Flesz: Damian Lillard cały czas tam jest z podniesionym czołem

5
fot. NBA League Pass

Damian Lillard jest tam. Jest tu? Jest na social media. Poza tym, że jest koszykarzem, jest też bardzo profesjonalnym i wydającym solidne płyty raperem, więc musi tam być. Jest w mentions. Zagląda co jakiś czas, co ludzie do niego piszą. A ludzie – och ludzie. Ludzie to dopiero. Ale jeżeli nie jesteś 13-15-latką, social media to nic groźnego. No chyba że jesteś koszykarzem NBA w czasach, gdy wymienianie graczy przez kluby i żądania wymian przez graczy, to jest już praktycznie to samo. A Dame jest konserwą w różowym stanie.

Giannis Antetokounmpo w drafcie do Meczu Gwiazd wybrał spośród rezerwowych Lillarda z nr 1. Tłumaczył później, że ustalił z Jrue, że potrzebuje punktów, a później będą Jrue i reszta. Ale też trudno nie było odczuć, widząc jak obcałowywał Giannis Wade’a za grę przez całą karierę w jednym klubie, że Giannis wybiera Lillarda z pierwszym numerem właśnie za to.

Lillard nie ma jednak tytułu, który ma Giannis. Dlatego temat lojalności do klubu jest mu dziś wytykany. Tak, wytykany. Piętnaście lat temu byłoby to nie do pomyślenia, chyba że w mentions pojawialiby się nastoletni skauci Lakers, skłonni Vujacica z dwoma pickami wymienić za Bóg wie kogo. Plus Shannon Brown to przyszła gwiazda. Dame musi się więc borykać z lojalnością od pardon dupy strony. To ostatni jego duży cytat sprzed weekendu. Jak powiedziałaby ciocia Marysia – świat stanął na głowie.

“They better pray that I don’t win the championship for the Blazers.”

Od początku tego roku Lillard raz jeszcze jest na misji, a reszta świata wie, że w tym roku nic z tego nie wyjdzie. Ale w tych prostych żądaniach kibiców, żeby opuścił Portland i nie przeszkadzał już, pomijana jest też prostota, mianowicie dom, rodzina, swoje miejsce na ziemi, swoja rutyna, swój klub, ta sama droga do hali, ta sama droga z domu na lotnisko i z lotniska do domu. Ciocia pracowała całe życie w bibliotece wojskowej, bez męża, bez dzieci. Kołobrzeg jest pięknym miastem. Portland – porównywalnym, dlatego dziś o Portland.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Kontuzje rozstrzygną losy wyścigu o play-in na Zachodzie?
Następny artykułLakers bez LeBrona Jamesa przez minimum 2-3 tygodnie

5 KOMENTARZE

  1. Niby Portland w dobrym kierunku szli dodajac atletyzm wokół niego, ale dalej marnujemy niestety czas, sorry ale sam Lillard, podobnie jak żaden inny gracz, kontendera nie zrobi.. koleś zasługuje żeby zagrać ze dwa sezony „na serio”, z drugim top-15 graczem obok siebie lub dwoma all starami i sensownym składem, kibice zasługują na to żeby zobaczyć Dame’a i jego team – obojętnie z jakiego miasta- grających w finale konferencji, ligi..
    Blazers powinni spróbować wymienić
    co maja, żeby załatwić mu konkretna pomoc i dać szanse zagrać w finale, anfernee, sharpe – jeśli trzeba obydwu.. nie ma czasu żeby czekać na nich a powinni być ciekawa oferta..
    Taka atlanta była w stanie dodać dejounte, boston co pół roku dodaje ważnego grajka, czas w wakacje cos zadziałać
    No chyba ze liczą ze Philly odpadnie w 1wszej rundzie i Joel powie dość

    0
    • Joel, jeśli gdzieś przeniesie talenta, to Miami lub Clippers.

      A zbudować skład na małym rynku w zimnym, deszczowym mieście, to się tak tylko łatwo mówi. Trzeba mieć gracza z Top3 (na obie strony parkietu). A Lillard ani nigdy nie był blisko Top3, ani nie był na obie strony. Sorry, ale puste kalorie

      0