Dniówka: Najlepszy podający NBA po raz pierwszy wraca do Sacramento

3
fot. NBA League Pass

Tyrese Haliburton jest najlepszym podającym tego sezonu, a teraz został też pierwszym zawodnikiem w historii NBA, który w trzech kolejnych meczach zanotował łącznie 40 asyst bez straty!

Fantastycznie czyta grę, podejmuje dobre decyzje i obsługuje kolegów niesamowitymi podaniami. Tak jak to zrobił w decydującej akcji meczu w Los Angeles. Nie uległ presji czasu, nie odegrał po prostu to stojącego w rogu Buddy’ego Hielda, tylko znalazł na lepszej pozycji zostawionego bez opieki Andrew Nembharda.

Indiana Pacers zaskoczyli gospodarzy w Crypto Arena, kontynuując swój wyjątkowo dobry początek sezonu. Zamiast tankować znajdują się obecnie w najlepszej czwórce Wschodu, a ogromna w tym zasługa ich lidera. Haliburton przez całe wakacje dużo nasłuchał się, że w Indianie widzą w nim franchise playera i teraz stanął na wysokości zadania. Potwierdza, że warto oddać zespół w jego ręce. Jest agresywniejszy w ataku, szukając swoich rzutów, bo od lidera wymaga się, żeby był najlepszym strzelcem drużyny, ale cały czas przede wszystkim jest playmakerem i najbardziej lubi gdy to koledzy rzucają po jego podaniach. Wszedł na gwiazdorski poziom świetnie balansując rozgrywanie z kończeniem akcji – notuje średnio najlepsze w karierze 19.9 punktów (48/38/85%) i 11.4 asyst.

Rick Carlisle zawsze miał duże wymagania wobec rozgrywającego i w przeszłości miał też przez to wiele trudnych relacji ze swoimi guardami, ale Haliburtona nie może się nachwalić. Mówi, że jest dla klubu darem z niebios. Ten dar załatwili sobie w wymianie z Sacramento Kings, a dzisiaj Tyrese po raz pierwszy odwiedzi byłą drużynę.

Poprzednio, kiedy grał w Golden 1 Center zanotował rekordowe 17 asyst i zupełnie nie spodziewał się, że będzie to jego ostatni występ w barwach gospodarzy. Nie przejmował się szumem plotek przed trade deadline, bo nie brał nawet pod uwagę, że Kings mogą go oddać. Myślał, że spędzi tu kolejne lata, a może i nawet całą karierę. Potem nie ukrywał, że ma żal do Kings. Choć teraz już pewnie jest on mniejszy, bo świetnie odnalazł się w Indianie i od razu dostał szansę przejęcia roli lidera, na co w Sacramento nie mógł liczyć.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE

  1. W zeszłym sezonie po wyjęciu Haliburton’a byłem mega zadowolony (mimo dużego szacunku dla Sabonisa). Już w ostatnich 20+ meczach sezonu dał sporą próbkę swoich umiejętności ale mimo wszystko nie spodziewałem się, że tak szybko będzie w stanie pociągnąć całą młodą drużynę. Bardzo inteligentny “pass first” rozgrywający (myślałem że już tacy nie rosną…) W Indianie panuje przekonanie, że to najlepsze co mogło się trafić od Reggie’go oraz pojawiają się coraz częstsze porównania do CP3 (Point God 2.0?). Wydaje się też, że pod względem mentalności i charakteru również trafili idealnie i jest spora szansa że zostanie z Pacers na resztę kariery (oby!). No i póki co jest też zdrowy, czego od Brogdon’a niestety nie można było oczekiwać.
    Co do pozostałych ruchów transferowych/przebudowy Pacers z zeszłego sezonu i offseason to uważam, że zbyt łatwo/tanio pozbyli się wielu zawodników (no ale nie jestem fanem kolekcjonowania picków). Za to wybór Bena Mathurin’a z 6tką cały czas wygląda jak steal ;]

    0