Doc Rivers nie sprawdził się jako manager, teraz przed nim bardzo ważny offseason

5
fot. Ed Crisostomo / Newspix.pl
fot. Ed Crisostomo / Newspix.pl

Nieco ponad dwa tygodnie temu to Los Angeles Clippers świętowali zwycięstwo w Game 7. Udało im się wygrać jedną z najlepszych serii jakie mieliśmy okazje obejrzeć w pierwszej rundzie playoffów i odesłali San Antonio Spurs na wakacje. Marzenia Tima Duncana o obronie tytułu zakończył grający na jednej nodze Chris Paul, który wreszcie doczekał się swojego wielkiego momentu w fazie posezonowej.

Kiedy emocje po pierwszej rundzie opadły, w LA pojawiły się obawy, że ta kontuzja może przeszkodzić Clippers w dalszej fazie. Obawiano się klątwy Clippers. Tego, że znowu problemy zdrowotne mogą stanąć im na drodze i ich zatrzymać. Ale pod nieobecność Paula poradzili sobie zaskakująco dobrze i mimo że opuścił dwa pierwsze mecze, prowadzili już 3-1 i byli tak blisko pierwszego w historii klubu awansu do finałów Zachodu. W Game 6 prowadzili +19 i wystarczyło tylko utrzymać przewagę przez kolejne nieco ponad 14 minut gry. Było tak blisko… i na tym się skończyło. Najwięksi wygrani pierwszej rundy, są teraz największymi przegranymi tych playoffów. Oddali wygraną serię i zanotowali prawdopodobnie największy upadek w historii.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

5 KOMENTARZE

  1. Mają prawa birda do Autina więc Ojciec Doc może mu spokojnie zaproponować 5-letniego maksa. Zwłaszcza, że odejdzie DeAndrzej i trochę kasy się zaoszczędzi. Zresztą kto by się przejmował kasą Ballmera.

    Clippers zawsze będą Clippers.

    0
  2. Oj, tęskni Doc za Dannym Ainge, który robił mu świetną robotę w Celtics. Z całym szacunkiem dla Riversa, ale menadżerem to jest marnym – przynajmniej na razie. W Bostonie funkcjonowało to znacznie lepiej, bo panowie bardzo dobrze współpracowali, jeden wiedział, co drugi potrzebuje i na odwrót. Ale Ainge chyba nie żałuje, że Doc odszedł – Celtics mają Stevensa, mają też tegoroczny wybór Clippsów w drafcie, co zresztą tylko wiążę i tak już nieźle związane ręce Riversa.

    A to, że Doc nie potrafi zmotywować swoich zawodników w kluczowych momentach to dość dziwne (ale to też nie jest jakaś reguła, przecież wygrał sporo G7 za czasów bostońskich), przecież to jeden z lepszych – jeśli nie najlepszy – trenerów ze świetnym podejściem do zawodnika (tym nadrabiał swoje niedociągnięcia taktyczne, przecież za defensywę mistrzowskich Celtów w największym stopniu odpowiedzialny był Thibs, a potem jeszcze KG), bardzo dobry speaker i motywator (pieniądze ukryte w szatni Lakers, po które Celtics rzeczywiście wrócili?).

    No ale skoro Doc nie chciał przebudowy w Bostonie i dlatego odszedł to przecież karma musi wrócić :>

    0
      • Bolało, teraz już mniej, kiedy karma wraca. Zgadzam się z tym, że przejście do Clippers to była dla niego lepsza sytuacja, zresztą szeroko wtedy opisywałem o co mi dokładnie chodzi – a chodziło o to, że przy podpisywaniu kontraktu mowa była o Popovichu i o chęci podjęcia się tej kolejnej przebudowy, podczas gdy rzeczywistość była taka, że jak Celtics się rozpadali to Doc po prostu uciekł sobie do lepszej sytuacji (i to w taki sposób – dobra Danny, ja się zastanawiam… Clippers? no ciekawie, nie powiem, ale nic na siłę… albo wiesz co, ja jeszcze pomyślę… Clippers jednak coś nie teges? to wiesz co, ja jednak wrócę do was i ogarniemy tę przebudowę… deal dopięty? no dobra, to idę do Clippers skoro chcesz…). Ale z perspektywy czasu nie żałuję, bo bez tego nie byłoby dziś w Bostonie coacha Stevensa.

        0