Jak już chyba wszyscy dobrze wiedzą, Royce White zmaga się z chorobą zwaną zespołem zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Po trzech miesiącach sezonu nadal nie zagrał ani minuty i wygląda na to, że w tym sezonie w ogóle nie zobaczymy go na parkiecie. On nie potrafi przystosować się do realiów NBA, a Rockets nie wiedzą co mają zrobić, żeby wreszcie zaczął z nimi współpracować. Niby próbują się jakoś porozumieć, ale to nie wychodzi i Royce jest zawieszony. Jutro telewizja HBO w programie „Real Sports” wyemituje wywiad z White’m. Już teraz mamy kilka przecieków, co się w nim znajdzie.
Royce powiedział między innymi, że chce specjalnego lekarza, który będzie określał jego zdolność do gry. Ma to być lekarz, który pozostanie neutralny i będzie podejmował decyzje wyłącznie w oparciu o zdrowie. Każdego dnia miałby on ustalać czy White może uczestniczyć w meczu lub treningu. Royce chce, aby jego choroba była traktowana jak zwykła kontuzja
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Zastanawiałem się czemu nie mógłby po prostu pozostać w Houston i grać w połowie spotkań w sezonie? Nie latać tymi przeklętymi samolotami na wyjazdy i dawać drużynie 200% w meczach u siebie. Mimo, że to kiepski rozwiązanie, to chyba nie da rady wymyślić czegoś lepszego.
Mógłby jeszcze dojeżdżać autobusem w przypadku tych kilku bliższych wyjazdów, a gdy między meczami jest dłuższa przerwa (2 dni) to jeździć również do tych dalej położonych miast. Myślę, że 55 spotkań w sezonie byłby w stanie zaliczyć.
cała ta sytuacja z tym zawodnikiem jest absurdalna, szkoda wysokiego nr w drafcie, ale wypadałoby rozwiązać z nim umowę, bo robi z siebie większego zawodnika niż jest (myśli, że jest franchise player?), tym bardziej że Rockets bez niego sobie dobrze radzą
White ma też strasznie wybujałe ego (ale niewykluczone, że to też wina jego choroby).A jak sobie z tym radzili gdy grał w NCAA? To co sobie wymyślił można porównać do ‘normalnej’ pracy: budzę się rano i stwierdzam, że nie, dziś to ja do firmy nie idę, bo tak mi się w głowie uroiło. I wyobrażacie sobie jakiegokolwiek pracodawcę, który ma komfort utrzymywania takiego pracownika? Nawet gdyby był mega utalentowany i potrafił napisać ‘Windows 9’ w tydzień? Także postarajmy się zrozumieć jego problemy, ale nie podnośmy tego do rangi ‘Pana i Władcy Wszechświata’. Wg mnie to ‘narzeczeństwo’ z Rockets skończy się już po tym sezonie. Niestety…
Chyba naprawde nie wiecie jak to jest miec chorobe psychiczna, ja zgadzam sie z Adamem, ze pomimo iz zaproponowana przez niego konsultacja jest w miare dobrym pomyslem, to jest nie do zastosowania w praktyce. Wydaje mi sie jednak ze gdyby Rockets poszli na ten uklad mogliby wiecej zyskac niz stracic
Prawa jest taka, że Royce w collegu nie stroił takich fochów. Wiadomo było, że ma pewne problemy, dość poważne, ale na pewno nawet w 30% nie takie jakie pokazuje teraz. Pamiętajmy, że w collegu nie płacono mu kasy, wiec musiał i SIEDZIAŁ w miarę cicho. Dopiero po podpisaniu kontraktu w Rockets, gdy Rockets umoczyli na nim blisko 8 mln $ powiedział basta, grac nie będę, bo do tego się sprowadza cała ta szopka. Z jego strony nie widać choćby cienia chęci współpracy. Propozycje grania tylko w Houston podobno były przedstawiane, ale Royce nie był zainteresowany nawet treningami. Zainteresowany jest nie graniem, nie trenowaniem, darmowym leczeniem i … kasą za kontrakt (kontuzjowanego zawodnika nie można zawiesić, trzeba mu płacić 100% pensji). Oczywiście nie bez winy są tez Rockets, ale moim zdaniem w tym kontekście, że podpisując kontrakt z Roycem powinni zastrzec minimalną ilość rozegranych lub “dresowych” spotkań (choć nie wiem, czy jest to możliwe dla kontraktów debiutantów). Pamiętajmy, że Royce całkiem nieźle grał i wyglądał psychicznie w Lidze letniej, kiedy już był wybrany w drafcie, ale jeszcze nie miał podpisanego kontraktu (mimo, że Rockets go wybrali, nie musieli z nim go podpisywać).
Bez wątpienia Royce próbuje przecierać pewne szlaki, myśląc jednak bardziej o sobie, niżo następcach.
Wyobraźcie sobie taka sytuację, policjant, strażak ordynator szpitala lub pracownik banku żąda od swojej firmy osobistego lekarza, który dzień w dzień będzie określał stan jego zdrowia i możliwość podjęcia lub nie podjęcia pracy. ABSURD … MEGA-ABSURD. Ktoś powie, no dobrze ale to liga zawodowa, koszykarz, rządzi się innymi prawami. Dokładnie … praca lekarza, policjanta, strażaka jest dużo bardziej ważna i potrzebna niż praca Royce’a. I nie widzę najmniejszego powodu dla którego Rockets mieliby się na ten absurd zgadzać. Juz teraz widać, że Royce idzie na czołowe zderzenie z menagmentem Rockets, i nie chodzi tu tylko o kontrakt, ale o próbę również uzyskania odszkodowania za szkody, nomen-omen psychiczne. Oby Rockets dobrze to rozwiązali i Royce nie dostał grosza. Bo na to nie zasługuje.