Wake-Up: Steph is a Bad Man! KINGS wygrali w Phoenix

9
fot. NBA League Pass

Jakby się do tego nie zabierać, to nie dało się ukryć, że sobota trochę stanęła pod znakiem nieobecności czołowych – ehm – kontrybutorów. Jak to jednak Bill Walton mówi: NBA to liga szans. I rzadko te okazje nie są wykorzystywane przez graczy, którzy potem zarabiają grube miliony. Kozłują nagle ludzie, którzy nie kozłują, więc nagle jest interesująco – dla obu stron. W sobotę więc błyszczeli “Ahmad Rashad” z Utah, Kessler Edwards – teraz – z Sacramento i Big Body Roddy, czyli rookie z Memphis.

Na szczęście ta jedna z największych gwiazd nie zawiodła. Steph Curry grał w swojej hali pierwszy mecz od lutego i praktycznie w pojedynkę obrócił osiem punktów straty w końcówce do osłabionego Milwaukee, a następnie praktycznie w pojedynkę pokonał Bucks w dogrywce.

Blowout w dogrywce zrobili też młodzi Magic na zmęczonych HEAT, a Sacramento Kings wygrali już 8 z 9 meczów po All-Star Game, tym razem wygrali mecz w Phoenix.

Tak, te dwa najciekawsze nie zawiodły, a w pierwszym Kawhi wieczorem był w swoim pliku .exe.

Do gier!

(33-35) Utah @ (22-47) Charlotte 119:111 T.Horton-Tucker 37/8/10 – Rozier 22/8a
(31-37) Indiana @ (15-53) Detroit 121:115 I.Jackson 19/11z – Hayes 17/13a
(36-33) Miami @ (28-40) Orlando 114:126 OT Butler 38 – Carter Jr. 27/11z
(47-21) Boston @ (34-34) Atlanta 134:125 Tatum 34/15/6 – Trae Young 35/13a
(31-36) Chicago @ (15-52) Houston 119:111 LaVine 36 – Smith Jr. 20/10z
(34-34) Dallas @ (40-26) Memphis 108:112 Josh Green 21/10z – Bane 25/7/8
(32-35) Oklahoma City @ (32-35) New Orleans 110:96 Gilgeous-Alexander 35 – McCollum 26/7/8
(48-19) Milwaukee @ (35-33) Golden State 116:125 OT Jrue Holiday 18/9/8 – S.Curry 36
(40-26) Sacramento @ (37-30) Phoenix 128:119 Sabonis 17 – Booker 28

1) Stephen Curry rzucił 20 punktów w siedem ostatnich minut i Golden State Warriors pokonali po dogrywce Milwaukee Bucks 125:116. Zaczęliśmy wyjątkowo od końca, bo gdy zaczęliśmy ten mecz – gracze obu drużyn poszli w 3/21 z gry i ktoś – nieznany – wziął timeout – nieznany bohater.

Preview Finałów? Nie bez Giannisa, który opuścił trzeci mecz z rzędu.

Warriors otrząsnęli się po słabym starcie, wyszli 16-4 z szatni i prowadzili dwucyfrowo w trzeciej kwarcie, zanim Bucks obrócili mecz i weszli w crunchtime z ośmiopunktowym prowadzeniem. W kolejnych minutach tyle razy miało się wydawać, że już po wszystkim. Wtedy, gdy Warriors dwukrotnie bez krycia zostawiali za linią za trzy Joe Inglesa, wtedy gdy Jrue Holiday na 32 sekundy przed końcem, przy punkcie przewagi Bucks, trafiał za trzy po switchu przed Kevonem Looney’em – a co okazało się zaraz rzutem za dwa. Czy wtedy, gdy na 27 sekund przed końcem, przy trzech punktach przewagi Bucks, Brook Lopez po timeoucie odczytał zamiary Steve’a Kerra i zdjął pod koszem Jordana Poole’a.

Ale już nie wtedy, gdy kilka sekund później Jrue stracił piłkę tuż za połową – dlaczego nie timeout, Bud? Już nie wtedy, gdy Warriors mieli trzy punkty straty i Steph kozłował piłkę z Jevonem Cartem przed sobą. Nawet z Jevonem Carterem przed sobą.

Nawet więc z Jevonem Carterem przed sobą – rozproszonym przez markowaną zasłonę z drugiej strony – Steph wyrównał mecz na 18 sek. przed końcem.

oh you back?

Ale to nie był koniec. Oczywiście, że to nie był koniec. Khris Middleton już dogorywał na ławce, więc Jrue musiał wziąć swój moment. Tylko, że tak długo szukał w powietrzu faulu – Warriors faulują w tym sezonie co nie miara – że znalazł rękę Stepha. Tę samą, która chwilę temu wbiła tróję:

oh for real?

Daj mi wszystkie pieniądze świata, gdy Warriors wtedy zaczynają dogrywkę, loguj mnie na STS, wpłacaj i wygrywaj. Bo w dogrywce Steph rzucił pięć punktów z dwóch pick-n-rolli. Klay próbował mu przeszkadzać (Klay, nie przeszkadzaj), ale Steph znowu wjechał do obręczy. Mina ze zdjęcia? To po trójce.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

9 KOMENTARZE

  1. Wczoraj wiało i sypało. KSZO musiało przerwać mecz z Wisłoką. Nie było widać lini boiskowych. Bartek wybiegł poza boisko i dalej biegł. Zrobił Foresta. Było zabawnie, miło, kiełbaski i browar. Szykowanie na wieczór, bo dzialo się w NBA.
    Ta mina, ten dzik, ten Wampir z Krakowa, ta mama Madzi z Sosnowca. On jest tylko jeden, killer o twarzy dziecka. On nie bierze jeńców. On nie będzie świętym za życia (może to i lepiej później będą się czepiać, że coś wiedział i ukrywał).
    Steph dla Ciebie warto zarywać noce, dla Ciebie warto udawać ból glowy przed innymi w pokoju.
    Zabójca. Wes Craven byłby z Ciebie dumny.

    0