Michael Jordan nie miał syna aspirującego do równania jego spuściźnie. Kareem i Kobe również, de facto żaden z GOAT-ów w historii. LeBron James Junior znalazł się więc w zupełnie nowej kategorii. Zostawia dla siebie bardzo duży margines na interpretację tego, jakim będzie koszykarzem, ale musi być świadomy przez pryzmat kogo i czego będzie weryfikowany. Dla młodego koszykarza to potężne wyzwanie, za którym idzie wiele szans i niebezpieczeństw. Ojciec nie zawsze będzie dla niego tarczą i przez niepewny grunt musi przejść sam. Niewykluczone, że urodzi się z tego coś naprawdę fajnego.
W 2019 roku, gdy oczekiwania były studzone i Bronny w gruncie rzeczy nie przejawiał skali talentu na miarę potencjalnej gwiazdy NBA, dołączył do prywatnej szkoły Sierra Canyon. W tym samym czasie LeBron związał się z Lakers, co również było podyktowane interesem jego rodziny. Trzy pierwsze sezony Bronny’ego upłynęły relatywnie spokojnie. W międzyczasie musiał się uporać z kontuzją ścięgna Achillesa, a w ostatnim sezonie z drobnym problemem kolana. Te kłopoty zdrowotne mogły być potencjalnym sygnałem alarmowym, ale na razie nikt się na zapas nie martwi.
Niedawno Bronny zakończył ostatni sezon szkoły średniej. Był liderem składu obok młodszego o rok kolegi Isaiah Elohima. Wychodził na parkiet łącząc obowiązki rozgrywającego z obowiązkami off-guarda. Skauci podkreślają szeroki zakres możliwości Bronny’ego w kontekście gry jako klasyczny play-maker już w NBA. Poza siłą i zawziętością, jego gra nie nawiązuje w dużym stopniu do gry jego ojca. Bronny szuka przewagi w nieco inny sposób. W większym stopniu angażuje kolegów, choć potrafi zmienić tempo gry i wejść agresywnie pod kosz, gdy zobaczy otwartą ścieżkę.
Jako senior notował na swoje konto średnio 14,2 punktu, 5,5 zbiórki, 2,4 asysty i 1,8 przechwytu. Znalazł się w elitarnym gronie McDonald’s All-American, czyli prestiżowym spotkaniu najlepszych amerykańskich prospektów szkół średnich. Ponadto jest w składzie reprezentacji USA w Nike Hoop Summit. Złośliwi od razu wytoczyli działa sugerujące, że Bronny to wyłącznie “chwyt marketingowy”, naturalnie przyciągający większą uwagę. Ta ocena jest jednak bardzo nie fair wobec młodego zawodnika, który nie chce korzystać z ojca jako swojej przewagi.
W trakcie swojego drugiego sezonu w Sierra Canyon, Bronny po raz pierwszy znalazł się m.in. w rankingu ESPN jako “four-star recruit” i jeden z 30 najlepszych zawodników swojej klasy. Jednak już w czerwcu 2022 roku spadł do TOP 60, gdyż nie przejawiał oczekiwanego progresu. Z nawiązką nadrobił zaległości w sezonie numer cztery. Teraz musi wybrać dla siebie uczelnie. Najlepiej taką, która nie będzie go wyłącznie głaskać. Ostatnie doniesienia sugerują, że w trójce finalistów znalazły się Ohio State, Oregon oraz USC. Mówimy zatem o trzech silnych programach. Wszystkie dadzą młodemu zawodnikowi platformę do tego, by zaprezentować swój potencjał przed draftem 2024 roku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
fajny tekst, dobre zebranie informacji.
Myślę, że dobrym porównaniem dla niego jest Lonzo. Dobry, fizyczny obrońcą, z dużym potencjałem i tatuś w pakiecie.
Michał straciłeś niepowtarzalną szansę, żeby pojechać Kobe’ego. On nawet nie miał syna.
Damn…
A jak tam drugi syn LeBrona, coś z niego będzie?
👌