Isaiah Thomas przejmuje dowodzenie w Sacramento

5
fot. Daniel Gluskoter / Newspix.pl

Isaiah Thomas to jedna z najlepszych historii ostatnich lat w NBA. Niestety jako, że dzieje się w małym Sacramento, w drużynie, która jeszcze do niedawna pod wodzą Maloofów była najgorszą organizacją w lidze, nie przyciąga takiej uwagi mediów jak cokolwiek co dzieje się w Los Angeles czy w Nowym Jorku.

Mierzący zaledwie 175 centymetrów rozgrywający w drafcie 2011 musiał czekać aż do 60 numeru, aby usłyszeć swoje nazwisko. Większość zawodników wybranych z ostatnim numerem nigdy nawet nie zadebiutowała w NBA, a jak już dostawali się do składu, to przeważnie trafiali na koniec ławki, grali niewiele i ich przygoda z najlepszą ligą świata szybko się kończyła. Ostatnim graczem, który z samego końca draftu potrafił wywalczyć sobie miejsce w rotacji, występował w pierwszej piątce i utrzymał się w NBA przez kilka lat był Don Reid (draft 1995). Jednak jego rola w Pistons nigdy nie była tak znacząca jak Thomasa w Kings.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

5 KOMENTARZE

  1. Panowie, bzdury wypisujecie. Trzeba podejść do tematu z punktu widzenia statystyki. Weźcie pod uwagę, że z 60ym pickiem wybierany jest tylko 1 człowiek rocznie a undrafted może być kilku. Przy takim podejściu prawdopodobieństwo zaistnienia w lidze jest na pewno na podobnym poziomie. Tyle w tym temacie.

    0