Jak Ibaka z popiołów

9
fot. NBA League Pass

Przekleństwo blogerów to styczniowa NBA, kiedy jedna-dwie drużyny łapią ogień i robią serię, która w oczach czytelników wyrasta na moment, który definiuje sezon (a blogerzy przeżyli to już nie raz i nie chcą się ekscytować). Przekleństwo blogerów to marzec, bo cóż, powiedzmy to sobie wprost, sezon jest za długi i już nam się nie chce. Przekleństwem blogerów nigdy nie bywały playoffy. Szczególnie trwające playoffy (bo pamięć blogerów też bywa krótka), które dotychczas iskrzyły się wydarzeniami, które można było wałkować, ugniatać i formować.

Czasem jednak, tylko czasem, nawet playoffom zdarzy się kilka wolnych dni, gdy akurat żaden sędzia nie popełni błędu, nikt nie rzuci 49 ani 63 punktów i nawet rasistowski właściciel przez chwilę ukryje się w cieniu.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

9 KOMENTARZE

  1. Fajny artykuł, gratuluję!

    Tak mnie tylko refleksja naszła, czy to trzeba mieć życie od dziecka zjebane żeby w tym nba wypłynąć? Ciekawe jaki jest udział zawodników o korzeniach patologicznych/tragicznych do tych “normalnych”?

    Pamiętam, że kiedyś Grant Hill był wyjątkiem jako “chłopak z dobrego domu” reszta to raczej nie za ciekawe środowiska. Teraz chyba jest/nie jest lepiej?

    0
    • W najnowszym numerze MVP pisałem o graczach NBA, których ojcowie też grali w lidze (w tym sezonie było ich 19 – w przyszłym może być podobnie lub więcej, bo dojdą Wiggins, Parker i Robinson z draftu). Oni mogą być przykładem dzieciaków z dobrych domów, którzy osiągnęli sukces w lidze (na liście są gwiazdy: Kobe, Curry, czy Love).

      0
      • Do dzieci byłych zawodników, trzeba jeszcze pewnie doliczyć grupe pochodzącą z przeciętnych amerykańskich rodzin (rodziny byłych graczy mają pewnie trochę lepszy status finansowy, chociaż kiedyś aż tak dobrze nie zarabiano). Natomiast nie od dziś wiadomo, że sport jest jedną z szans na wyrwanie się z nizin społecznych i to chyba jest również jego wielka zaleta.

        PS: oby więcej takich tekstów Przemku!

        0