Bycie zawodnikiem NBA jest jak wejście do wielkiej rodziny. Ekskluzywnej grupy wybrańców. Ludzi, którzy dotykają gwiazd… Dlatego każde odejście do niebieskich boisk jest w tej społeczności zauważane, czasem większym, czasem mniejszym akapitem. Długość tej ostatniej notki jest na ogół pochodną boiskowych wyników. Pewnie niesprawiedliwie. Bo wielu z wielkich na boisku okazało się małymi poza nim…
W tym roku odeszli do wieczności – Dan Roundfield (ciekawe ilu z Was o nim słyszało – kariera porównywalna do Shareefa Abdura-Rahima czy Clifforda Robinsona), który utonął bohatersko ratując swoją żonę na Arubie (głupia, niepotrzebna śmierć), Orlando Woolridge, który prostował ścieżki M. Jordanowi w Bulls… przegrał walkę z sercem…
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Świetny artykuł!
“pada” ;)
zNYKający jak zwykle w świetniej formie. Co do samego Dwayne’a to zerknąłem na jego staty i PER-36 kariery ma: 10.8pts 9.9reb 2.2blk także bardzo przyzwoicie
Świetny artykuł :)
Z “deszczem tam na gorze” czytałem identyczną anegdotę, tylko głównym bohaterem był Wilt Chamberlain, a poszkodowanym jakis kibic na nowojorskiej ulicy. Prawda pewnie leży pośrodku: plujacym okazał sie Kwame Brown, a deszcz – kawałkami. nieprzezutego hamburgera.
Tak czy inaczej – świetna lektura.
Fajny tekst. Dobrze się czytało.
z tego filmu (EDDIE) już dwaj koszykarze nie żyją:(
Schintzius i Sealy