od startu do mety.

    Mnie jednak już zastanawia co zrobią obie ekipy latem.
    Czy GSW uda się zatrzymać Greena i czy wymienią Lee na kolejnego zadaniowca do obrony i rzucania trójek?
    Czy Cavs zdecydują się płacić 50 mln dolarów czwórce Varehehe/Mozgov/Love/TT biorąc pod uwagę, że ten finał przegrali na obwodzie?

    Ciekawe lato przed nami.

    0
  3. wielki szacun dla Lebrona za te finaly. z taka banda nieudacznikow jaka mial w finalach sprawil, ze najlepszy zespol w NBA mial przez chwile pelne gacie + te Magicowe staty prawie co noc, wow. if you dont like that you dont like NBA basketball.

    Lebron AD 2014 i 2015 to juz nie ten Lebron-pizda AD 2011, nie ma co porownywac.

    0
  4. Brawa należą się też Warriors za cierpliwość i mądre budowanie składu. Nie stworzyli drużyny na hurra zganiając gwiazdy pragnące zwiększyć swoje szanse na tytuł, wybierali w draftach z nie najwyższymi numerami wartościowych zawodników jak Curry (nr 8), Thompson (nr 11), Barnes (nr 7) czy Green (nr 35!), nie bali się też postawić na mającego nieciekawą historię kontuzji Boguta, Livingstona którego karierę zatrzymała fatalna kontuzja. Oni wszyscy stworzyli zespół. Po drugiej stronie barykady Cavs w ciągu 4 lat 3 razy wybierali z 1 i 2 razy z nr 4 i co z tego mają? Z tych 5 wysokich wyborów? Tylko Irvinga. A i przepraszam Thompsona, ale sorry mimo że to solidny zawodnik to jednak nie wart nr 4 draftu.

    0
  5. No i fajnie :) Zasłużyli jak najbardziej za cały sezon. Ciekawe to były finały. Tak na szybcika naszło mnie parę refleksji:
    1. Jeszcze rok, 2 lata temu mówiło się,że Warriors do ugrania “czegoś” w play-offs potrzebują zdrowego Boguta. Dziś zespół po posadzeniu Australijczyka notuje serię 3-0. To niesamowite jak szybko ewoluowała koszykówka. Wkrótce wszyscy będą obniżać składy a wysocy staną się zbędni (a przynajmniej ie będą towarem pożądanym),
    2. Bardzo ciekawi mnie jak wyglądałaby ta seria z Love’m i Irving’iem. Wszyscy mówią, że jeden Lebron wymógł 6 spotkań to Cavs z pełnym składem zakończyliby w 4. Może? Na pewno atak wyglądałby zdecydowanie lepiej ale czy Kyrie i Kevin są lepszymi obrońcami od Tristana i Delly’ego? Atak Cleveland był całkowicie oparty na Lebronie ale zastanawiam się czy defensywnie ten team nie był lepszy od składu z dwójką gwiazd?
    3. Wydaje mi się, że tak naprawdę o wyniku całej serii decydowali tylko i wyłącznie Dubs a konkretnie to co działo się w ich głowach. Warriors dojrzewali w tej serii. Ci zawodnicy i trener po raz pierwszy znaleźli się w wielkim finale i presja w pierwszych 3 meczach okazała się przytłaczająca (po tych 3 meczach sam uwierzyłem, że Cavs mogą wygrać).
    Kiedy wrzawa opadła zrobili 3-0. Od tego momentu grali swoją koszykówkę, obudził się lider – Curry i śmiem twierdzić, że gdyby potrzebne były kolejne 2 spotkania to Dubs wygraliby oba.
    4. Lebron to kozak. Jakoś nigdy nie darzyłem go sympatią ale darzę wielkim szacunkiem. Sam trzymał serię. Wygrali Warriors z czego bardzo się cieszę. Przez cały sezon grali koszykarskie “joga bonito” i w końcu koszykówka to sport zespołowy dlatego wygrał ZESPÓŁ nie jednostka, bardzo dobra ale zawsze jednostka.

    0
    • Ad 1) przez chwilę myślałem w tym meczu, że może Cavs grając Mozgov/TT coś ugrają w tym meczu i wtedy Dubs podkręcili tempo i pozamiatane.
      Ad 2) Cavs z Lovem czy Irvingiem broniliby na pewno trochę gorzej, ale jak bronisz Curry’ego to i tak nic nie zrobisz na trójkę z 9 metrów z kozła. To czy Warriors wrzucą Ci 110 punktów czy 100 zależy bardziej od nich niż od tego jak będziesz bronił, wyglądają po prostu jak ofensywna maszyna. Natomiast Irving w ataku byłby upgradem nad każdym obwodowym Cavs, bo umie trafić piłką do kosza i kozłuje (na totalnie elitarnym poziomie) – Cavs nie musieliby grać LeBronem przez 46 minut w każdym meczu pchając w zasadzie cały przez LBJa, bo nikt poza nim nie był w stanie tam cokolwiek zrobić.
      Ad 3) To jak ten team, z coachem debiutantem i w zasadzie dwoma weteranami z prawdziwego zdarzenia poradził sobie z presją i odpowiedzialnością było niesamowite po prostu.
      Ad 4) +1 :)

      0
  6. Gratulacje dla GSW, gratulacje dla Iggiego. Wielki szacun dla LeBrona. Pomimo, że przegrał, to nie można mu w zasadzie nic zarzucić, robił co mógł i nawet więcej. Niestety nie miał w drużynie Scottiego Pippena, czy choćby zdrowego Kyrie Irvinga. Cavs jeśli myślą o ‘redemption’ to koniecznie muszą wzmocnić obwód. Jak na pierwszy sezon po powrocie to i tak ogromny sukces. Gdyby nie kontuzje, to kto wie jakby się finał skończył.

    0