Wymęczone zwycięstwo Bucks na otwarcie serii

2
fot. AP Photo

Milwaukee Bucks rozpoczęli od zwycięstwa swoją drogę po obronę tytułu.

Daleko jednak było tu do mistrzowskiej koszykówki. Nie był to ładny mecz, co jest delikatnie powiedziane. Ale gospodarze przetrwali comeback Chicago Bulls i wymęczyli tą wygraną w czwartej kwarcie, w której przez pierwsze sześć minuty obie drużyny łącznie trafił zaledwie trzy rzuty z gry. Na koniec jednak styl nie ma większego znaczna, bo liczy się tylko 1-0 serii.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułBuzzerbeater Tatuma w ciężkim dniu Duranta
Następny artykułKiedy Pelicans myśleli, że wrócili do gry, pojawił się Point God

2 KOMENTARZE

  1. Szczęka mi opadła jak Donovan zdjął Caruso przy styku na 5,5 minut do końca i wpuścił LaVine’a. W tym momencie Bucks nie byli w stanie zrobić niczego w ataku, Caruso dominował w obronie i ten run 8-0 właśnie zaczął się od tego momentu – wrócił po 6 z rzędu straconych, ale momentum has shifted.

    Nie mam w lidze większej dysproporcji w lubię – nie trawię gracza jak Caruso i LaVine, bo ten drugi zdążył jeszcze daleką trójką zabić ofensywę.

    Brawo Billy

    0