Adam już wczoraj skończył ten sezon Portland Trail Blazers i nazwał go klęską. Wychodząc do przodu, pewnie ma rację. Ale, jak to mówią, it’s not over till it’s over.
Shaedon Sharpe w maju skończy dopiero 20 lat. Nigdy nie grał w koledżu. Nikt nie widział go w żadnym meczu G-League. Grał sobie jeszcze jako 16-latek w swojej szkole średniej w Ontario w Kanadzie, zanim kolejne dwa sezony spędził w USA, bliżej całego tego rekrutacyjnego cyrku. Sezon 21/22 miał grać w Kentucky, ale nigdy nie zagrał, więc kiedy wybierany był w czerwcu z nr 7 draftu, wybierany był wprost z ligi szkół średnich w Arizonie.
Shaedon Sharpe mierzy 198 cm wzrostu. To jeszcze tylko dziki atletyzm i rzut na poziomie 35% za trzy. Cały sezon lata nad obręczami, eksplodując nad nimi i wyskakując z ekranu, wisząc w atmosferze jeszcze dłużej niż Ja Morant przy podobnych alley-oopach rodem ze Space Jamu. Shaedon zna jeszcze tylko jedno tempo gry, ale gdy po obronionej akcji – cały czas rzadkość w Blazers – stawia krok do przodu, od razu jest już w transition.
Jest to naturalny talent atletyczny z miękką kiścią. O czuciu gry nie mówiono nawet wtedy, gdy grał w Kansas i Arizonie, a co dopiero w NBA. A co dopiero, gdy wrzucany jest w tę niekończącą się, fatalistyczną historię Damiana Lillarda w Portland. I dzieciak w najważniejszym meczu sezonu dał radę.
W ten chłodny, arktyczny noc wieczór Salt Lake City, z górskim pasmem w tle nowoczesnej Vivint Center, w typowy wieczór noc w Utah przerywany Baby Races, rozdawaniem ciast na trybunach i tym bardzo przystojnym wodzirejem, który w lutym trafił aż na All-Star Game, to, co zatriumfowało, to były naturalne predyspozycje w raczej szeptanej energii składu, który chyba czuje, że to może być już to i unosi się, ale spada do przedwczesnego końca sezonu.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Z tym ratowaniem sezonu blazers to Trochę budowanie dramaturgii na siłę. Juz nikt sie nie ludzi, zs sezon do dupy i czy wygrywaja czy przegrywaja jeden pies. Choc jesli mieliby troche oleju we lbach to nalezaloby tankowac, a wtedy ta narracja o niezwyklej wadze meczu w utah i ratowaniu przez mlodych sezonu Dame tym bardziej nieuzasadniona
Maciej wszedł sobie w narrację z Lillardem ratującym sezon i tak sobie w tym siedzi od dwóch tygodni. I tak będzie dużo krócej niż z Morantem, chociaż tyle.
Z tym Portland, to takie męczenie buły. Jak zwiedzanie kosciołów w Krakowie. Kogo grzeje Portland. Jaka jest tam narracja? Jaki jest tam lajtmotiv?
Albo może to jest perfidne prowokowanie Sitarza?
Trendon Nelson Watford – aż zadrżałem, jak zobaczyłem na pasku w tv, brzmi jak gość, którego nie warto wymieniać do LAC (ani do OKC), bo za 3 i pół roku to ho ho ho
Damian, trzymaj się tam, trzymaaaaaj! (i często myśl o bogach koszykówki)