Dniówka: Pierwsza ćwiartka sezonu prawie za nami

5
fot. youtube.com/@nbaonespn

Pierwsze drużyny rozegrały już swój dwudziesty mecz, co oznacza, że zaraz NBA znajdzie się za pierwszą ćwiartką sezonu.

To nadal bardzo wczesna faza, więc zbyt daleko idących wzniosów jeszcze lepiej nie wyciągać, ale przez ponad miesiąc gry już sporo zdążyliśmy dowiedzieć się o wszystkich drużynach. Przy coraz większej liczbie meczów, zmniejsza się wpływ jednej gorącej serii czy jakiegoś kryzysowego momentu i coraz lepiej można ocenić realną siłę poszczególnych zespół. Widać już, które są najmocniejsze, a które będą w wyścigu po Victora Wembanyamę. Choć cały czas największą grupę stanowią te znajdujące się pomiędzy, pozostające największym znakiem zapytania.

Rok temu do przerwy na Święto Dziękczynienia liderami NBA byli przyszli mistrzowie Golden State Warriors (16-2), a tuż ich plecami znajdowali Phoenix Suns (15-3), którzy ostatecznie zanotowali najlepszy bilans sezonu regularnego. Tak więc w ich przypadku udany początek był dobrą zapowiedzią tego, co wydarzyło się w dalszej części rozgrywek. Ale oczywiście to nie zawsze tak działa. Czwartą drużyną Wschodu o tej porze byli Washington Wizards (11-7), a potem nawet nie znaleźli się w Play-In. Playoffy natomiast zrobili New Orleans Pelicans, którzy początkowo byli jednymi z najgorszych, wygrywając ledwie 4 z 20 meczów. To jeszcze na tyle wczesny moment rozgrywek, że nadal dużo może się pozmieniać. Weźmy chociażby przykład będących na remis Memphis Grizzlies (9-9) i Los Angeles Lakers (10-10). Znajdowali się w tym samym położeniu, ale Grizzlies tak się rozkręcili, że wywalczyli drugie miejsce na Zachodzie, podczas gdy Lakers się posypali i skończyli w loterii. Także Boston Celtics byli wtedy na remis, a więcej było dyskusji o rozbiciu duetu gwiazdorów, niż prognoz nadchodzącego sukcesu.

Obecnie Celtics są wyraźnie najlepszą drużyną (14-4), co właściwie nie powinno dziwić, ponieważ to finaliści, którzy też fantastycznie kończyli poprzednią fazę zasadniczą. Ale mimo wszystko nie oczekiwaliśmy aż tak dobrego startu w ich wykonaniu, po zamieszaniu z trenerem tuż przed otwarciem obozu treningowego i biorąc pod uwagę fakt, że od początku grają bez swojego kluczowego zawodnika. Kiedy Robert Williams poprawi ich obronę powinni być jeszcze lepsi, a już teraz potwierdzają, że są gotowi ponownie walczyć o tytuł. Obawy wobec nich okazały się przesadzone, podobnie jak w przypadku liderów Zachodu. Martwiliśmy się o atmosferę w Phoenix Suns i to, czy ten zespół nadal ma w sobie wystarczająco dużo woli walki… Szybko przypomnieli swoją siłę, a dalej może być jeszcze lepiej, jeśli tylko wreszcie będą w pełnym składzie. Zanotowali 11-6, mimo że ich nowy starter Cam Johnson już po ośmiu meczach został kontuzjowany, a od siedmiu grają też bez Chrisa Paula, nie wspominając o siedzącym w domu Jae Crowderze.

Problemy kadrowe nie przeszkodziły także Milwaukee Bucks i Cleveland Cavaliers w dobrym starcie. Bucks mają w tym momencie drugi najlepszy wynik w lidze 12-5, choć nadal czekają na pierwszy występ Khrisa Middletona, podczas gdy 12-6 Cavs dopiero w 10 meczach mieli do dyspozycji całą czwórkę swoich najlepszych zawodników.

Na Wschodzie wyłania się już wyraźna grupa liderów. Na Zachodzie sytuacja jest dużo bardziej wyrównana. Suns mają tylko dwa mecze przewagi nad dziesiątymi w tabeli (9-8) Dallas Mavericks. To też oznacza, że czołówka nadal jest w zasięgu obrońców tytułu, którzy zanotowali rozczarowująco słaby początek sezonu.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułFlesz: Drabina rookies, albo Re-Draft 2022
Następny artykułWake-Up: Young i Murray zdobyli 83 punkty, ale zlekceważyli Rockets i przegrali

5 KOMENTARZE