Finały NBA: San Antonio Spurs przerwali serię odpowiedzi Miami, blowoutem

31
fot. Chris Szagola / Newspix.pl
fot. Chris Szagola / Newspix.pl

Tuż po przegranym blowoucie w meczu nr 3 LeBron James i Dwyane Wade pełni komfortu odpowiadali na pytania dziennikarzy. Można było odnieść wrażenie, że to Heat wygrali tamten mecz.

Miami Heat nie przegrali dwa razy z rzędu od 48 spotkań playoffów. Carmelo Anthony to, Carmelo Anthony tamto, byliśmy wszędzie, widzieliśmy wszystko – Gregg Popovich wiedział, że nie może pozwolić San Antonio Spurs zostać kolejną przystawką Miami.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

31 KOMENTARZE

  1. Ja bym poszedł dalej Maćku, na moje oko to najlepsza drużyna NBA jaką widziałem w życiu. Brak supergwiazd jest ich najmocniejszą stroną, o której wspominał LeBron zapytany o to jak bronić Spurs – nie możesz wyjąć z meczu jednego, dwóch, trzech graczy, bo wchodzą kolejni, Danny Green i Patty Mills wyglądają przy catch-and-shootach jakby nie musieli widzieć w ogóle kosza. Niesamowita ekipa, wiedziałem, że San Antonio nie są w stanie powtórzyć wyczynów z meczu nr 3… po atakowanej stronie boiska. W ataku byli dobrze jak to Spurs, ale tym razem po prostu wyłączyli ofensywę Miami. Mam nadzieję, że seria się przedłuży, ale przy takiej grze całej ekipy Miami poza Jamesem Jonesem, Haslemem i LBJem to naprawdę ciężko wciąż wierzyć.

    Ps: Łyżka dziegciu do SAS, spójrzcie, co cały czas Kawhi robi swoją off-hand przy zbiórkach, penetracjach, wszystkim. W końcu jak przy Hibbercie z opuszczonymi rękami przy “verticality” sędziowie zaczną zwracać mu uwagę, że trochę tymi łokciami za mocno się rozpycha. Poza tym, kurwa, co za gracz.

    0
  2. Może wreszcie po tej serii Heat i Wade (przed wszystkim on?) zrozumieją, że jeżeli nie zdarzy się cud ozdrowienia to z nim koniec. Kiedy granie nie jest co którymś meczem o pietruszkę w RS, tylko bitwą mecz w mecz o mistrza i trzeba momentami grę wziąć wyłącznie na siebie i pociągnąć, to widać jak jest, bezsilny. Biorąc pod uwagę kim był i co mógł, to pewnie chce mu się wyć, ale tak bywa, pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Piłka po jego stronie i mam nadzieję, że nie wydarzy się na coś Kobe kontraktu.

    Co do Spurs, to nie ma na nich raczej w tej chwili mocnych. Dyspozycja w egzekucji i głód krwi po zeszłorocznych finałach sprawia, że wyglądają na nie do przeskoczenia, a Miami na bezsilnych i bez ognia.

    Carmelo w Heat mówię nie, nie i jeszcze raz nie!

    Nie…

    Go Heat!

    0
    • Dokładnie. Od kiedy wiekowo jest mi już dużo bliżej Ginobiliego i Duncana niż np. Westbrooka, to mocno zacząłem doceniać takiego Diawa i to jak potrafi się poruszać po parkiecie. Szczególnie z taką, jakby to napisać, mało koszykarską posturą i w otoczeniu takich atletów :)
      PS: hej, był blisko triple-double… Nie James, Wade czy Leonard tylko Boris Diaw… Szacun.

      0