Flesz: Cuda z Luką Donciciem

4
fot. youtube

To pora roku upadków Knicks i cudów. Długie dni przeziębień, dni między świętami a końcem roku, dni, których nie powinno być, dni których nikt nie pamięta.

Przed halą w Dallas stał świeży jeszcze pomnik Dirka Nowitzkiego, w hali był Jalen Brunson ze swoim kontuzjowanym biodrem, wracający do Dallas, które pożałowało mu pieniędzy, ale wracający w jasnoniebieskiej bluzie z Croppa, gdy Luka Doncić szedł po pierwsze 60/20/10 w post-wiltowskiej historii NBA, z podwojeń uciekając podaniami za plecami, czyli jak zwykle.

W pierwszej połowie meczu nad parkietem w akcji Mavericks zawisło podanie.

Leciało już przez dobre trzy metry i niebezpiecznie zbliżało się do biegnącego bokiem boiska Luki.

Ucho, głowa, może bark – gdzieś musiało trafić, odbić się, wylądować na aucie. Taki to był wieczór.

Nagle Doncić usłyszał piłkę i złapał ją natychmiast. Taki to był wieczór.

Bez Brunsona w Comebacku Brunsona kontuzje dłoni – czy zwykły rozcięty palec – trafiły RJa’a Barretta i Dwighta Powella w pierwszych czterech minutach tego grudniowego poświątecznego meczu, w terminarzu zasypanym nimi od świąt do Trade Deadline. Wrócił tylko ten drugi, ale Dorian Finney-Smith nie gra już od tygodnia, więc mamy grudzień i Dallas startuje Christiana Wooda na czwórce.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: LUKA MAGIC SHOW
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (1156): To już nie cud, to reguła

4 KOMENTARZE