Sixers rozpoczynają serię w Miami bez Embiida, tylko Harden może ich uratować

4
fot. AP Photo

Philadelphia 76ers odpowiedzieli przy rosnącej presji po dwóch kolejnych porażkach i zamknęli serię w Toronto efektownym blowoutem.

Po trzech kwartach mieli 21-punkową przewagę i już nie pozwolili rywalom na próbę pościgu. Ale mimo że kolejne minuty mijały, a oni utrzymywali wysokie prowadzenie, Doc Rivers nie spieszył się ze ściągnięciem starterów na ławkę. Wolał mieć pewność, że już nic przewidywalnego się tu nie wydarzy, żeby nikt mu potem znowu nie zarzucał, że jego drużyna oddała zwycięstwo na finisz. Ale ponownie trener znalazł się w ogniu krytyki, ponieważ Joel Embiid opuścił parkiet za późno. Dopiero na cztery minuty przed końcem, przy +29. Zaraz po tym jak został uderzony łokciem w twarz przez Pascala Siakama, a w konsekwencji wyeliminowany z udziału w pierwszych meczach półfinału Wschodu.

Embiid ma ogromnego pecha. Zawsze w playoffach coś musi mu się przydarzyć. Już grał z kontuzjowanym kciukiem, który będzie musiał zostać zoperowany w wakacje, a teraz jeszcze doszło do tego złamanie oczodołu i wstrząśnienie mózgu. Nie pojechał z drużyną do Miami, ale panuje optymizm, że będzie w stanie zagrać, kiedy seria przeniesie się do Filadelfii.

Może wróci. Póki co, Sixers zaczynają drugą rundę bez swojego lidera, najlepszego strzelca (26.3 punktów w playoffach) i najważniejszego obrońcy (bez niego w playoffach tracą średnio 10 punktów na sto posiadań więcej).

Niestety kontuzje mocno popsują tę serię. Miami Heat również będą osłabieni, ponieważ Kyle Lowry ciągle nie wyleczył kontuzji ścięgna udowego, która wykluczyła go już z dwóch poprzednich meczów. Dziewięć dni przerwy nadal nie wystarczyło i nie wiadomo kiedy będzie gotowy do gry.

Dla Heat to także spory problem, zwłaszcza w pojedynku z guardami Sixers, ale Lowry nie jest ich najważniejszym zawodnikiem. W Miami mają też dużo większy margines błędu, bo Erik Spoelstra dysponuje długą ławką, z której fantastycznie potrafi korzystać. Robił to przez cały sezon, co chwile zmagając się z nieobecnościami swoich starterów i również w playoffach zdążył już o tym przypomnieć. Wyciągnął Victora Oladipo, który przesiedział na ławce trzy pierwsze mecze, po czym w dwóch kolejnych odegrał kluczową rolę i z nim na parkiecie drużyna była +35. Do tego Gabe Vincent jak zwykle okazał się solidnym zastępstwem dla nieobecnego Lowry’ego. Więcej też zaczął grać Caleb Martin zamiast Duncana Robinsona (który rozpalił się w meczu otwarcia, ale potem stracił ten ogień), gdy Heat potrzebowali wsparcia w defensywie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułZamieceni przez mistrzów
Następny artykułSuns Dallas, czyli życie po LeBronie

4 KOMENTARZE