Dniówka: Ostatnie dni przed przerwą na ASW

5
fot. YouTube

Po burzliwych wakacjach na Brooklynie, Kyrie Irving zapewniał, że nie zostawiłby swojego przyjaciela Kevina Duranta. Te deklaracje jednak nie przeszkodziły mu kilka miesięcy później zażądać wymiany. Zostawił KD i Nets, tak samo jak zostawiał poprzednie drużyny, mimo że wcześniej także przekonywał o swoim przywiązaniu do nich. Mówił, że nigdy nie opuści Cleveland i że planuje podpisać nowy kontrakt z Boston Celtics. Potem robił co innego, dlatego wszyscy już nauczyli się, że te jego publiczne deklaracje nie mają żadnego znaczenia.

Teraz wreszcie też Kyrie wyciągnął wnioski i po przyjeździe do Dallas zamiast opowiadać jak spędzi tu resztę kariery, poprosił dziennikarzy, żeby po prostu nie pytali go teraz o to co wydarzy się po sezonie. Nie będzie o tym rozmawiał. To tylko powoduje niepotrzebne zmieszanie wokół niego i drużyny, a on chce skupić się na obecnym zadaniu. Także dyskusje z Mavericks o przedłużeniu kontraktu odłożył na później. Zajmą się tym dopiero po zakończeniu sezonu.

To jednak nie zatrzyma spekulacji o jego przyszłości. Już pojawiają się plotki, że w wakacje może przenieść się do LA i dołączyć do LeBrona Jamesa, który chciałby go u siebie, albo że zastąpi startego Chrisa Paula w Phoenix i ponownie będzie grał z KD. Podobno Suns próbowali pozyskać ich obu w wymianie.

Z Irvingiem nigdy nic nie wiadomo, ale najpierw zobaczmy, co uda mu się osiągnąć z Mavs. Od tego jak potoczy się dalej ten sezon i jak będzie układała się współpraca gwiazdorów, w największym stopniu będzie zależała jego przyszłość. Póki co, Kyrie i Luka przegrali dwa pierwsze mecze. Po 58 minutach wspólnej gry, tak jak można było się spodziewać, atak wyglądał rewelacyjnie – z nimi na parkiecie drużyna zdobywała średnio aż 126 punktów na sto posiadań. Ale też jak można było przypuszczać, obrona pozostawia wiele do życzenia (118.6). Poszli na wymianę ciosów z rywalami i przegrali, bo nie byli wystarczająco clutch. W decydujących akcjach zabrakło wykończenia.

Nie jest to wymarzony start, ale już widać potencjał tego duetu, a wiadomo, że potrzeba czasu, żeby poukładać zespół na nowo. Luka i Kyrie muszą nauczyć się współpracy i dzielenia piłką w kluczowych akcjach. Widać też, jak dużą różnicę robi obecność Irvinga, kiedy nie ma Doncica na boisku. Dotychczas atak Mavs umierał bez swojego lidera, tymczasem Irving jest w stanie przejąć pałeczkę i już poprowadził ich do dwóch zwycięstw bez Luki.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

5 KOMENTARZE

  1. co sadzicie o play in ?

    Przewija sie to czesto w dniowce, oczywiscie w kontekscie druzyn, ktore sa na sporym minusie – tu brakuje dwoch meczow zeby sie zalapac, a tu moze sie uda, a pozinej sie zobaczy.
    Czy tylko mnie mierzi to, ze troche jest to promowanie przecietnosci ? Raz wygramy, dwa razy przegramy, idzie delikatnie mowiac srednio, ale moze cos z tego bedzie. Takie wpychanie niczym specjalnie wyrozniajacej sie druzyny do PO koszem powiedzmy dwoch druzyn, ktore solidnie graly caly sezon na miejscach 7-8.

    0
    • Chyba dobrze się to sprzedaje i daje większe emocje jeżeli chodzi o sam play-in- taki mini turniej o coś. A z drugiej strony czy to aby na pewno promowanie przeciętności? Zobacz jaka jest różnica w bilansie np. na zachodzie między 7 a 11 zespołem? 31:28 vs 28:30 przecież to na ten moment są raptem 3 mecze. Wschód to samo 8. Atlanta 29:29 vs 13. Magic 24:35. To też nie jest duża różnica, a przecież pomiędzy są zespoły, które każda z ostatnich drużyn wymienionych będzie w stanie dogonić/przegonić. Tak na dobrą sprawę w grze o play-off nadal jest 26 z 30 drużyn w obu konferencjach co zawsze lepiej się sprzeda i jest dużo bardziej atrakcyjne dla wszystkich niż np. w tym momencie sezonu walka o piłeczki w loterii między 8 zespołami a pozostałe tkwiące gdzieś pomiędzy bez szans na awans do play-offów

      0
    • Ja tam lubię play-in za to, że jeden/dwa mecze mogą odmienić losy drużyny, która grała przeciętnie przez cały sezon. Jest mniejszy margines błędu niż w przypadku serii do 4 zwycięstw, trochę jak w NFL. Ten mini turniej wrowadza dodatkowe emocje plus najgorsze co może spotkać kibica to umyślne tankowanie, a Play in jednak trochę to ogranicza.

      0
    • Play-in to przede wszystkim niezłe rozwiązanie na ograniczenie ilości drużyn tankujących. W przeszłości po all-star weekendzie było najczęściej tak, że o p-o walczyło 9-10 drużyn, a pozostałe 6-7 wchodziło w tryb tankowania. Teraz te proporcje wyglądają zdecydowanie lepiej i tankują 3-4 zespoły na konferencję, a reszta walczy.
      Uważam dodanie play-in jako rewelacyjne rozwiązanie, ze względu na pozytywny efekt w stosunku do niewielkiej ingerencji w regulamin.

      0