Jeremy Lin wrócił do Nowego Jorku po raz drugi od czasu przeprowadzki do Houston. Rok temu rozegrał tu bardzo dobre spotkanie pomagając Rockets zanotować pewne zwycięstwo. Teraz przyjechał do MSG mając za sobą dwa kolejne mecze z 30-punktową zdobyczą, czego nie dokonał nawet w czasie Linsanity i dlatego też można było oczekiwać kolejnego imponującego występu. Ale to nie był jego wielki dzień. Po opuszczeniu poprzedniego spotkania, James Harden wrócił do gry, Lin został przesunięty na ławkę i mimo że ostatecznie miał 21 punktów, przez większość czasu był w cieniu innych wydarzeń na boisku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Nie lubię hack a ktos tam, a najlepiej jak faulowany celowo trafi dwa wolne – bezcenne uczucie. Tak jak okc faulowali w środę Griffina w ooncowce a on trafial i oby tak dalej.
A ja nie lubię, jak gościu zgarnia 20 baniek za rok i trafia 50% sam na sam z obręczą… -.-