To miał być sezon Derona Williamsa. Jeszcze będąc w Salt Lake City czekał na ten moment. Na moment, w którym będzie grał na wielkiej scenie jaką jest Nowy Jork, będąc częścią super drużyny. Łącząc siły z innymi gwiazdami, aby wspólnie walczyć o tytuł. Podążał ścieżką, którą wyznaczył LeBron. Jednak w jego przypadku wyglądało to trochę inaczej, ponieważ Jazz nie pozwolili sobie na nic w stylu „Deronodramy” i wytransferowali go jeszcze zanim na dobre zaczęły się spekulacje na temat jego przyszłości. Williams dostał to czego chciał, ale tyko w części. Trafił to New Jersey i był już dużo bliżej Nowego Jorku, jednak to nadal jeszcze były przedmieścia. Natomiast jego nowa drużyna była w fazie przebudowy i nie mógł liczyć nawet na występy w playoffs. Półtora roku spędził grając w słabych Nets, na peryferiach NBA.
W poprzednich rozgrywkach zdobywał rekordowe w karierze 21 punktów, ale równocześnie zanotował najniższą skuteczność z gry, a Nets wygrali tylko 22 mecze. To sprawiło, że trochę zapomnieliśmy o D-Willu. Jeszcze kilka lat temu trwała dyskusja kto jest najlepszym point guardem z draftu 2005, teraz już nie ma wątpliwości. Chris Paul zostawił go daleko w tyle. Williams nie tylko miał gorsze sezony indywidualne, problemy z nadgarstkiem, ale i brakowało mu wyników zespołowych. Nadzieją dla niego była myśl, że od wakacji 2012 wszystko zmieni się na lepsze. Był wolnym agentem, najlepszy w te wakacje i mógł wybrać gdzie chce grać. Zdecydował się zostać w Nets, którzy przenieśli się na Brooklyn i wydali mnóstwo pieniędzy, aby zapewnić mu wartościowych partnerów. Wreszcie stał się liderem silnej drużyny w wielkim mieście. Dostał idealne warunki, aby przypomnieć o sobie i ponownie znaleźć się w gronie największych gwiazd ligi.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
NBA niszczy tych zawodników jako ludzi. Żeby niespełna trzydziestoletni mężczyzna chodził jak staruszek… I jechanie na zastrzykach od ASW do końca sezonu, przecież to znęcanie się nad ludźmi, jego GMem powinien się zająć PIP.
Szczególnie go upokorzyli jak podpisywał kontrakt na 100 patyków amerykańskich dolarów USA ( jak mawiał Marcin Daniec).
No wiem, wiem. Cały czas pisząc ten komentarz myślałem o tym, że koszą za to gruby hajs. Ale i tak jest mi ich szkoda :)
Jak to kiedyś ktoś powiedział “każdy zawodowy sport jest niezdrowy” i tyle. Będzie miał z czego się kurować w senatorium na emeryturce.