Niedawno Pat Riley mówił, że nie wybiera się na emeryturę. Ma dopiero 77 lat, nadal mnóstwo sił i jeszcze co najmniej jedno mistrzostwo do zdobycia. Nikogo tym nie zaskoczył. Nie zostawi przecież Miami Heat. Ale to nie tak, że Riley nie myśli o emeryturze. Od dawna zastanawia się jak będzie wyglądało jego życie, gdy już zostawi koszykówkę i na stałe przeniesie się z Miami do Malibu. Ma nawet konkretne plany. Mijają jednak kolejne lata, a on nie potrafi odejść.
– Kiedy oni będą walczyć, ja będę pracował w ogródku, zbierał świeże warzywa i bawił się z wnukiem – mówi. – Zjemy sobie razem coś pysznego, oglądając mecz w telewizji.
– Masz ogródek?
– W planach. Na razie wszystko zostaje w sferze marzeń, ale widzę go oczami wyobraźni – odpowiada.
Widzi warzywa i Chris w grubych rękawiczkach z łopatką w rękach, ale dostrzega też jeszcze jedną szansę na tytuł. Przez te sprzeczne ze sobą wizje czuje się rozdarty. „MUSZĘ MIEĆ JESZCZE JEDEN – pisze w SMS-ie tuż po rozmowie o ogródku. – I WIEM, ŻE O NIEGO BĘDZIE NAJTRUDNIEJ”.
To Riley sprzed pięciu lat, podczas trudnego dla Miami Heat sezonu 2016/17, po odejściu Dwyane’a Wade’a, w którym rozkręcili się dopiero w drugiej części sezonu i ostatecznie znaleźli się tuż za playoffami.
To fragment tekstu znanego amerykańskiego dziennikarza ESPN Wrighta Thompsona z książki “Cena naszych marzeń. Sportowe biografie bez cenzury”, która będzie miała polską premierę za nieco ponad miesiąc, 27 lipca. W książce znajdują się jego najlepsze artykuły, w tym również o naszej ulubionej tematyce koszykarskiej: o 50-letnim Michaelu Jordanie i nie mogącym odejść na emeryturę Riley’m. Ale to nie są artykuły o koszykówce, to są fantastyczne portrety ludzi, w których przeplata się przeszłość i teraźniejszość.
Z cygara unosi się kręta smużka dymu. Michael ma na sobie eleganckie spodnie i białą koszulę z dyskretnym białym monogramem na mankiecie. Przy pasku nosi plakietkę identyfikacyjną z własnym imieniem i nazwiskiem – w razie gdyby ktoś nie rozpoznał właściciela borykającej się z trudnościami firmy, który w przeszłym życiu był wzorem dla całego pokolenia. Każdy, kto dorastał w latach osiemdziesiątych lub dziewięćdziesiątych, zadrży na myśl, że Michaelowi Jordanowi stuknęła już pięćdziesiątka. Gdzie się podziały te wszystkie lata? Sam Jordan ledwo jest w stanie w to uwierzyć, z trudem przyznaje się sam przed sobą, w jakim jest wieku. Dziś jednak jest w nastroju na wyznania, na jego twarzy widnieje zaś półuśmiech towarzyszący rozważaniom, jak wiele może mi powiedzieć.
– Zawsze myślałem, że umrę młodo – mówi, pochylając się do przodu, żeby zastukać kłykciami o ciemny blat drogiego biurka.
Utrzymywał to przekonanie w sekrecie przed większością ludzi. Fatalistyczna obsesja nie pasowała do wizerunku publicznego, no i trąciła pewnym dziwactwem. Matka się wściekała, gdy próbował z nią o tym rozmawiać. A on po prostu nie potrafił sobie wyobrazić starości. Był zbyt silny, zbyt młody i śmierć wydawała mu się bardziej prawdopodobna niż powolna utrata sprawności. Wszechświat mógł go wchłonąć, ale nie pozwoliłby mu przecież znosić poczucia utraty i porażki wywołanego procesami starzenia. Mógł go wykończyć tragiczny wypadek, ale nie coś tak banalnego jak kruche kolana czy słabnący wzrok.
Miałem już okazję przeczytać kilka rozdziałów, ponieważ dostaliśmy od wydawnictwa Znak literanova treść książki, żeby móc się z nią zapoznać i upewnić, czy chcemy polecić ją naszym czytelnikom. I oczywiście, że będziemy ją polecać. Już kiedy otrzymaliśmy tę propozycję, Maciek stwierdził, że w przypadku Wrighta Thompsona nie ma co do tego wątpliwości.
Potwierdzam, świetnie się to czyta. Nie mogę doczekać się wersji papierowej, bo przy tak dobrej książce najlepiej usiąść, trzymając ją w ręku, zamiast tylko przewijać strony na ekranie telefonu. Więcej napiszemy o niej przy okazji premiery, będziemy mieli też książki do rozdania w konkursie, ale już teraz uprzedzamy, że warto będzie pod koniec lipca udać się do księgarni.
Czekam z niecierpliwością!
Jaram się!
Serduszko
Będzie jakiś rabacik dla członków szóstego gracza ?