Celtics zaraz zesweepują Nets Bruce’a Browna

14
fot. AP

W trzeciej kwarcie meczu nr 3 widać już wyraźnie było kto jest lepszą drużyną. Kto podaje lepiej, kto rzuca lepiej, broni i zbiera lepiej. Jest przede wszystkim lepiej zorganizowany we wszystkim co robi w sporcie, który, jak James Naismith zamierzył, w końcu po coś jest drużynowy.

Nieopowiedzianą historią w końcu też jest przecież to, że Brad Stevens sprowadził Ime Udokę wprost z ławki asystentów Steve’a Nasha. Nowy trener Celtics znał lepiej nawet niż ja – oddany i namiętny krytyk – tę niezręczną prawdę o tym, że chudy Kevin Durant nie jest już tym samym graczem jakim był, że ma kłopoty z siłą i z balansem, kiedy jest pod presją, a już wszyscy za to wiedzieliśmy o tym, że przebiegu brakuje tym Nets, żeby mogli podeprzeć się i znaleźć rozwiązania inne, niż teraz-ja-spróbuje-rzucić-na-tobie-punkty.

Wrócił Robert Williams III i wszedł jeszcze z ławki rezerwowych, za to zdecydowanie najlepszy gracz tej serii Jayson Tatum rzucił 39 punktów i ukradł 6 piłek, Jaylen Brown dodał 23 punkty i Boston wymusił aż 21 strat Brooklynu, z których w dodatku rzucił aż 37 punktów.

Aż 37, bo w trzecim meczu tej nierównej serii Nets byli już zrezygnowani i nie wracali się po prostu do obrony. Byli drużyną złamaną, kręcącą kolektywną głową. Gracze odwracali od siebie wzrok, jak robią to ci, którym ukręcono łeb.

BROOKLYN 103, BOSTON 109 (0-3)

Celtics prowadzili już 103-88 na cztery minuty przed końcem, zanim ostatni zryw Nets tylko zmniejszył wynik. Mecz w crunchtime cały czas był na dwa lub więcej posiadań różnicy, Celtics to mieli i co by o Nets nie mówić, Boston jest o klasę lepszy i w dodatku Jayson Tatum – 24 asysty w tej serii – mija właśnie Kevina Duranta na liście najlepszych graczy w tej lidze i już nie wiem jak zaborczych matek KD potrzebuje w moim podcaście, czy wśród swoich obrońców, żeby powiedzieć, że to ten sam gracz, jakim był przed kontuzją Achillesa.

Celtics po prostu są lepsi. Po to bronisz, po to uczysz się bronić, żeby wygrywać takie mecze jak ten. Bo obrona podróżuje i dzięki niej możesz wygrywać mecze, kiedy nie rzucasz na swoich koszach. Dlatego walczysz, by mieć ją w tym magicznym Top-11. To jest tak proste, ale po to się właśnie broni. Kto bronił razem ten wie. Kto nie bronił, nie wie o czym mówi.

Z rzadka tylko Nash potrafił ustawić swój niezgrany ze sobą skład w ustawienia typu 1-4 flat, w których mający potężne kłopoty Durant miał piłkę na szczycie i pozostali czterej gracze byli pod linią końcową – dwaj w rogach – tak żeby trudniej było go podwoić. Na palcach jednej ręki można policzyć takie posiadania. Jak i te, gdy Durant urywał się po zasłonie bez piłki. Choć nie – takich to prawie w ogóle nie ma. To wszystko znamionuje to, jak daleko w procesie są Nets za Bostonem i jak kluczowy jest proces.

Durant rzucił tylko 16 punktów z tylko 11 rzutów. Zatrzymany i skutecznie zniechęcony do gry wcale nie próbował rozbić głowy o podwajającą i pacyfikującą go obronę. Dlatego miał 8 asyst, ale ma już też aż 17 strat po trzech meczach, po pięciu w trzecim meczu. Co gorsza, mnóstwo z tych strat w tej serii to są “live-straty”, takie, gdy piłka zostaje w korcie. Są to po prostu przechwyty, przechwyty jednego z najlepiej skonstruowanych i prowadzonych defensywnie składów, jakie widzieliśmy od czasu Celtics 08′.

Kyrie Irving rzucił tylko 16 punktów z 17 rzutów, poszedł w 0/7 za 3, jedna z nich – z kozła – odbiła się milikiem jakieś 30 cm od obręczy, trafiła w deskę i spadła tak jak spada ptak z pióropuszem na czubku głowy. Nie ma LeBrona Jamesa, żeby to uratować. Nie ma Stepha Curry’ego i Draymonda Greena, żeby to uratować.

Dla Nets 26 punktów rzucił znakomity w tej serii Bruce Brown, który zarabia sobie na nowy kontrakt, bo w lato będzie wolnym agentem. Bo Nets nie dali mu wcześniej kontraktu, licząc na to, że sprowadzą jeszcze Bóg wie kogo.

To już jest do zaorania. Tu nie ma już za bardzo co nowego pisać i o czym nowym mówić. Wszystko już zostało napisane. You are what your record says you are.

Mecz nr 4 odbędzie się.

14 KOMENTARZE

  1. Nets to są po części podobny casus do Lakers.
    Ekipa starych i spranych gwiazd, które wszystko co najlepsze w swojej grze mają już dawno za sobą.

    Jestem zdumiony, że Celtics tak ich jadą. Jeszcze rok temu Boston przegrywał co rusz z Nets i wygladało to na fatalny match up dla Celtics.
    Jayson Tatum jeszcze pół roku temu wyglądał jak kiepska podróbka Kobe Bryanta, oddawał miliony wymuszonych i niecelnych rzutów, nie dzielił się piłką i cały atak Bostonu był potwornie drętwy. Co za metamorfoza.

    No to mamy pozamiatane i z potencjalnie najciekawszej serii w PO zrobił nam się kandydat do sweepa.

    0
    • Durant w tej serii jest zduszony i fizycznie to już nie ten sam gość, ale raczej jest za wcześnie, żeby go skreślać. Jeśli trafi do zespołu gdzie będzie normalny rozgrywający i będzie wychodził po piłkę po zasłonach, to spokojnie może rzucać po 25 punktów w meczu. On dalej to ma.

      0