Flesz: Kolejna porażka Heat. Dobra passa Raptors i Bobcats

17
fot. AP Photo
fot. AP Photo

10 meczów rozegrano w piątek, ale niewiele się wydarzyło. Nie było ani wielkich pojedynków, ani żadnych wielkich występów. Tematem dnia jest kolejna przegrana gospodarzy w Miami…

Miami Heat zanotowali już pięć porażek w ostatnich sześciu meczach, a wczoraj przegrali drugi raz z rzędu na własnym parkiecie, co zdarzyło im się po raz pierwszy od 2011. Tym razem ulegli Denver Nuggets 107:111, mimo że dobrze rozpoczęli spotkanie i na początku drugiej kwarty prowadzili 14 punktami. Później jednak sytuacja zupełnie się odwróciła i w połowie trzeciej kwarty to goście mieli 14 punktów przewagi. Heat jeszcze próbowali odrobić te starty i w czwartej kwarcie przede wszystkim Ray Allen pomógł im zbliżyć się do rywali, ale na finiszu LeBron James spudłował jeden z dwóch wolnych, a za chwilę próbę za trzy i Nuggets udało się dowieźć zwycięstwo do końca.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

17 KOMENTARZE

  1. Może być tak jak mówisz, ale na razie mam dziwne wrażenie, że na wschodzie aktualnie trwa rozważanie co jest lepsze:

    1) Wyjść z pierwszego miejsca i w finale mieć przewagę parkietu
    2) Nie trafić w drugiej rundzie na Chicago.

    Miami wydaje się wybierać opcję numer dwa.

    0
    • W rzeczy samej, jak to zwykł mawiać dr Koziełło. Również odnoszę wrażenie, że Heat kalkulują, czy lepszą alternatywą jest HCA w serii z Pacers, czy może uniknięcie w drugiej rundzie Bulls lub Nets, którzy przysparzają im sporo kłopotów. Co prawda, jest to dosyć ryzykowana gra, ponieważ nie jest powiedziane, że Bulls ostatecznie nie wskoczą na trzecie miejsce, wyprzedzając Raptors. I wtedy może okazać się, że nie dość, że to Pacers będą mieli przewagę własnego parkietu w trzeciej rundzie, to na dodatek w drugiej Heat będą musieli zmierzyć się z fizycznie grającymi Bulls. Bulls nie powinni urwać ‘Florydczykom’ (ukłon w stronę p. Michałowicza) więcej niż 1-2 gier, co nie zmienia faktu, że na pewno dadzą im się we znaki, co może się odbić na rywalizacji z Pacers. Co więcej, grać w pierwszej rundzie z Hawks, a grać z Bobcats to spora różnica. Heat sporo ryzykują. Jak dla mnie przed tygodniem powinni wcisnąć gaz do deski, zapewnić sobie przewagę własnego parkietu na całe playoffy i możliwie jak najmniejszym nakładem sił przejść dwie pierwsze rundy. Należy pamiętać, że nawet jeżeli Heat przejdą Pacers, to – na tę chwilę – Spurs i Thunder, a zaraz pewnie także i Clippers będą dysponowali ewentualnym HCA w Finałach. W najgorszym możliwym scenariuszu Heat czeka gra z Bobcats, Bulls, Pacers (bez HCA) i finalistą Zachodu (najprawdopodobniej bez HCA) w postaci Spurs/Thunder. Dla przypomnienia: Bobcats – 5. defensywa ligi, Bulls – 2., Pacers – 1., Spurs – 7., Thunder – 10. Powodzenia, Miami Heat.

      0
  2. ja nie wiem czy wy tam wyzej na powaznie piszecie ze miami przegrywa specjalnie czy to jakies niesmieszne zarty:) widac ze meczy ogladacie niewiele…i wczorajszej nocy i w poprzednim meczu byli poprostu bezradni,a na twarzach i w zachowaniu dalo sie wyczytac totalna bezsilnosc…graja ostatnio poprostu beznadziejnie,nawet James gra slabiutenko(ofc jak na jego mozliwosci-takie wystepy innego gracza bylyby ocenione jako dobre lub bardzo dobre),zreszta indiana gra rownie tragicznie…na ten moment jezeli miami i indiana sie nie ogarna(a pewnie ogarna) ktokolwiek nie wyjdzie z zachodu zmiazdzylby w serii jednych i drugich…

    0