Dniówka: Zastrzeżeni wolni agenci

1
fot. YouTube/ESPN

Pierwszego lipca, dokładnie o północy naszego czasu, ruszy w NBA wolna agentura i oficjalnie rozpocznie się dogadywanie kontraktów. Jednak nie wszyscy zawodnicy, którzy znajdą się na rynku będą mogli swobodnie wybrać drużynę i uzgadniać warunki nowej umowy. Dla niektórych wolnych agentów ta „wolność” będzie ograniczona przez status „zastrzeżonego” zawodnika. Dotyczy to przede wszystkim najmłodszych, którzy kończą swój debiutancki kontrakt. Po raz pierwszy w karierze wchodzą na rynek, ponieważ wcześniej nie porozumieli się ze swoją drużyną w sprawie przedłużenia, ale nawet jeśli myślą teraz o przeprowadzce, muszą współpracować ze swoim zespołem, który kontroluje ich sytuację.

Zastrzeżona wolna agentura chroni drużyny przed utratą obiecującego zawodnika, którego wybrali w drafcie, ale równocześnie stawia tego zawodników w trudnym położeniu. Zwłaszcza jeśli nie jest w stanie porozumieć się ze swoją drużyną. Oczywiście w takiej sytuacji może podpisać ofertę z kimś innym i wtedy nawet jeśli ostatecznie zostanie zatrzymany w dotychczasowym miejscu pracy, otrzyma pieniądze jakie wynegocjował. Brzmi nieźle, od razu jednak trzeba zwrócić uwagę, że “zegar dwóch dni” na ewentualne wyrównanie oferty nie wystartuje wcześniej niż po zakończeniu moratorium, czyli szóstego lipca. Tak więc dopiero wtedy podpisanie takiej oferty ma sens. Ale do tego czasu większość drużyn wyda już swoje wolne środki, więc pole manewru jest jeszcze mniejsze. Dlatego jeśli do tego momentu nie uda się znaleźć rozwiązania, potem potrafi to ciągnąć się tygodniami. Przeważnie zaczynają się wtedy publiczne przepychanki, narzekania i straszenie wzięciem oferty kwalifikacyjnej. Innych form nacisku zawodnik już nie ma, żeby wymusić na drużynie poprawienie propozycji kontraktu.

Dlatego też najlepszym rozwiązaniem sytuacji, w której zawodnik i zespół nie potrafią się dogadać, jest znalezienie sign-and-trade. Wtedy gracz dostaje swój kontrakt, drużyna nie traci go za nic i teoretycznie wszyscy są zadowoleni. W zeszłym roku właśnie w ramach takiej transakcji Lonzo Ball przeniósł się do Chicago, a teraz dużo spekuluje się, że sign-and-trade zakończy przygodę Deandre Aytona w Phoenix.

Deandre Ayton (Phoenix Suns)
Będzie jednym z najlepszych zawodników na rynku, a też może stać się jednym z głównych bohaterów offseason, bo jest tu potencjał na długą dramę. W tym momencie przyszłość Aytona to jedna z największych niewiadomych. On oczekuje maksymalnego kontraktu, ale Phoenix Suns nie chcieli zapłacić mu takich pieniędzy rok temu i panuje przekonanie, że nadal mają co do tego poważne wątpliwości. Dlatego Deandre czuje się niedoceniony i wysyła sygnały, że myśli o przeprowadzce. Ale co zrobią Suns? Mogą poczekać aż rynek wyceni ich środkowego i po prostu wyrównać kontrakt. Mogą też poszukać sign-and-trade, próbując pozyskać w zamian innego wartościowego zawodnika. Tylko czy są już gotowi zrezygnować z 24-latka, którego wybrali z jedynką w drafcie? Będzie ciekawie. Wśród drużyn zainteresowanych Aytonem wymienia się przede wszystkim Detroit Pistons, Toronto Raptors i Atlantę Hawks, ale też pojawiają się w tym kontekście San Antonio Spurs czy Indiana Pacers.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

1 KOMENTARZ