Royce chce być “kontuzjowany”

6
fot. AP Photo

Jak już chyba wszyscy dobrze wiedzą, Royce White zmaga się z chorobą zwaną zespołem zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Po trzech miesiącach sezonu nadal nie zagrał ani minuty i wygląda na to, że w tym sezonie w ogóle nie zobaczymy go na parkiecie. On nie potrafi przystosować się do realiów NBA, a Rockets nie wiedzą co mają zrobić, żeby wreszcie zaczął z nimi współpracować. Niby próbują się jakoś porozumieć, ale to nie wychodzi i Royce jest zawieszony. Jutro telewizja HBO w programie „Real Sports” wyemituje wywiad z White’m. Już teraz mamy kilka przecieków, co się w nim znajdzie.

Royce powiedział między innymi, że chce specjalnego lekarza, który będzie określał jego zdolność do gry. Ma to być lekarz, który pozostanie neutralny i będzie podejmował decyzje wyłącznie w oparciu o zdrowie. Każdego dnia miałby on ustalać czy White może uczestniczyć w meczu lub treningu. Royce chce, aby jego choroba była traktowana jak zwykła kontuzja

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułAkademicki zrzut (10): Kilpatrick killing…
Następny artykułDniówka: Dziś startujemy wcześnie

6 KOMENTARZE

  1. Zastanawiałem się czemu nie mógłby po prostu pozostać w Houston i grać w połowie spotkań w sezonie? Nie latać tymi przeklętymi samolotami na wyjazdy i dawać drużynie 200% w meczach u siebie. Mimo, że to kiepski rozwiązanie, to chyba nie da rady wymyślić czegoś lepszego.

    0
    • Mógłby jeszcze dojeżdżać autobusem w przypadku tych kilku bliższych wyjazdów, a gdy między meczami jest dłuższa przerwa (2 dni) to jeździć również do tych dalej położonych miast. Myślę, że 55 spotkań w sezonie byłby w stanie zaliczyć.

      0
  2. cała ta sytuacja z tym zawodnikiem jest absurdalna, szkoda wysokiego nr w drafcie, ale wypadałoby rozwiązać z nim umowę, bo robi z siebie większego zawodnika niż jest (myśli, że jest franchise player?), tym bardziej że Rockets bez niego sobie dobrze radzą

    0
  3. White ma też strasznie wybujałe ego (ale niewykluczone, że to też wina jego choroby).A jak sobie z tym radzili gdy grał w NCAA? To co sobie wymyślił można porównać do ‘normalnej’ pracy: budzę się rano i stwierdzam, że nie, dziś to ja do firmy nie idę, bo tak mi się w głowie uroiło. I wyobrażacie sobie jakiegokolwiek pracodawcę, który ma komfort utrzymywania takiego pracownika? Nawet gdyby był mega utalentowany i potrafił napisać ‘Windows 9’ w tydzień? Także postarajmy się zrozumieć jego problemy, ale nie podnośmy tego do rangi ‘Pana i Władcy Wszechświata’. Wg mnie to ‘narzeczeństwo’ z Rockets skończy się już po tym sezonie. Niestety…

    0
  4. Chyba naprawde nie wiecie jak to jest miec chorobe psychiczna, ja zgadzam sie z Adamem, ze pomimo iz zaproponowana przez niego konsultacja jest w miare dobrym pomyslem, to jest nie do zastosowania w praktyce. Wydaje mi sie jednak ze gdyby Rockets poszli na ten uklad mogliby wiecej zyskac niz stracic

    0
  5. Prawa jest taka, że Royce w collegu nie stroił takich fochów. Wiadomo było, że ma pewne problemy, dość poważne, ale na pewno nawet w 30% nie takie jakie pokazuje teraz. Pamiętajmy, że w collegu nie płacono mu kasy, wiec musiał i SIEDZIAŁ w miarę cicho. Dopiero po podpisaniu kontraktu w Rockets, gdy Rockets umoczyli na nim blisko 8 mln $ powiedział basta, grac nie będę, bo do tego się sprowadza cała ta szopka. Z jego strony nie widać choćby cienia chęci współpracy. Propozycje grania tylko w Houston podobno były przedstawiane, ale Royce nie był zainteresowany nawet treningami. Zainteresowany jest nie graniem, nie trenowaniem, darmowym leczeniem i … kasą za kontrakt (kontuzjowanego zawodnika nie można zawiesić, trzeba mu płacić 100% pensji). Oczywiście nie bez winy są tez Rockets, ale moim zdaniem w tym kontekście, że podpisując kontrakt z Roycem powinni zastrzec minimalną ilość rozegranych lub “dresowych” spotkań (choć nie wiem, czy jest to możliwe dla kontraktów debiutantów). Pamiętajmy, że Royce całkiem nieźle grał i wyglądał psychicznie w Lidze letniej, kiedy już był wybrany w drafcie, ale jeszcze nie miał podpisanego kontraktu (mimo, że Rockets go wybrali, nie musieli z nim go podpisywać).

    Bez wątpienia Royce próbuje przecierać pewne szlaki, myśląc jednak bardziej o sobie, niżo następcach.
    Wyobraźcie sobie taka sytuację, policjant, strażak ordynator szpitala lub pracownik banku żąda od swojej firmy osobistego lekarza, który dzień w dzień będzie określał stan jego zdrowia i możliwość podjęcia lub nie podjęcia pracy. ABSURD … MEGA-ABSURD. Ktoś powie, no dobrze ale to liga zawodowa, koszykarz, rządzi się innymi prawami. Dokładnie … praca lekarza, policjanta, strażaka jest dużo bardziej ważna i potrzebna niż praca Royce’a. I nie widzę najmniejszego powodu dla którego Rockets mieliby się na ten absurd zgadzać. Juz teraz widać, że Royce idzie na czołowe zderzenie z menagmentem Rockets, i nie chodzi tu tylko o kontrakt, ale o próbę również uzyskania odszkodowania za szkody, nomen-omen psychiczne. Oby Rockets dobrze to rozwiązali i Royce nie dostał grosza. Bo na to nie zasługuje.

    0