W ciągu ostatnich dziewięciu dni byliśmy świadkami aż trzech 50-punktowych występów. Rozpoczęło się od Kevina Duranta w starciu z Warriors, w piątek mieliśmy rekordowy mecz Carmelo Anthony’ego, a wczoraj do tego grona dołączył Terrence Ross. Tak, Terrence Ross. Nie Stephen Curry, nie LeBron James, Paul George czy James Harden, a drugoroczniak Toronto Raptors.
To, że KD czy Melo mają takie mecze nikogo nie dziwi, wiadomo, że potrafią seryjnie zdobywać punkty, ale bardzo rzadko zdarza się, żeby zawodnik z drugiego szeregu, role player zanotował taki występ. Ostatnim takim przypadkiem, kiedy udało się to zawodnikowi nie będącemu jednym z czołowych strzelców ligi był Andre Miller, który cztery lata temu rzucił 52 w starciu Mavs. Ale dotychczas nie zdarzyło się jeszcze, żeby pułap 50 punktów osiągnął zawodnik, który w danym sezonie nie ma nawet średniej 10 punktów. Ross jest pierwszym w historii. Spotkanie przeciwko Clippers rozpoczynał z średnią 9.3, chociaż warto dodać, że od czasu transferu Rudy’ego Gay’a, kiedy wskoczył do pierwszej piątki i zaczął odgrywać większą rolę, do wczoraj notował 11.5. Już nie raz pokazywał, że dysponuje bardzo dobrym rzutem, obecnie ma skuteczność 40.7% za trzy, ale wcześniej nie zdobywał wielu punktów. W tym sezonie tylko trzy razy przekroczył poziom 20, a jego dotychczasowy rekord kariery wynosił 26.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Gdyby był Bledsoe nikt by tyle nie rzucił Clipps…z taką obroną jaką ma Griffin i obwodowi LAC max 2 runda a i z tym bedzie ciężko…A że Ross ma talent to każdy kto ogląda mecze Raps to wie.