Giannis Antetokounmpo dał sobie głupio zabrać piłkę na początku obydwu połów i nie trafił 21 rzutów w pozostałych minutach. Nie trafił za trzy, nie trafił kilka razy z półdystansu, nie trafił aż pięciu rzutów wolnych, kilka razy nikogo wcale nie było z boku, gdy nie trafił nad obręczą. Raz miał niegwizdnięty goaltending, raz beznadziejnie głupio wpadł w Tatuma w trzeciej kwarcie i miał już cztery faule, innym razem popełnił bardzo prosty błąd kroków, a to jak bardzo próbował zrobić chyba in-and-out kozioł lewą ręką, to jak bardzo chciał kozłować w lewo, w ogóle to ile razy kozłował w tym meczu, to trochę jednak kojarzyło się z lipcem w lidze letniej czy październikiem w Tokio, a w najlepszym wypadku z meczami Milwaukee z dawnych lat. A jednak poziomy Jaylena Browna były momentami niewyimaginowalne. Wszyscy widzieliśmy co się stało. A było podejrzenie w jego lite 22-23-23-22 serii z Brooklynem, że poprzeczka się kiedyś podniesie i dopiero wtedy trzeba będzie spróbować zapomnieć o niedoleczonym kolanie, zamiast korzystać z rozlicznych błędów i lilipuciego stanu przeciwników.
BOSTON 89, MILWAUKEE 101 (0-1)
Nie wiem co do końca myśleć o tym meczu dwanaście godzin po jego zakończeniu, bo od końcówki pierwszej kwarty, kiedy trochę z niczego 10-0 run Bucks odmienił dzbani początek mistrzów – 7 strat w 8 pierwszych minut – i zakłócił tym samym generalny laidback Bostonu, kiedy Bucks nic tylko korzystali w szybkim ataku z błędów Bostonu w jego nieszybkim ataku, kiedy to już szło dla Milwaukee w drugiej, zacząłem zapisywać sobie zdanie o nabytej pewności mistrzów, o różnicy między mistrzami a pretendentami, o całej tej tajemnej wiedzy zdobytej w drodze do tytułu, o tej afirmacji, o której do końca raczej nie mamy pojęcia, ale potrafimy ją sobie jako tako wyobrazić i która pozwala grać Milwaukee z pewnym przekonaniem o tym co się robi. Czy pełnym? Nie wiadomo. Ale zapisywałem cały czas i cały czas to samo zdanie – kiedy Antetokounmpo stopowany był przy obręczy, kiedy czyhał na niego Robert Williams III, który powinien współdzielić z nim każdą minutę, kiedy nagle piłka bezczelnie pchana była do Bobby’ego Portisa i Boston już wiedział, że nie ma szans – i wokół mnie siedzieli ludzie, raczej niezachwyceni poziomem, raczej czekający na Moranta z Curry’m, wszystko się niezręcznie dłużyło, a ja nie mogłem powiedzieć nic błyskotliwego o tym co się dzieje, tylko wwiercałem się coraz mocniej i mocniej długopisem w kartkę i później już przy 92-75 dodawałem tylko różnego rodzaju podkreślenia, jedną kreskę, dwie, trzy, potem szlaczek na dole, dodałem wreszcie obramowanie, je też zakreśliłem podwójnie, “mistrzowie, mistrzowie, mistrzowie”, ale jednak tak głęboko ssać jak Jaylen Brown wczoraj ssał, to nie wypada, nie?
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tak Maćku.
I dlatego – choć nie jest MVP- to jest najlepszym graczem w lidze.
Bardzo dziwny mecz. Napewno nie można opierać na nim sądu na całą serię. Powiedziałbym- mecz błędów i niemocy.
Ja mam inne wrażenie.
Giannis może być już nie do zatrzymania w Playoffs, jak niedawno James, a wcześniej Shaq czy Jordan.
I nie ma wielkiego znaczenia czy obok gra Middleton czy Grayson Allen.
To był jego przeciętny mecz, na wyjeździe, przeciwko drużynie w pełnym gazie a wyrzucił ich z hali.
Dosłownie.
Szanuje za dwa chyba najdłuższe dwa zdania wielokrotnie złożone w historii 6G z akapitu pod wynikiem.
A co do meczu to rzuciła mi się w oczy bezsilność Bostonu – Bucks, mimo pewnej niedokładności, mieli to pod kontrolą.
Boston po sweepie Nets chyba myślał, że boga za nogi złapał, skoro udało się zatrzymać KD, no ale Grecki Bóg ma jednak inne zdanie w temacie, śmiesznie to momentami się oglądało, jak Tatum machał rękoma w bezradności, Brown schowany, Smart szarpiący i co raz łapiący nowy uraz, a tu miszczowie na wyjebce i na pół gwizdka sobie wzięli, co chcieli
Chick Hearn
“Mówię do Państwa z Bostonu, pięknego miasta fasolarzy.”
Przed meczem obejrzałem sobie wczoraj raz jeszcze 7 odcinek “Lakers: Dynastia zwycięzców” i zastanawiałem się kogo od zawsze systemowo bardziej nie lubię: Złotych Chłopców czy może Celtics.
Chyba jednak bardziej Bostonu.
Jerry West
“Paul Revere powinien był zaspać, wtedy Brytole spaliliby tą dziurę do gołej ziemi.”
Bałem się trochę przed tą serią, że Jannis będzie w niej samotnym wojownikiem, bez Middletona, który w playoffach od zawsze byłprzy nim w trudnych momentach. Ale niepotrzebnie.
Jrue przyszedł do serii i prawdopodobnie, tak jak pisał Maciek, skończy ją jako minimum trzeci najlepszy gracz.
A z Bobbym w s5 Bucks są po prostu wielcy i silni.
Milwaukee w 5.
No może w 6.
Paul Westhead
“Spokojnie, oddychamy, a teraz wszyscy razem powtarzamy: jebać Boston. Nie przegramy tego meczu, macie ich rozpierdolić.”
Na razie liderzy Celtics wyglądają jak chłopcy grający z dorosłymi.
Same here :)
Podczas rozgrzewki cały czas miałem przed oczami scenę ze szczurem i Nixonem oraz prezent od Auerbach’a.
Tylko Larry’ego brakowało.
Fuck Boston!
Tak naprawdę ta jedna scena jak sam sobie Giannis rzuca o tablice na alley-opa mogłaby posłużyć za cały komentarz do tego meczu.
ostatnio duzo gadania bylo na temat awansu Tatum’a do top5 ligi, top5 placzkow chyba…, po kazdym nieudanym zagraniu wzrok blagalny do sedziow zeby cos pomogli zamiast cos pociagnac swoj zespol
Top płaczków:Wypisz, wymaluj piszesz o Embidzie, a on podobno ma być mvp
Celtics okrutnie sprowadzeni na ziemię. Giannis był bardzo dobrze broniony (9/25 z gry) , ale to rozgrywał i dzielił piłką – miodzio.
To jaki progres zrobił na przestrzeni lat w tym elemencie jest cudowne.
Znakomita defensywa z obydwu stron. Sędziowie też pozwoli na twardą grę, co cieszy, tak powinno być w PO.
Nie ma co jeszcze wyciągać daleko idących wniosków, ale mam większą wiarę po tym meczu, że uda się Celtów przejść.
Zdumiewająca bezradność Celtics w tym meczu. Jakby nagle ktoś cofnął czas i znowu była końcówka 2021 roku, kiedy to Boston nie miał kompletnie rytmu w ataku, Tatum forsował głupie rzuty na siłę i nie dzielił się piłką.
Jeden jedyny Al Horford zagrał na swoim normalnym poziomie w tym meczu.
Jaylen Brown albo nie jest zdrowy, albo jest taką samą mentalną pizdą jak KAT czy Ben Simmons.
Smart potwornie poobijany w tym meczu, chwilami ledwo chodził.
Ławka Celtics genrealnie jest kiepska od wielu lat – tu tylko mieliśmy kolejny przykład. Drużyna marząca o finałach NBA ma na ratunek Peytona Pritcharda i Daniela Theisa. Serio?
Bucks pokazali doświadczenie, ambicję, jakość i pewność siebie.
Boston był po prostu spanikowany i kompletnie nie miał pomysłu jak wbić się pod kosz.
A za 3pkt to oni nigdy wybitnie nie rzucali.
Rewelacyjny Jrue Holiday był dla mnie MVP tego meczu.
Ze wszystkim się zgadzam, ale akurat ławka w tym sezonie czyli Grant Wiliams, White, Pritchard trafiający ponad 40% za 3 w sezonie i Theis to jest niezły zestaw grajków.
Jeden mecz. Nie warto przereagowywać :)