Dniówka: Tego jeszcze nie było

12
fot. Song Qiong / Newspix.pl
fot. Song Qiong / Newspix.pl

Dokładnie 11 lat temu, Manu Ginobili sięgnął po swój pierwszy tytuł mistrza NBA. Dziś może sięgnąć po czwarty, a po dwóch ostatnich meczach tegorocznych finałów częściej zastanawiamy się jak zmieni się roster Miami i kto powinien sięgnąć po MVP. Szczerze mówiąc chciałbym wycofać się na jakiś czas z obu rozważań, ale bardzo trudno znaleźć jakieś argumenty, które mogłoby wskazywać na breakout game Heat. Oczywiście jest jeden koronny (!), Król James i jego kolejny zryw, taki jaki oglądaliśmy w game2, i taki jaki oglądaliśmy przez całą jego karierę w Cavs. Mario Chalmers jest  jak 30 razy gorszy Mo Williams, a Dwyane Wade broni jak Delonte West. Tylko dlaczego nikt nie podaje do Chrisa Bosha?

Godz. 2:00 San Antonio Spurs – Miami Heat 3:1

Takiego zwrotu akcji się nie spodziewaliśmy. Heat przegrywają dwa mecze z rzędu, we własnej hali i pierwszy raz odkąd James przeniósł swoje talenty nie są faworytem. W tegorocznych finałach NHL, LA Kings prowadząc 3:1 dobili po wyrównanym meczu swoich rywali i wznieśli nad swoje głowy Puchar Stanleya. Podczas brazylijskiego mundialu obrońcy tytułu zostali rozjechani pomarańczowym walcem, po całkiem niezłym początku meczu. Oba wydarzenia można ładnie naciągnąć na sytuacje Heat. Mistrz jest na kolanach i wiele wskazuje na to, że z nich już się nie podniesie.

Hej, ale nie czas ich teraz skreślać. Nikt w historii nie wygrał finałów przegrywając 3:1, ale często zapominamy, że historia nie gra, a prawdopodobieństwo nie ma pamięci co do poprzednich wyników.  Co teraz jest najważniejsze dla Miami? Najbliższy mecz. Nie mistrzostwo, nie przetrwanie Game Six, po prostu ten jeden mecz. I powinni wiedzieć, że teraz trzeba zrobić wszystko, by przeżyć. Presja nie jest im obca i potrafili sobie z nią radzić od 2011 roku. To tylko jeden mecz. Eric Spoelstra ma trudne decyzje do podjęcia, ale miał 3 bardzo długie dni na pracę ze swoimi graczami i nad zastanowieniem się z czego musi więcej wycisnąć, z ataku czy z obrony. Pozornie atak wcale nie wyglądał tak źle, całkiem przyzwoita skuteczność i przekonaniem, że to tylko Spurs są w swoim ruchu kilka poziomów wyżej. Ale pamiętajmy jak wyglądała czwarta kwarta w meczu numer trzy, albo trzecia w meczu numer 4. Czy to nie był moment, by zaryzykować Michaelem Beasleyem? Ale przecież to atak Spurs niszczy obronę Miami, której bardzo daleko do OBRONY, jaką była w zeszłym roku. Czy Shane Battier znajdzie w sobie jeszcze trochę energii, by zasłonić twarz Leonardowi przy kolejnej trójce? Czy Udonis Haslem jest w stanie biegać za Borisem Diawem  i utrudnić mu znajdowanie partnerów. A może trzeba dać mu rzucać, skoro robi to źle (w finałach oczywiście)? Może Spo musi zacząć karać Wade’a za jego lenistwo w obronie, a może wreszcie James wybuchnie i przemówi do ambicji starszego kolegi. Czy Greg Oden jest w stanie pojawić sią na boisku i utrudnić życie Tima Duncana? Jeśli nie teraz to kiedy?

Kawhi Leonard posiada całą dyskografię Kanyego Westa. Ale czy to jest powód, żeby wręczyć mu MVP finałów?

Boris Diaw stał się małą rewelacją ostatnich dwóch serii. Oczywiście przyznawanie mu tytułu MVP finałów to trochę zbyt drastyczny ruch. Francuski Magic Johnson podczas workoutów przed draftowych, z cappuccino w ręku spytał do czego służy Vertec (maszyna do mierzenia wyskoku), gdy dowiedział się co i jak spytał, kto do tej pory zaliczył najlepsze wynik. David Griffin, który pracował wtedy w sztabie Suns wyjaśnił, że Amare’e (ten sam, którzy nie chce teraz zrezygnować z pieniędzy) wykorzystując pełną skalę urządzenia. Boris odłożył cappuccino i powtórzył wynik Stoudemire’a, kwitując „to nie było trudne”.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

12 KOMENTARZE