Tatum i Brown przejęli Game 5, Celtics o krok od wielkiego finału

25
fot. NBA League Pass

W piątym meczu Finałów Wschodu wreszcie obejrzeliśmy wyrównany pojedynek przez dłuższy fragment gry i do przerwy nikt nie osiągnął dwucyfrowej przewagi. To była twarda, defensywa walka, w której obie drużyny miały problemy z umieszczeniem piłki w koszu. Ale już w drugiej połowie Boston Celtics mogli liczyć na swoich liderów, podczas gdy wysiłki Miami Heat rozbijały się o kolejne spudłowane rzuty i skończyło się jak zwykle w tej serii. Losy meczu tradycyjnie przesądził jeden, duży run, którym goście uciekli na 20-punktowe prowadzenie.

Na przełomie trzeciej i czwartej kwarty Celtics zanotowali serię 24-2 i są już tylko krok od wielkiego finału, w którym po raz ostatni wystąpili w 2010 roku.

BOSTON @ MIAMI 93:80 (3-2)

Wygląda na to, że przełomowym momentem serii była kontuzja kolana Jimmy’ego Butlera. W połowie Game 3 Heat mieli wysokie prowadzenie, pewnie krocząc w stronę drugiego zwycięstwa, ale potem Jimmy nie wrócił do gry i Celtics zaczęli przejmować kontrolę. Jeszcze wtedy ich comeback Heat udało się odeprzeć, ale teraz przegrali już po raz drugi z rzędu i znowu nie byli w stanie nic wymyślić w ataku. W obu meczach nie przebili się przez 82 punkty i skuteczność 34%, bo mimo że Butler grał, nie jest to już ten Jimmy Buckets, który jeszcze przed chwilą był jednym z najlepszych zawodników tych playoffów.

Na początku czwartej kwarty Butler próbował coś zrobić, żeby zatrzymać run gości (10-0 na finiszu trzeciej kwarty) i poderwać zespół, ale najpierw nie dorzucił piłki do obręczy zza łuku, a za chwilę przerzucił próbę z midrange. Tymczasem po drugiej stronie rozstrzelali się Jaylen Brown i Jayson Tatum, trafiając kolejne trójki i zdobywając pierwsze 14 punktów dla Celtics. W tym momencie mecz się skończył.

Za chwilę jeszcze Brown dobił rywali efektownym dunkiem.

Heat od samego początku mocno pudłowali, ale w pierwszej połowie w grze trzymały ich zbiórki w ataku, dzięki którym zdobyli 16 punktów drugiej szansy, a także wymuszanie strat, które przełożyli na 12 punktów. Jednak po przerwie nie zanotowali już żadnego przechwytu, Celtics wygrali walkę na tablicach i zdominowali strefę podkoszową. Wypychali gospodarzy na dystans, zmuszając do kolejnych nieskutecznych prób z dystansu.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułPrzed Game 5 Finałów Wschodu
Następny artykułMiędzy Rondem a Palmą (1100): Dzień Madki

25 KOMENTARZE

  1. Jimmy na jednym kolanie niewiele jest w stanie zrobić. Wygląda na to, że jego uraz rzeczywiście był punktem zwrotnym tej serii.

    Bez jego dobrej gry, bardzo trudno patrzy się na Heat w ataku.

    W przypadku Celtics sama obecność na boisku TimeLorda i Smarta daje bardzo dużo. Nieważne jak mocno dokuczają im urazy.

    Najprawdopodobniej Boston zamknie u siebie w piątek serię, nie sądzę żebyśmy wrócili jeszcze do Miami.

    0
  2. Kontuzja Jimmy’ego odebrała szanse Heat, ale mimo wszystko te playoffs w ich wykonaniu troszkę rozczarowały.

    Zbyt często mieli okresy przestojów kiedy nie mogli punktować przez kilka minut a przeciwnk robił run (działo się to nie tylko w tej serii).
    Rezerwowi nie wyglądają już tak fajnie jak w RS (niezdrowy Herro też tutaj nie pomógł) no i chyba największy zawód – drugi rok z rzędu – Bam.
    Super obrońca na switch’ach, ale mający wyraźne problemy z graczami o podobnym sobie atletyzmie, co kończy się tym że czasami przechodzi zupełnie obok meczu.

    Teraz trzeba mieć nadzieję, że Celtics podkurują się nieco bo mają większe szanse postawić się Warriors niż-ci-Heat.

    0
  3. Każdy mecz w tej serii kończy się prędzej czy później przewagą +20 jednej z drużyn. Heat i Celtics żyją seriami punktowymi, nie potrafią regularnie być w meczu, nawet gdy nie wpada, co jest domeną klasowych zespołów. W drugiej serii Warriors na zaciągniętym hamulcu punktują osamotnionego Doncica. To naprawdę jeden z najniższych poziomów gry w ostatniej dekadzie. Pedro, KD, tęsknię i smutno bez was dziadersi!

    0
    • Też miałem taką myśl, że jesteśmy teraz w takich iverson’owskich czasach kiedy stara gwardia odeszła/odchodzi do lamusa a młody narybek, który będzie trząsł ligą w przyszłości musi dopiero obrosnąć w tłuszczyk (nie dotyczy Luki) i dostać wsparcie managementu abyśmy mieli tutaj jakieś epokowe ekipy.

      Boston wydaje się być najbliższy tego.
      Jeden rok dłużej w lidze Tatuma i jeden dobry wingman na ławkę.Najlepiej ktoś w typie Batuma.

      0
  4. Cichym bohaterem jest Derrick White, grał świetnie w obronie i rozkręcił atak gdy na początku Celtics nic nie mieli w ataku. Tatum cały sezon pod Udoką pracował nad dzieleniem się piłką. Gdy obie drużyny grały nieskutecznie to odegrania Tatuma rozpoczęły run, który zamknął mecz.

    0
  5. Ta seria to takie trochę zmagania dwóch truposzy – wygrywa ten, którego zwłoki mniej cuchną.
    Strasznie są poobijani i jedni i drudzy.
    Tatum gra z ewidentnym bólem prawego barku.
    Robert Williams na jednym kolanie.
    Marcus Smart na jednej kostce.
    Tyler Herro nie gra.
    Jimmy Butler na jednym kolanie.
    Max Strus na jednej nodze.

    Boston jest wyraźnie lepszą drużyną w tej serii, ale czy wystarczy im zdrowia?
    Taka już jest niestety NBA – czasem tytuł wygrywa ten, kto dotrwał do finałów w lepszym zdrowiu.

    0
  6. Gdy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem zobaczyłem jak K.Lowry ledwo doskakuje do siatki pomyślałem – hoho,to będzie “jego mecz”.Idealnie odzwierciedlił moje przewidywania,popełnił wielkie 0.Sztab Miami powinien rozważyć czy jest sens wystawiać go w ogóle na boisko,czy nie oddać większych minut Vincentowi czy nawet Martinowi,co byłoby z większą korzyścią dla zespołu.Sam hart ducha i determinacja Kyle’a serii nie wygra.

    0
    • Nie chciałem tego pisać, żeby znowu nie było, że się czepiają sędziów, ale masz rację. Niemal każda jego zasłona na szczycie kończy się położeniem dwóch rąk na obrońcy i popchnięciem. W tym meczu nie dostał za to gwizdka, ale to są sytuację 50/50 i równie dobrze może dostać 2-3 ofensy w kolejnym.

      0