Wczoraj napisałem o moim ulubionym koncepcie w NBA, przewrotnej teorii o midrange-game w kontekście najlepszej obrony ligi. Dziś napiszę o ulubionym (no dobrze, jednym z dwóch-trzech) graczu – Russellu Westbrooku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Zaloguj się jeśli masz już abonament
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tak. Z Griffinem miałeś rację. Zwracam honor!
Russell jest niezbędny. Kevin jest niezbędny. I to faktycznie trener powinien to jakoś ułatwić. I jeszcze znaleźć w tym wszystkim Ibakę. Wiem, marzenia ściętej głowy – ale taki eksperyment myślowy: Thibs w OKC.. zakazaliby tego w ONZ, konwencjach genewskich, i gdzie bądź.
Ostatnio Maciek w podcastach i notkach życiowa forma chyba
Ja bym się skłaniał bardziej ku temu, że to jednak standard Maćka.
Nie picuj koledze ;)
Porównanie do Miami dobre. Jedyne wytłumaczenie jakie przychodzi mi do głowy, to fakt, że Lebron i Wade są starsi. Z drugiej strony jednak u nich zagrało już po jednym sezonie, w OKC dalej nie chce załapać.
Chyba aż tak źle nie jest z OKC. Ostatnie trzy sezony to: finał konferencji, finał i przy braku Westbrooka słaba postawa w PO. Miami w tym czasie miało finał i 2 pierścienie, ale trzeba oddać, że zadaniowcy lepiej się spisywali i jest nadwyżka w postaci trenera.
Szkoda że zaginęły playbooki Miachała
Brooks je zajumał i teraz przyswaja.. :-)