O największych nazwiskach tegorocznej wolnej agentury było TUTAJ, natomiast TU pisałem o zastrzeżonych zawodnikach. Teraz czas przejrzeć resztę zawodników, którzy za chwilę znajdą się na rynku. Zaczniemy od najciekawszych guardów.
Jalen Brunson (Mavericks, zarobki w poprzednim sezonie $1.8mln)
Nie jest gwiazdorem i nie wiadomo czy wyrośnie kiedyś na All-Stara, ale niewątpliwie będzie jedną z największych gwiazd tych wakacji. Będzie też zapewne jednym z największych wygranych, zgarniając ogromną podwyżkę. Jeszcze rok temu Dallas Mavericks nie chcieli zaproponować mu przedłużenia kontraktu (mogli dać $56mln/4), a potem rozegrał świetny sezon, stał się kluczową postacią drużyny obok Luki Doncica i teraz będą musieli zapłacić dużo więcej, żeby go zatrzymać. Oczekuje się, że dostanie kontrakt na poziomie $100mln/4. Cenę będą podbijać przede wszystkim New York Knicks, o ile tylko zyskają jeszcze trochę cap space’u albo przekonają Mavs do sign-and-trade. W Dallas zapewniają, że chcą go zatrzymać. Powinni, bo w końcu to ich drugi najlepszy zawodnika, a budują kontendera. Ale będzie to ich dużo kosztowało. Już znajdują się powyżej progu podatku, natomiast po transferze Christiania Wooda mają jeszcze sporo wolnych miejsc w składzie do uzupełnienia. Najważniejszym znakiem zapytania jest jednak to, co wybierze Brunson – walkę o tytuł u boku Luki, czy szansę przejęcia większej roli w innej drużynie?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ciekawa historia z GPII. W październiku 21 był gotów kleić taśmy wideo na zapleczu Chase Center, żeby tylko być blisko drużyny. Po 8 miesiącach teoretycznie może chcieć rozmawiać z innymi i żądać pieniędzy oraz roli, o której jeszcze chwilę temu nie marzył. Interesujące będzie, jak rozstrzygnie dysonans: lojalność-pokusa większego szmalu.
NBA to biznes, o czym się wielu już boleśnie przekonało, więc sentymenty warto by było odstawić na bok. Tym bardziej, że wielkiej kasy to on w swojej karierze jeszcze nie zarobił (chyba, że tata pomaga)
Więcej zarobił niż większość z nas, tata nie musi pomagać :)
Tylko, że “człowiek łatwo przyzwyczaja się do bogactwa” jak to mawiał Greg Lepkie Rączki, to się sprawdza zwłaszcza w przypadku graczy NBA, tych z najbardziej opaloną cerą