Raport: Boston Celtics już nie jarają się tak mocno Kevinem Lovem

10
fot. Christopher Szagola / Newspix.pl
fot. Christopher Szagola / Newspix.pl

Kevin Love nie gra obecnie w koszykówkę i kończy sezon, w którym jego dobre imię zostało sponiewierane jak prawdopodobnie nigdy wcześniej.

Rok temu ten dosyć obiektywnie Top-10 gracz NBA, dziś prawdopodobnie znajduje się w niewielu Top-10 rankingach. Mają na to dodatkowo wpływ jego kłopoty z kontuzjami. Mniejsza rola w jednej z najlepszych drużyn NBA plus jego problemy ze zdrowiem, przyczyniają się do tego, że jeszcze niedawno wydawałoby się jego najwięksi fani w NBA, czyli Boston Celtics, dziś są już ponoć mniej zdecydowani, by wskoczyć na statek miłości.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

10 KOMENTARZE

  1. Spokojnie. Koleś ma 27, a nie 33 lata, nie ma jakiegoś strasznego przebiegu w lidze, ani dewastujacych kontuzji.

    Póki co brakuje mu dwoch rzeczy:
    1) zdrowia
    2) coacha, ktory przez caly sezon wymysli coś wiecej niz “to teraz podajemy gale LeBronowi/Kyriemu i nap…lamy!!!”

    Zreszta na koniec dnia to LBJ podejmie decyzje co dalej :)

    0
  2. Kontrakt 27-letniego Ryana Andersona kończy się za rok. Będzie można go dostać za pewnie 8-10 baniek na cztery lata, nie za maxa. Jeśli masz opcje 1 i 2 w ataku, to możesz myśleć o nim, zamiast ładować miliony w Love’a?

    0
  3. Love musiałby mieć naprawdę ogromne indywidualne ambicje żeby nie zostać w Cavs. Żadna inna opcji o których się plotkuje nie ma dla niego (sportowego) sensu. Lakers i Celtics? Celci się przebudowują, Lakers musieliby wyciągnąć królika z kapelusza i stworzyć wielką trójkę z Love’m, M. Gasolem i kimś do rozegrania. Fantazje, ale nigdy nie mów nigdy. Do Rockets tez nie pójdzie bo byłoby tam wtedy 3 quasi-liderów i nic by z tego nie wyszło. Jeśli już to w San Antonio Spurs bym go widział. Gasol/LMA/Love, ktoś musi zastąpić Duncana i z Kawhim tworzyć nową dynastię.

    Reasumując, na tą chwilę to są fantazje, a jedyną logiczną opcją dla Love’a jest pozostanie w Cavs. Wygrywanie zagwarantowane, a rola w ataku będzie rosła. LeBron James całego życia tak dominował nie będzie, a ten jego rower będzie w RS jeździł z górki i Love/Irving mogą być wtedy najważniejszymi przerzutkami.

    – – –
    Inna sprawa to to co będą chcieli zrobić Cavs. Taki Ryan Anderson byłby dla nich świetną opcją, pod warunkiem, że nie będzie miał wygórowanych rozważań i odzyska formę. Tyle, że wraca ten Wiggins i nikt nie puści Love’a za darmo. Jakiś sensacyjny sign’n’trade? Znowu – nigdy nie mów nigdy (bo śmialismy się z doniesień o Big 3 w MIA, a potem z powrotu LBJ do CLE) ale na tą chwilę Cavs powinni zrobić wszytko żeby go zatrzymać.

    0
  4. W momencie gdy TT dostsnie prawie maxa wybieram Kevina z maxem, a thompsona na handel. Taktyke cavs mozna troche pod Love’a nagiac jeszcze, zwlaszcza w sezonie regularnym, bo i Lebron mlodszy nie bedzie, a Irving i jego karta kontuzji jest rownie imponujaca co ball handling

    0
  5. A ja bym bardzo poważnie rozważył przez Cavs s’n’t Love’a w zamian za jakichś 2-3 zadaniowców z wysokiej półki najlepiej w pakiecie z wartościowym pickiem. Jak pokazują (zwłaszcza) tegoroczne finały gracze typu 3&D to idealne fity pod LeBrona. A jak TT dostanie w okolicach maksa to budżet Cavs będzie napięty jak gumka w majtkach.
    Tylko do s’n’t potrzebny jest chętny Love. I to może być największa przeszkoda po jego ostatnich wypowiedziach.

    0
  6. Ależ dobrą robotę robi Danny z Bostonu. W takim momencie wrzucić info że rok temu miał “obsesję” a teraz “tylko” kocha Miłość :) A o Kevina czy Kawalerzystów nie trzeba się martwić, pierwszego przyjmą bardzo chętnie w Celtics albo w Lakers a drudzy przepłacą Thompsona i jeszcze kilku zawodników którzy mają tego samego agenta co LeBron,

    0