Walka o przetrwanie w Finałach Wschodu. Butler i Smart planują grać, ale nie tylko oni nie są zdrowi

4
fot. NBA League Pass

Miami Heat zostali upokorzeni na własnym parkiecie w drugim meczu Finałów Wschodu. Nie ukrywali tego. Dostali bolesne lanie, a przecież są drużyną, która szczyci się swoją nieustępliwością i walecznością. Ich duma została podrażniona. Tym bardziej nie mogli się doczekać kolejnego spotkania, żeby móc się poprawić i odpowiedzieć. Było pewne, że na Game 3 wyjdą z dużo większe energią, determinacją i tak się właśnie stało. Powtórzyli to, co zrobili w trzeciej kwarcie meczu otwarcia i przez pierwsze 12 minut absolutnie zdominowali Boston Celtics po obu stronach parkietu (39-18).

To była dopiero druga w tej serii wygrana kwarta Heat. Też jedyna wygrana przez nich w tym meczu, ale to wystarczyło, żeby zanotować drugie w serii zwycięstwo. W dalszej części udało im się przetrwać comeback gospodarzy, którzy na starcie nie potrafili dorównać ich intensywności. Celtics świetnie zdawali sobie sprawę, że żądni rewanżu Heat będą chcieli zacząć od mocnego uderzenia. Ime Udoka mówił po meczu, że wcześniej nie tylko on zwracał na to uwagę. Również weterani podkreślali kolegom, że muszą przygotować się na bardziej fizyczną grę rywali. Mimo to, gospodarze dali się zaskoczyć. Ugięli się pod presją defensywy Heat, nie odpowiedzieli od razu i pozwolili im uciec, a potem już nie dogonili. Choć mieli kilka okazji, żeby obrócić ten mecz na swoją korzyść.

Jeszcze zanim Jimmy Butler wypadł z gry, Celtics zaczęli zmniejszać straty na finiszu pierwszej połowy. Potem heroiczny powrót Marcusa Smarta wyglądał jak moment, który może stać się największą historią i pomóc gospodarzom przejąć momentum. A na koniec jeszcze zrobili run, przybliżając się na jeden punkt…

Heat wszystko to przetrwali. Dowieźli zwycięstwo do końca. Tym imponującym startem zapewnili sobie duży – i jak się okazało wystarczający – margines błędu. Przetrwali kontuzję Butlera, ponieważ mieli Kyle’a Lowry’ego, który grał dużo lepiej niż kiedy poprzednio wracał w serii przeciwko Sixers. Prowadził atak, pilnował Smarta i też widział co robić na finiszu. To on zdecydował, że zagrają pin-down dla Maxa Strusa, który trafił kluczową trójkę. To również Lowry chwilę później zaliczył dagger-przechwyt. Przetrwali kontuzję Butlera, ponieważ mieli też Bama Adebayo, który wreszcie w tych playoffach wyglądał jak All-Star. Przetrwali, bo mają długą ławkę i po sprawdzeniu najpierw innych opcji, Erik Spoelstra miał jeszcze w zanadrzu Victora Oladipo. W poprzednich meczach grał on słabo, a teraz w drugiej połowie wszedł i przyłączył się do tej intensywnej obrony, pomagając Heat w ustanowieniu klubowego rekordu przechwytów.

Heat przetrwali, bo znowu byli tym nieustępliwym zespołem i nie przestali walczyć. Pozostaje jednak pytanie, czy podobnie jak w tym meczu, będą w stanie przetrwać resztę serii?

Butler zamierza dzisiaj wyjść na parkiet w TD Garden, ale jeszcze będzie musiał dostać zielone światło od lekarzy. A nawet jeśli zagra, czy dokuczające prawe kolano pozwoli mu grać na jego normalnym poziomie? To jest coś, z czym zmaga się od pierwszej rundy, kiedy opuścił ostatnim mecz serii z Hawks. Po kilku dniach przerwy zdominował potem pojedynek z Sixers i też świetnie zaczął Finały Wschodu, ale już w Game 3 kolano go spowolniło i w przerwie sztab medyczny uznał, że nie powinien grać dalej.

Trudno przewidzieć jak te problemy odbiją się na jego dalszej dyspozycji, ale będzie próbował grać. Tak samo jak jego koledzy. PJ Tucker opuścił drugą połowę poprzedniego meczu z kontuzją kolana, ale nie było nawet mowy o tym, że może nie pojawić się w Bostonie. Jest nie do zdarcia. Mimo kolejnych problemów zagrał świetnie – najwięcej w tych playoffach 17 punktów, 7 zbiórek, 3 przechwyty i jeszcze obrona Tatuma. Lowry także grał dobrze, choć mimo kolejnych prawie dwóch tygodni przerwy nadal nie jest zdrowy. Już w pierwszej kwarcie schodził do szatni, żeby sztab medyczny mógł zająć się jego ścięgnem podkolanowym i w Miami muszą mocno trzymać kciuki, żeby tym razem jego noga wytrzymała.

Na liście poobijanych zawodników Heat znajduje się również Tyler Herro, który ma jakiś problem z udem. W Bostonie sytuacja nie wygląda wcale lepiej. Może lista kontuzjowanych jest nieco krótsza, ale też Udoka ma krótszą ławkę do dyspozycji. Dlatego teraz kluczowe dla losów serii jest to, komu uda się przetrwać i lepiej poradzić z tymi kontuzjami. Nie tylko pod względem dostępności zawodników, ale też ich gry mimo urazów. Kto przy tych wszystkich problemach zachowa więcej energii, bo na razie wygrywa zespół, który danego dnia zagra z większą intensywnością.

Kontuzja Smarta wyglądała początkowo jak coś, co może nawet zakończyć jego występy w Finałach Wschodu. Na szczęście nic sobie nie uszkodził i zaskakująco szybko wrócił do gry, ale to nie zmienia faktu, że mocno skręcił kostkę. Po meczu była opuchnięta. Warto przypomnieć, że na zakończenie poprzedniej rundy też był w stanie dograć mecz do końca mimo kontuzji, a potem opuścił pierwszy pojedynek w Miami. W Bostonie mają nadzieję, że intensywna praca sztabu medycznego pozwoli mu dzisiaj wystąpić. Na razie jest pod znakiem zapytania. Tak samo jak Robert Williams, który już do końca playoffów będzie musiał radzić sobie z bolącym kolanem. W jego przypadku wszystko zależy właściwie od dnia, jak się akurat będzie czuł, więc dopiero przed meczem będzie wiadomo czy uda mu się zagrać. W poprzedniej rundzie Celtics poradzili sobie pod jego nieobecność, ale dużo łatwiej byłoby im teraz, gdyby do minimum mogli ograniczyć trzymanie Daniela Thiesa na parkiecie. Niemiec jest ich najbardziej minusowym zawodnikiem serii (-36 w 37 minut, Robert jest +18 w 48min).

Na końcu poprzedniego meczu urazu doznał także Jayson Tautm, ale to nie było nic poważnego. Wrócił do gry, będzie też grał dzisiaj i będzie zdeterminowany, żeby zaprezentować się dużo lepiej. Sam przyznał, że jego ostatni występ był nie do zaakceptowania. Nie tylko w drugiej połowie nic nie trafił, nie tylko popełnił w sumie aż 6 strat, ale nie przyszedł do gry od samego początku. Kiedy Heat dominowali w pierwszej kwarcie, lider gospodarzy miał same zera w rubrykach punktów, zbiórek i asyst. Warto przypomnieć, że także w poprzedniej rundzie Tatum miał fatalny Game 3. Wtedy też zdobył tylko 10 punktów i wtedy również Celtics przegrywali 1-2. Ale już w trzech następnych meczach rzucał po 30 punktów, a Celtics przejęli serię, dlatego są przekonani, że teraz też odpowiedzą. W starciu z obrońcami tytułu pokazali, że potrafią poradzić sobie z tym playoffowym rollercoasterem i wychodzić z dołków.

Game 4 dzisiaj o 2:30.

Poprzedni artykułWarriors ziewają do 3-0 na Luce, będą faworytem Finałów
Następny artykułKolejny run na otwarcie meczu, kolejny blowout Celtics i remis w serii

4 KOMENTARZE

  1. Must win dla Celtics.
    Nie wierzę w odrobienie strat z 1-3 z perspektywą 2 meczy w Miami.

    Boston w zasadzie całe te PO wygląda, jakby zaraz miał się rozsypać zdrowotnie. Jakby już zaraz, już za chwilę na długie tygodnie mieli wypaść Smart, Robert Williams, Horford czy Brown.
    I za każdym razem, poobijani jakoś zbierają się do kupy i wychodzą na kolejny mecz.
    Mam nieodparte wrażenie, że nie dadzą rady. Na koniec zabraknie im tego zdrowia. Zabraknie jakości z ławki. Granie krótką rotacją niemal od połowy RS wyjdzie im bokiem.

    Absolutnie kluczowy mecz z punktu widzenia Celtics. Wygraj albo jedną nogą jesteś już na wakacjach.

    0