Tym razem będzie inaczej, bo Marc J Spears z Andscape przygotował tak fantastyczny materiał na temat życia George’a Hilla, że będę posiłkował się wyłącznie jego pracą. Warto bowiem poświęcić kilka minut na historię życia tego – jak się okazuje – przesiąkniętego pasją człowieka. Hill urodził się w Black Brightwood w Indianie. Jedna z dzielnic, które nie oferowała nic poza biedą, narkotykami, przemocą i beznadziejną walką o przetrwanie. Wiele razy musiał mierzyć się ze śmiercią przyjaciela lub członka rodziny. Bezustannie otaczał go mrok, jakiemu bardzo łatwo było się poddać.
Obecnie dzielnica Hilla przechodzi “rewitalizację”. Pojawiają się nowe domy dla dorobkiewiczów. Biedna czarna społeczność jest wysiedlana. Koszykówka bez cienia wątpliwości uratowała Hillowi życie. W wieku kilkunastu lat był lokalną gwiazdą. Po szkole średniej otrzymał stypendium od IUPUI Jaguars (University–Purdue University Indianapolis), więc nie musiał opuszczać stanu. Dzięki swojej dobrej grze w college’u, szybko znalazł się na celownikach skautów NBA. Hill już wtedy podkreślał, że swoją postawą na parkiecie, jak i poza nim, chce inspirować młodych ludzi dorastających w podobnych miejscach.
Trafił do NBA w pierwszej rundzie wybrany przez San Antonio Spurs, z którymi spędził trzy lata. Przenosiny do Teksasu spowodowały, że Hill określił swoje marzenie – wkrótce stało się jego celem. W trakcie swojej kariery reprezentował także Indianę Pacers, Utah Jazz, Sacramento Kings, Cleveland Cavaliers, Milwaukee Bucks, Oklahomę City Thunder oraz Philadelphię 76ers. Nie znalazł zatrudnienia na bieżące rozgrywki i wszystko wskazuje na to, że dla 38-latka przygoda z najlepszą ligą świata dobiegła końca. To jednak nie ma większego znaczenia. Hill bowiem posiada potężne ranczo 45 minut od San Antonio. Właśnie ono stało się wpierw marzeniem.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Fanatycznie, tylko czy przedsięwzięcie jest trwałe dochodowe ? Bo jeżeli nie to, pozostawienie dzieci z długami zamiast z rancza jest dość prawdopodobne.
Wszystko niby ok,ale za zastrzelone hipopotamy, żyrafy i niedźwiedzie łapka w dół.Za drugi rzut wolny też.
Te same uczucia.
Strzelanie do zwierząt po całym świecie, żeby tylko je przywiesić na ścianie, to faktycznie średnia rzecz, która powinno się chwalić.
A kupowanie drogich zwierząt, żeby się popisać przed kolegami, jest chyba tak samo nieodpowiedzialne jak kupowanie 5 Rolexa. Można tak samo zbankrutować
W USA jest więcej hodowanych tygrysów indyjskich niż żyje ba wolności , idioci z kasa płaca krocie by sobie takiego zastrzelić
Szczerze mówiąc to nie do końca rozumiem zachwyt nad wyjątkowością jego działań.
Ma kasę ma pomysł. Ale czym tu się chwalić. Jaka wartość dla świata dodaje to jego rancho? Może ciekawostka do pudełlka czy tmz…
“…organizuje spędy charytatywne…” – :D
Wchodzę, będzie ciekawa historia, myślę. A tu NBA plejer, któremu bogaty redneck pokazał na czym polega życie. No to ale mu pokazał jak uprawiać wtórny kolonializm…
Ludzie się naoglądają Yellowstone i potem świrują….