Siedem lat pracy na ławce trenerskiej Gregga Popovicha automatycznie kwalifikuje cię do pewnych przywilejów. Nazwisko Ime Udoki regularnie krążyło wokół kolejnych wakatów. Musiał jednak uzbroić się w żelazną cierpliwość, ponieważ potencjalni pracodawcy nie potrafili uznać jego gotowości do pełnienia funkcji pierwszego szkoleniowca. Z czasem ta ignorancja na walory szkoleniowe Udoki zaczęła mu przeszkadzać. Widział w tym pewien przejaw rasizmu, ale nikt mu wprost nie powiedział, że gdyby odcień jego skóry był odrobinę jaśniejszy, swoją szansę dostałby znacznie wcześniej. Nie potrafił tego zmienić, choć działało mu to na nerwy.
Kilku generalnych menadżerów łamało mu serce wycofując się z umowy na ostatniej prostej. Zawsze był ktoś, kto w uzasadnieniu decyzji miał większe kompetencje do pełnienia określonej funkcji. Stało się to dla Udoki wręcz uwłaczające. Po siedmiu latach na ławce Popa, wyrwał się z San Antonio, by najpierw u Bretta Browna, a potem Steve’a Nasha przedstawić swoją kandydaturę w nowym świetle. Decyzja była słuszna…
Wychowanek Portland State zgłosił się do draftu w 2000 roku. Niestety tuż przed selekcją rozwalił kolano, przez co naturalnie wypadł z obiegu. Po powrocie do pełni zdrowia podpisał z Fargo-Moorhead Beez grającymi w IBA (półprofesjonalna liga w USA, istniała w latach 1995-2001), rok później wyjechał do Argentyny i po jednym sezonie wrócił do D-League, gdzie spędził dwa lata. W międzyczasie pakował paczki dla FedEx.
W 2004 roku dostał szansę od Los Angeles Lakers, ale szybko został zwolniony. Przeniósł się do Europy, po czym znów wrócił do D-League, by pod koniec sezonu 2005/06 dołączyć do New York Knicks. Lato przepracował jako zawodnik NBA, po czym we wrześniu NYK zrezygnowali z jego usług. Jego przeżute i wyplute przez kolejne zespoły marzenia ciągle były motywacją. Kilka dni po zwolnieniu przez Knicks, dołączył na obóz treningowy Portland Trail Blazers – klubu z jego rodzinnego miasta. Po paru imponujących sesjach treningowych został pozytywnie zweryfikowany przez sztab Nate’a McMillana, który uczynił go specjalistą od defensywy. Wówczas po raz pierwszy nieposkromiona determinacja Udoki została wynagrodzona. W sezonie 2006/07 rozegrał 75 meczów – wszystkie jako zawodnik pierwszej piątki. Notował średnio 8,4 punktu, 3,7 zbiórki i 1,5 przechwytu trafiając 46% z gry i 40% za trzy.
To był jego najlepszy rok podczas siedmiu lat spędzonych w NBA. Latem 2007 podpisał z San Antonio Spurs, gdzie rozegrał dwa niezłe sezony. Z czasem jednak kariera w NBA zaczęła przygasać. Zaliczył jeszcze występy dla Sacramento Kings i ponownie dla Spurs. Ostatni rok zawodowstwa rozegrał w hiszpańskim UCAM Murcia. Swoją wiedzę na temat koszykówki chciał przekuć w kolejny wybór. Już w latach 2006-2009 prowadził drużynę z AAU (Amateur Athletic Union) w Portland, gdzie dał się poznać jako trener absolutnie bezkompromisowy. Gdy nie potrafił swoim nastoletnim podopiecznym czegoś wyjaśnić, dzwonił po kolegów, z którymi grał jako dzieciak i “na żywym organizmie” uczył ich konkretnych zachowań na parkiecie. Nie wybierał dróg na skróty.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Bardzo dobrze się czytało. Po ostatnich PO w Bostonie i m.in. wyzwiskach Kyriego, nowy trener miał być “kolorowy”. Na szczęście Stevens wybrał Udokę i to kolejna z jego doskonałych decyzji. Ciekawe czy duet Brad- Ime zostanie w Bostonie na lata?