Dniówka: Po loterii, co teraz zrobią Blazers? Początek ECF

6
fot. YouTube

San Antonio Spurs wygrali loterię i za miesiąc w drafcie wezmą Victora Wembanyamę.

Trafił im się ten najszczęśliwszy los, ale jakby od dawna zanosiło się, że tak właśnie będzie. Nawet Wemby zaraz po mówił, że wszechświat dawał mu takie sygnały. Buty zostawione przez Tima Duncana od dawna czekały, żeby właśnie ktoś taki je założył. Zawodnik, który ma potencjał wyrosnąć na jednego z najlepszych i poprowadzić Spurs do kolejnych sukcesów. Poza tym to drużyna, która we Francji ma chyba najwięcej kibiców. Tony Parker i Boris Diaw wydeptali mu ścieżkę, a w ostatnich latach z bliska obserwowali jak rozwija się jego talent. Diaw jest prezydentem Metropolitans 92, gdzie obecnie gra Victor, podczas gdy wcześniej spędził sezon w ASVEL Basket należącej do Parkera.

Przyszłość Spurs wygląda nagle niezwykle obiecująco, co jest też oczywiście świetną wiadomością dla nas, bo w tej sytuacji Jeremy Sochan raczej nie spędzi długich lat na dnie ligi, a już zaraz będziemy mogli oglądać go grającego razem z tym najbardziej elektryzującym młodym talentem. Sam Jeremy natomiast stał się drugim najbardziej obiecującym zawodnikiem w drużynie Wemby’ego, na którą będą teraz zwrócone oczy całej NBA.

Rok temu do ostatniego momentu nie było wiadomo kto będzie numerem jeden i Orlando Magic zaskoczyli swoim wyborem. Teraz wszystko od dawna jest jasne, ale już w dalszej części draftu pozostaje dużo znaków zapytania i szans na rozkręcenie rynku transferowego.

Portland Trail Blazers nie zdobyli głównej nagrody, ale i tak są jednymi z największych zwycięzców loterii, ponieważ udało im się przesunąć z piątego na trzecie miejsce (mieli na to 10.6% szans). W zależności od tego co zrobią Charlotte Hornets, którzy dostali nagrodę pocieszenia (oby nie okazało się, że wybiorą kolejnego Michaela Kidda-Gilchrista), będą mogli wziąć Scoota Hendersona albo Brandona Millera. Henderson podobno może się dobrze uzupełniać w dynamicznym backcourcie z LaMelo Ballem, więc Miller mógłby być dobrym dodatkiem na skrzydło w Portland. Ale w Charlotte mogą też zdecydować się na Millera, podczas gdy Blazers nie potrzebują kolejnego guarda. Zanim jednak zaczniemy zastanawiać się nad dopasowaniem, najważniejszym pytaniem w Portland jest to, czy w ogóle będą wybierać z tym pickiem.

Damian Lillard zaraz po sezonie dał jasno do zrozumienia, że nie interesuje go przebudowa i cierpliwie czekanie na rozwój młodzieży. Chce mieć szansę powalczyć o tytuł, dlatego potrzebuje wokół sprawdzonych zawodników, którzy od razu pomogą mu wygrywać. “I want a chance to go for it.”

Przed Blazers więc kluczowa decyzja, jak wykorzystać ten atrakcyjny trzeci numer. Wytransferować go (mają asset, z którym mogą ustawić się po gwiazdę), żeby zdobyć pomoc dla Lillarda, czy może wycisnąć reset (z #3 perspektywy na przyszłość są bardziej obiecujące), pożegnać się ze swoim liderem i przebudować zespół, dodając kolejny młody talent do Shaedona Sharpe’a i Anfernee Simonsa?

Swoim pickiem mogą też handlować rozczarowani Detroit Pistons i Houston Rockets.

Od czasu reformy loterii, kiedy przegranie największej liczby meczów przestało być wynagradzane 25%-szansami na jedynkę, najgorsza drużyna ani razu nie zdobyła pierwszego picku. W poprzednich latach dotyczyło to Rockets, teraz Pistons, którzy do tego zanotowali największy spadek i przypadło im piąte miejsce, najgorsze jakie mogli dostać. Rockets też liczyli na więcej szczęścia niż czwarty numer. Obie drużyny w przyszłym sezonie chcą się odbić od dna, dlatego niewykluczone, że w obecnej sytuacji, w której nie będą mogli wybrać żadnego z trzech najlepszych prospektów, przynajmniej sprawdzą rynek transferowy.


(8) Miami @ (2) Boston 2:30

To już jest prawdziwa rywalizacja. Trzecie playoffowe spotkanie w cztery lata i to po raz trzeci w finałach Wschodu. Warto od razu w tym miejscu przypomnieć, że zanosiło się na ten pojedynek już w pierwszej rundzie, bo przecież Miami Heat mieli wygrać play-in na własnym parkiecie i zachować siódmą pozycję. Zagrali jednak fatalnie w tamtym meczu, a potem też jeszcze w czwartej kwarcie meczu o wszystko przegrywali z Chicago Bulls. Niewiele brakowało, żeby nawet nie dostali się do playoffów, tymczasem teraz są dopiero drugą w historii drużyną, która zaczynając z ósmego miejsca dotarła do finałów konferencji.

Erik Spoelstra mówi, że porażka z Atlantą Hawks była punktem zwrotnym. Dzień później na spotkaniu drużyny widział w oczach swoich zawodników, że nie odpuszczą, że nie brakuje im determinacji i bardzo chcą utrzymać się w grze jak najdłużej. To był kolejny trudny moment, których przez cały sezon przecież im nie brakowało i który mógł ich rozbić, ale tylko jeszcze bardziej zjednoczył cały zespół. Przetrwali ten mecz z nożem na gardle, zapewnili sobie awans i to pomogło im nabrać rozpędu. Takiego, że nawet kolejne kontuzje ich nie spowolniły i zupełnie zaskoczyli liderów NBA.

W pierwszej rundzie trafili aż 45% trójek, a do tego niesamowicie szalał Jimmy Butler. W drugiej stracili skuteczność na dystansie, Butler został nieco spowolniony przez kontuzję kostki, ale nadal znaleźli sposób żeby wygrywać. Świetnie bronili i swoją fizycznością, intensywnością gry ponownie sprawili, że rywale wyglądali jakby nie wiedzieli co robić. Bucks na koniec kompletnie się posypali, Knicks zaczęli wątpić w swoją wolę wygrywania. Teraz spróbują rozmontować Boston Celtics. To najlepsza drużyna, jaka pozostała na placu boju, ale nie ma pewności czy wytrzymają presję ze strony Heat, bo nie zawsze w tych playoffach stawali na wysokości zadania, przegrywali mecze z osłabionymi rywalami i musieli ratować się przed odpadnięciem w poprzedniej rundzie.

Choć Heat wyglądają na papierze na słabszy zespół i mają mniej talentu, nadrabiają to walką na całym parkiecie. Nie dają wytchnienia rywalom. Hustle Award, którą ze sezon otrzymał Marcus Smart, w playoffach bezsprzecznie należy do drużyny z Miami – po dwóch rundach są liderami deflections (17.3), loose balls recovered (7.3), charges drawn (1.45) i screen assists (11.6).

Niedostatki talentu nadrabiają również przewagą na ławce. Spoelstra obok Jimmy’ego jest największym bohaterem tego zaskakującego runu Heat. Po raz kolejny pokazuje jak fantastycznie potrafi ustawić swój zespół, przygotować odpowiedni plan gry i obnażyć słabe punkty rywali. Jest najlepszym i najbardziej doświadczonym trenerem, który pozostał w tych playoffach. Poza nim mamy dwóch debiutantów i Michaela Malone’a, który dopiero po raz drugi w karierze wygrał dwie kolejne serie. Pojedynek ze Spo będzie ogromnym wyzwaniem dla Joe’ego Mazzulli, który męczył się z Docem Riversem. Ostatecznie coach Celtics wyciągnął wnioski z niepowodzeń i dokonał koniecznych usprawnień, ale już widać, że to właśnie tutaj, na ławce może być największa różnica na minus w porównaniu z zeszłorocznym teamem.

Mazzulla już zapowiedział, że Robert Williams zostanie w wyjściowej piątce. Ciekawie jak na to odpowie Spoelstra. Czy zacznie wyżej, dalej z Kevinem Love’m, który będzie wyciągał Williamsa na dystans, czy może od razu wstawi bardziej dynamicznego Caleba Martina?

Oczywiście ozdobą tej serii będzie pojedynek liderów, Jimmy vs. Jayson.

Jayson Tatum uratował swoją drużynę w wielkim stylu. Przełamał się, gdy byli o krok od odpadnięcia, a potem przejął Game 7 niesamowitym występem. Ograł MVP, a teraz Celtics będą potrzebowali, żeby w tej serii także był MVP. Tylko czy Butler mu na to pozwoli? On bardzo lubi grać przeciwko Celtics, o czym przypomniał na początku grudnia w Bostonie. Rok temu dominował na finiszu ECF i jeden celny rzut zza łuku brakował mu, żeby zapewnić Heat awans do finału. Nie tylko Celtics mają swój “unfinished business”. Teraz spróbuje zrobić to, co wtedy się nie udało i powinniśmy oczekiwać, że ponownie wejdzie w ten swój najlepszy tryb Playoff Jimmy. Powinno mu w tym pomóc kilka dni odpoczynku na podleczenie kontuzjowanej kostki, a też więcej możliwości gry w izolacjach przeciwko switchującej obronie.

Tatum w zeszłym roku w starciu z Heat miał duże problemy ze stratami, których popełnił aż 33 w siedmiu meczach. Teraz  jest lepszy, ma większe doświadczenie i dopiero co w Game 7 ani razu nie zgubił piłki. Ale w sezonie regularnym podczas gdy w dwóch zwycięstwach z Heat miał tylko 3 straty, w dwóch porażkach było ich aż 12.

Jimmy świetnie bawi się w playoffach, więc nie będę mu tego psuł, niech dalej gra przeciwko wszystkim. Boston w 6.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (1196): Cała przyjemność po naszej stronie
Następny artykułKajzerek: Historia draftu

6 KOMENTARZE

  1. Jesli kogos interesuje, to w internecie pojawil sie ciekawy material z Rafalem Juciem. Scout Denver opowiada sporo ciekawostek.

    Nie bede tutal linkowal, ale jest to na jutube, a program nazywa sie – program do kosza.

    0