Stephen Curry rozpoczynał ten rok w strzeleckim dołku, trafiając niespełna 33% trójek w styczniu, a kończy go na liście kontuzjowanych, ale w międzyczasie zrobił wystarczająco, żeby 2022 w NBA był jego rokiem.
Przywrócił Golden State Warriors na mistrzowski tron, przypomniał, że potrafi wygrywać też bez pomocy Kevina Duranta, sięgnął po już czwarty pierścień i uzupełnił swoją bogatą kolekcję o brakującą mu statuetkę MVP Finałów. Tym razem nie było żadnych wątpliwości kto był najlepszym zawodnikiem finałowej serii (31-6-5). W najważniejszym momencie po raz kolejny pokazał jak fantastycznym i wyjątkowym jest graczem, choć playoffy zaczynał wracając po kontuzji, a wcześniej pod względem indywidualnym rozgrywał swój najsłabszy sezon od dawna. Obecny zaczął zdecydowanie lepiej i byłby znowu w dyskusji o MVP, gdyby nie rozczarowująca postawa drużyny, którą musi ciągnąć.
Do Stepha najeży też jeden z najlepszych występów minionego roku – 43 punkty (7/14 za trzy) w Game 4 Finałów, kiedy doprowadził do remisu w serii i pomógł Warriors przejąć momentum. Do tej listy dopisałbym jeszcze Game 6 Finałów Wschodu, w którym wielki Jimmy Butler (47-9-8) utrzymał Miami Heat w grze i Game 2 drugiej rundy, kiedy Ja Morant (48-8-8) absolutnie zdominował przyszłych mistrzów. To trzy występy, które najbardziej powinniśmy zapamiętać z 2022. Nawet przed 60-21-10 Luki Doncica, bo jednak mecze playoffów to zupełnie inna kategoria wagowa.
Ale Luka w playoffach też był świetny. Był wtedy najlepszym strzelcem ligi, wygrał swoją pierwszą w karierze serię, a potem kolejną, upokarzając najlepszą drużynę ligi i doprowadził Dallas Mavericks do Finałów Konferencji. Wiedzieliśmy już dawno, że jest wybitnym zawodnikiem, ale w tym roku udało mu się wejść na jeszcze wyższy poziom, w którym jego drużyna z automatu musi być uważana za kontendera. Nieważne kogo ma obok siebie, bo sam potrafi zdominować mecze i teraz regularnie pokazuje to od startu sezonu. Za kilka lat możemy wspominać 2022 jako początek okresu, w którym Luka przejął NBA.
2022 roku był także momentem, w którym do ścisłego grona największych gwiazd ligi (z wielkim impetem) przebił się Ja Morant. Zadebiutował w All-Stara Game, został wybrany do drugiej All-NBA Team, otrzymał nagrodę Most Improved Player, jego drużyna zajęła drugie miejsce na Zachodzie, a zanim doznał kontuzji w playoffach był najlepszym graczem serii w pojedynku z Curry’m.
Drużyną 2022 są oczywiście mistrzowie. Warriors wygrywali te najważniejsze mecze, jednak pod względem łącznej liczby zwycięstw przez cały rok, licząc sezon zasadniczy i playoffy, zdecydowanie lepsi od nich byli Boston Celtics (74 wygrane, Warriors 60. Przy okazji – najgorsi Houston Rockets uzbierali tylko 20).
Celtics mieli świetną drugą cześć poprzedniego sezonu, wygrali Wschód w playoffach, a obecnie są liderami całej NBA. Łatwo można już zapomnieć, że wchodzili w ten rok z ujemnym bilansem. Mnóstwo było wtedy dyskusji o konieczności rozbicia drużyny i o wartości dwójki ich liderów. Jayson Tatum jeszcze na początku stycznia był jednym z najmniej efektywnych strzelców ligi (trafiał poniżej 42% rzutów z gry i 33% za trzy). Potem wszystko się zmieniło, co w dużej mierze jest zasługą Tatuma, który nie tylko wyszedł z dołka, ale wszedł w buty jednego z najlepszych zawodników NBA. Przez ten rok wykonał niesamowity skok. Po raz pierwszy znalazł się w pierwszej All-NBA Team, w pierwszej rundzie playoffów zniszczył Kevina Duranta, doprowadził swoją drużynę do wielkiego finału, a obecnie jest jednym z głównych kandydatów do MVP.
Będąc w temacie MVP, trzeba zatrzymać się na chwilę przy Nikoli Jokicu. Po zdobyciu pierwszej statuetki, rozegrał jeszcze lepszy sezon. Poprawił swoje zdobycze punktowe, był drugim najlepszym zbierającym ligi i poprowadził Denver Nuggets do jeden wygranej więcej niż sezon wcześniej, choć nie miał do pomocy Jamala Murraya i Michaela Portera Jr. To zapewniło mu drugie MVP, a teraz nie zwalania z tempa i jest poważnym kandydatem do zgarnięcia trzeciej nagrody z rzędu. Mając już obok Murraya i MPJ spadła jego średnia punktów, ale poprawił swoją efektowność, trafia aż 62% swoich rzutów i do tego zalicza rekordową średnią asyst (9.4).
Steph, Luka, Jayson, Nikola i Ja. To piątka największych gwiazd minionego roku w NBA. Bez kolejności, poza numerem jeden dla Curry’ego, który pokonał każdego z nich w drodze po tytuł.
Tuż za nimi znalazł się Giannisa Antetokounmpo, do którego należał 2021. Bardzo wysoko postawił wtedy poprzeczkę, więc teraz pozostał lekki niedosyt, ponieważ nie udało mu się obronić mistrzostwa. Choć miał fantastycznie playoffy (indywidualnie najlepsze w karierze) i obecnie jest najlepszym zawodnikiem NBA.
Tymczasem największą gwiazdą 2022 pod względem pozaboiskowych dyskusji i plotek transferowych był Kevin Durant. Ostatecznie nie został wymieniony, a w minionych miesiącach nie brakowało dużych wymian z udziałem gwiazd, ale to o jego przyszłości dyskutowaliśmy przez całe wakacje, szukając mu nowej drużyny i próbując skonstruować różne transfery. Zapewnił nam zajęcie nawet w tym martwym okresie jakim jest sierpień, kiedy w lidze nic się nie dzieje, za co na Szóstym Graczu jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Ale skończyło się tylko na plotkach. Nets nie chcieli go oddać i nie znaleźli oferty, która by ich przekonała do zmiany stanowiska. W końcu „This is Kevin Durant”. Po jego słabych playoffach mogliśmy na chwilę zapomnieć co to znaczy, ale teraz KD przypomina jak wielką ma wartość na boisku, dzięki czemu Nets kończą rok będąc najgorętszą drużyną ligi.
Ale oczywiście z naszej perspektywy największą gwiazdą tego roku był Jeremy Sochan. Znowu mamy Polaka w NBA. I to wybranego aż z dziewiątką w drafcie, wobec którego mają ogromne oczekiwania w San Antonio i który z każdym tygodniem coraz bardziej się rozkręca, prezentując swój potencjał. Niedawno rozegrał swój najlepszy dotychczas mecz, a w sumie w sześciu ostatnich występach notuje 13.7pkt, 7.3zb, 3.3ast i 1blk. Do tego trafił już 15 z 21 wolnych (wcześniej 11/24), odkąd zaczął rzucać je jedną ręką. 2022 to dopiero początek bardzo obiecująco zapowiadającej się przygody jaką będziemy mogli przeżywać obserwując karierę Jeremiego przez kolejne lata.
A co przed nami w ten weekend?
W ostatnich dniach grudnia najciekawiej zapowiadają się dwa spotkania z udziałem New Orleans Pelicans, którzy ostatnio wrócili na pierwsze miejsce tej niezwykle wyrównaj tabeli Zachodu. Rozpoczęli serię zwycięstw pod nieobecność Ziona Williamsona, a ostatnio wrócił i sam zabrał mecz. Dzisiaj Zion dopiero po raz drugi w karierze zmierzy się z Joelem Embiidem, a w sobotę pojedzie do Memphis, gdzie miesiąc temu po raz pierwszy przegrał pojedynek z Ja Morantem (4-1).
Na Sylwestra NBA zaplanowała tylko jeden wcześniejszy mecz, który będzie można obejrzeć czekając aż wybije północ. O godzinie 21 będący w coraz lepszej formie Kawhi Leonard (w grudniu 20.3pkt, 49% z gry, 7.2zb, 3.9ast) zagra w Indianie przeciwko All-Starowi Tyrese’owi Haliburtonowi.
W Nowy Rok meczem dnia będzie pojedynek na szczycie ligi w Denver, gdzie przyjadą Celtics.
Natomiast dzisiaj jeszcze historią będą też urodziny LeBrona Jamesa, które będzie świętował w Atlancie.
Kończy już 38 lat, a nadal pozostaje jednym z najlepszych zawodników ligi. Oczywiście czas robi swoje i James już nie dominuje jak kiedyś, ale poziom gry, który prezentuje w tym wieku jest naprawdę imponujący. Zalicza średnio 28-8-7. Dotychczas najlepszym strzelcem wśród 38-latków był Karl Malone, który zdobywał średnio 23 punkty. Jeśli LeBron utrzyma obecną formę i nie przeszkodzą mu kontuzję, już w lutym może zostać najlepszym strzelcem wszech czasów.
Niestety jego świetna dyspozycja jak na takiego staruszka, nie przekłada się na wyniki Lakers i ostatnio pytany o swoją przyszłość mówił, że nie chce kończyć kariery grając w tak słabej drużynie. Przede wszystkim liczy się wygrywanie i chce jeszcze mieć szansę powalczenia o mistrzostwo.
“I don’t want to finish my career playing at this level, from a team aspect. I want to still be able to compete for championships because I know what I can still bring to any ballclub with the right pieces.”
Takimi wypowiedziami wywiera presję na management Lakers, żeby coś zrobili i zapewnili mu lepsze wsparcie, ale coraz bardziej wygląda na to, że ten sezon w LA jest już stracony. Od razu przypomnę, że nie pojawią się teraz plotki o tym, że LeBron chce transferu, żeby wyrwać się do lepszego zespołu, ponieważ w sierpniu podpisał przedłużenie kontraktu, przez co do końca sezonu nie może zostać wymieniony.
3w4 (15-21) Washington @ 3w4 (13-23) Orlando 1:00
3w4 (14-21) LA Lakers @ 3w4 (17-18) Atlanta 1:30
3w4 (20-16) Phoenix @ 3w4b2b (15-20) Toronto 1:30
(9-28) Detroit @ (15-19) Chicago 2:00
(16-19) Minnesota @ (22-12) Milwaukee 2:00
(20-13) Philadelphia @ (22-12) New Orleans 2:30
(18-17) Miami @ 3w4 (22-12) Denver 3:00
(18-16) Portland @ 3w4 (18-18) Golden State 4:00
(19-18) Utah @ 3w4 (18-15) Sacramento 4:00
SOBOTA
LA Clippers @ Indiana 21:00
Brooklyn @ Charlotte 1:00
Cleveland @ 3w4b2b Chicago 1:00
New York @ Houston 1:00
Dallas @ San Antonio 1:00
3w4b2b New Orleans @ Memphis 2:00
3w4b2b Detroit @ 3w4b2b Minnesota 2:00
b2b Philadelphia @ Oklahoma City 2:00
3w4b2b Miami @ 3w4b2b Utah 3:00
NIEDZIELA
Sacramento @ 3w4b2b Memphis 2:00
Washington @ Milwaukee 2:00
Boston @ Denver 2:00
Wszystkiego dobrego w 2023!
He does his lil dancey dance 🕺 @FanboysMarket | #MFFL pic.twitter.com/6rD139av0Y
— Dallas Mavericks (@dallasmavs) December 28, 2022
Jak najwięcej powodów do takich wybuchów radości i to nie tylko z powodu koszykówki.
Pomijąc fakt, że nie może zostać wymieniony, to gdzie i za kogo by taki trade moze pójść? I czy LBJ ma klauzulę No-Trade?
Ja bym go widział na ostatnie lata kariery w Miami obok Butlera. Nie wiem jak miałby wyglądać taki trade, ale ciężko mi sobie wyobrazić, żeby Lakers zrobili w wakacje ruch który przywróci ich do bycia kontenderem. Szkoda, żeby taki gracz kończył w teamie, który walczy o piłeczki w loterii (dla NOP xD)
Kto może być obrońcą na Lukę?
Koledzy z kadry i parę flaszek