Pamięć złotej rybki Klaya Thompsona, albo kolejny mecz już następnego dnia, mecz który pozwoli zapomnieć o dopiero rozegranym fatalnym. Koszykarze NBA właśnie w ten sposób lubią podkreślać znaczenie sezonu regularnego – może jedyne prawdziwe znaczenie – kiedy właśnie im nie poszło. My niestety wciąż czekamy na nasz następny mecz po Meczu Gwiazd, dlatego płynąłem dziś do biurka, żeby napisać o tym, co w tym sezonie dotychczas działało najlepiej, ale jeszcze nie wypłynęło.
Możemy spojrzeć na tabelę i od razu wiedzieć, które startujące piątki w NBA są najlepsze, a które nie. Po jednej stronie jest startujący skład Denver, a po drugiej Houston. W zasadzie jedyną niespodzianką – ale czy znowu aż taką? – jest to, że tą najlepszą piątką dla dużych minut cały czas jest to wyjątkowe i niepodrabialne na świecie startujące ustawienie obrońców tytułu na dwóch (raczej) nierzucających za trzy podkoszowych. Przed drugą częścią sezonu wskażmy ustawienia zdecydowanie lepsze, tylko że dla mniejszej ilości minut. Z różnych przyczyn te składy nie grały dotychczas więcej – czasem są to po prostu kontuzje, czasem inne sprawy. Więc stąd w tytule sekrety, zobaczymy czy magiczne, a na pewno na wiosnę, bo ta już tuż tuż, a wraz z nią ten prawdziwy sezon, którego zapowiedź wystartuje już dziś w nocy meczami takimi, jak choćby wizyta Denver w Cleveland, czy Bostonu w Indianie.
Evan Mobley na centrze lineup
Był czas jeszcze w połowie grudnia, kiedy o każdym wybranym wysoko w Drafcie 2021 powiedzieć można było, że nie zrobił postępu. To już przeszłość.
Na tle dołka debiutantów, stopniowa asencja w styczniu czołowych drugoroczniaków uwidoczniła zwykłą różnicę w doświadczeniu. Kto wie, czy największego postępu z nich nie zrobił Evan Mobley, który nie tylko raz – wkurzony najgorszą porażką sezonu w piątek – rzucił w sobotę career-high 38 punktów bez rzutów za trzy i rzutów wolnych, ale w 15 ostatnich meczach zaliczał 19 punktów, 9 zbiórek, 3 asysty, 1.5 bloku i 1 przechwyt na mecz.
Mobley jest pięknym graczem, bo niezwykle rzadkim przypadkiem tak już dobrze w wieku 21 lat wyszkolonego technicznie niemal 7-footera. Opowiedzieliśmy na tych łamach całą historię jego wychowania w “Projekcie Mobley” i efekty tego, jak szybko chwycił piłkę do ręki dziś widać. Właśnie piłka stała się niemal przedłużeniem jego ciała, gdy kozłuje, gdy markuje rzut i gdy rzuca. Nie, Evan Mobley nie wychował się w Serbii, ale tak gra. Żaden inny młody amerykański wysoki nie jest tak dobrze wyszkolony jak Mobley, a gdy nabierze masy, ma szansę nie tylko być lepszym graczem niż Chris Bosh, ale i Anthony Davis.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Kto ma dobrą pamięć, temu łatwiej o wielu rzeczach zapomnieć. Był jakiś All-Star Weekend? Marcin nic nie pisał. 55 punktów? 55 czy 67? Szarpie to kogoś?
Pamięć zawsze gotowa jest pozbyć się tego, co złe, i zachować tylko to, co dobre. O ile to nie jest dla nas trauma.
Zawsze będę pamiętał Leszka.
Było to wiele lat temu, człowiek młody, niczego się nie bał, niczego nie przewidywał. Był koniec imprezy karnawałowej i większość się już wyprztykała, niektórzy już spali, dziewczyny były jeszcze aktywne i większość siedziała koło Leszka. Był przebrany za lodówkę. Można z niego było wyciągnąć historię i dobrą radę. Dziewczyny to lubią. Oczywiście nie wszystkie, nie te które mają płaskie spojrzenia, co chcą ratować świat i misie panda, nie te które pociąga zapach palenia opon i ekscytują się pozłacanymi wizytówkami. Także chciałem posłuchać Leszka, ale dziewczyny mają pierwszeństwo.
Chodzi o to, że Leszka wszyscy lubili, potrafił spoić grupę, był ogniwem, przy którym stawaliśmy się lepsi.
I może to teraz wypłynie i będzie tym wiosennym sekretem. Ten koleś w każdym klubie, o ile taki jest.
Ten koleś, który nie koniecznie musi być gwiazdą parkietu, ale jest gwiazdą szatni. Ten Joe Ingles, Pat Beverley.
Czy Russell może być takim kimś? Jeżeli Lue potrafi do niego dotrzeć, jeżeli pozna swoje miejsce, jeżeli…
Dużo jest tego jeżeli.
Ten Flasz jest taki “profesorski” i tak naładowany informacjami, że aż się wyprostowałem w fotelu jak zacząłem czytać i prawie robiłem notatki 😉
Po meczu gwiazd (meczu?! -haha) poczułem przesyt koszykówką NBA, przesyt przechodzący wręcz w poczucie wstydu. Usunięcie NBA apki z home screen, schowanie dumnie nazwanego “NBA” folderu z zakładkami w rodzinnej przeglądarce, pierwsze od pół roku sprawdzenie tabeli PLK i cross check terminarza Czarnych Słupsk z prywatnym kalendarzem. Po prostu znaki. Ale dzisiaj przeczytałem flesza. Apka znów zajmuje dumnie swe miejsce na pulpicie telefonu. Jest wyczekiwanie, promyk nadziei, nadchodząca wiosna.
Dzięki Maciek. Straty były tym co przeważyło losy finałów, ale też wydaje mi się, że zdrowy Brogdon będzie grał w PO więcej, a jego obecność bardzo ogranicza liczbę strat.
Pamięć złotej rybki to mit