Nic nowego.
Dzieje się to praktycznie w każdym meczu. Ta sama pierwsza piątka co przed roku, dwóch z Top15 najlepszych graczy ligi, poprawiony DeAndre Jordan, jednoosobowy show Erica Bledsoe (kto wie czy nie najbardziej atletycznego gracza NBA w tym momencie), Jamal Crawford jako wczesny faworyt do nagrody dla najlepszego rezerwowego i “A Tribe Called Bench”, czyli jedna z dwóch najlepszych, obok San Antonio Spurs, ławek rezerwowych w lidze. I to bez Chauncey’a Billupsa i Granta Hilla.
Los Angeles Clippers są obecnie gorętszym, fajniejszym i lepszym teamem niż Lakers. Plus są 2-0 w tym sezonie z liderami dwóch ostatnich odsłon naszego Power Rankingu. Wygrali 7 meczów z rzędu (Lakers przegrali 5 z 6) i to najdłuższa taka passa… od 1991 roku. Pewnie właśnie dlatego we don’t care, ale ławka rezerwowych pozwoli zachować Clippers świeże nogi na playoffy.
Flop City i tyle ;]
Bulls what a shame :(
A jeszcze kilka meczów temu mieli serię porażek. Nie ma co się podpalać. Clippers mają złego wajba. Coś się jeszcze zesterlinguje. Mówię wam.
W tym sezonie nie oglądam Bull bez Rose i Minny bez Rubio ;) I zaczynam tęsknić. Fuckin injuries.
Potrafi chłopak latać… ma sprężyny w nogach i faktycznie przypominał trochę MJ w locie ;)
Fakt. Nic nowego ;P