Nowojorskie impresje 754… czyli – (naprawdę) nic śmiesznego…

3

To już przestało być nawet śmieszne.

Czuje się jak Cudaczek Wyśmiewaczek u Pana Beksy. Już mdli. Już się nie można bardziej pożywić. Nic więcej nie da powiedzieć. Żeby się nie powtarzać. To jak robienie tej samej obśmiewy na kilkanaście różnych sposobów. Ile razy można odmienić słowo – „dno” przez przypadki i zaznawać tantrycznej rozkoszy. Jest jakaś skończoność wszystkiego. Doszliśmy do ściany. Nawet ja. Przyznaję. Tez sezon mnie przerósł.

NBA LPB - wszyscy jesteśmy pałkami...
NBA LPB – wszyscy jesteśmy pałkami…

Czy chciałbym, żeby NYK coś wygrali? Brrrr… Tak źle jeszcze nie jest.

Melo tak nas ostatnio rozpasał i rozbestwił, że zupełnie zapomnieliśmy, że on też może mieć night off. Już sobie przypomnieliśmy. Wtedy jest ciemność i zgrzytanie zębów. Trzeba oddać M. Jacksonowi, że figury trójkątów jakie budował wokół Anthony’ego przypominały strukturę fulerenów z zamkniętym w środku atomem. Nie pamiętam, kto ostatnio tak systemowo zamęczył Carmelo. This is beautiful jak powiedział H. Brown. Na koniec wieczoru Melo biegał już tylko za sędziami i płakał, że cały czas go faulują. Uciekaj stąd chłopcze. Do szalupy. Titanic tonie. I pompy już nie dadzą rady.

Najbardziej przejmująca w tej całej degrengoladzie jest postępująca śmierć defensywna T. Chandlera. To jak patrzenie na Lessie na torowisku. Czy ktoś mógł sobie wyobrazić jeszcze dwa lata temu, że w bronionym pomalowanym można mu było zrobić pogo stick? Wleźć na głowę i skakać? Jest wolny spóźniony i osowiały jak Kłapouchy po utracie chwaścika. Nawet J O’Neal wygląda przy nim jak rączy jeleń. Chandler nie tworzy już żadnej wartości dodanej. Nie ma żadnego nerwu. 2-10 z gry. Nawet JR Smith prezentuje się przy tym jak L. Bird. Wszystko, na co go dziś stać to jakaś bezsensowna przepychana z M. Speightse’m w środku boiska ostateczne zakończona wykluczeniem. Wygląda jak rozgotowana frankfurtera podana bez musztardy. Jest miękki. Sofciarski. Frustracja i nie trzymanie ciśnienia. A pod lodem już z piłą czeka J. Noah… Cel na off season – wymiana. Może być paczka wilgotnych biszkoptów albo trzy kilo swetrów z lumpexu.

Amare znowu na deskach. JR Smith omotany pleksiglasem. R. Felton odstrzelony. Czym tu grać, czym tu straszyć? Dla porównania S. Curry, K. Thompson – 18 na 36 z gry. Melo i JR Smith – 14 na 45.

GSW to dziwny zespół. Informacja, że mają trzecią obronę i dziesiąty atak musi powodować zdziwienie. Chciałoby się powiedzieć, że jest akurat odwrotnie… M. Jackson wykona w tym zakresie tytaniczną pracę. A. Iguodala i A. Bogut są filarami obrony pod których podczepieni są gracze którzy z minusowych obrońców stają się zerowymi defensorami. Mimo to ich postawa w tym roku jest jednak pewnego rodzaju rozczarowaniem. Grają straszliwie nierówno. Przebłyski geniuszu (mecz z MIA) przeplatają z momentami atrofii (ostatni mecz z CHI). Oprócz tej serii dziesięciu wygranych spotkań z rzędu są jak prąd zmienny. Grają przemiennie. Tak naprawdę walka o PO jeszcze się nie skończyła. Trudno sobie wyobrazić, że by to się miało nie stać, ale nic nie jest jeszcze do końca postanowione i wyryte w kamieniu. Tyle, że to może być pierwsza runda i łowiska… Byłoby szkoda. A gdyby tak pokonali SAS… Byłby zachwyt…

Oczywiście były wczoraj rekordy. 126 pkt. to największe ofensywne osiągniecie sezonu GSW. S. Curry miał TD (chyba najszybsze w karierze). Czasem myślę, co by było gdyby GSW wybrali kogoś innego a NYK go ściągnęli do siebie. Pewnie już od trzech lat grałby w DEN, będąc lokalnym pieszczochem tamtej społeczności.

Reszta jest milczeniem.

Ręce do góry Trenerze Woodson!

NBA LPB - kontekst historyczny
NBA LPB – kontekst historyczny

Dostrzegam pewną analogię do rozgrywek 2005/2006. Wielkich oczekiwań i ostatecznego upodlenia.

3 KOMENTARZE