Między Rondem a Palmą (1065): Przepływa cicho łódź buraków cukrowych

7
fot. Oskar Pilch po przeróbce

Dziś w Palmie rozmawiamy o wszystkich wydarzeniach Weekendu Gwiazd 2022, o reperkusjach kontuzji Anthony’ego Davisa i o tym czy my nosimy wodę za Amerykanem.

Sprawdzamy nasze koszmary senne, moje poziomy nastrojów prowojennych i aktualny poziom wiedzy zNYKa o celebrytach w dzisiejszym meczu All-Star.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułWake-Up: Embiid lepszy od Giannisa. 49 punktów Luki. Miesiąc przerwy AD
Następny artykułFlesz: Dlaczego Embiid jest najbardziej utalentowanym graczem w NBA

7 KOMENTARZE

  1. Maćku, dziękuję za całego ziemniaczanego serduszka za wątek słonych przekąsek. Nie ukrywam temat mi bliski – co tu dużo mówić rodzice w dzieciństwie mieli sklep spożywczy…resztę możecie sobie dopowiedzieć.
    Zaczynając od Ruffles…weszły do Polski na prowincję mniej więcej mid 90’s. Robione przez Frito – Lay, to były te grubsze falowane. Później szybciutko wjechały na rynek te klasyczne gładkie Lay’s które zkanibalizowały Ruffles’y. Tzn. producent uznał że grubsze falowane też nazwie Lay’s i wywali z oferty Ruffles’y. Lays oczywiście przetrwały do dziś i występują w miliardzie smaków typu bawarska kiszona kapusta itp.
    Konkurencją były oczywiście Chrunchipsy od Balsena (teraz Lorentz) które nigdy mi nie podchodziły jakoś specjalnie i jadłem tylko jak ktoś poczęstował. Inna sprawa była z chrubeczkami od Balsena. Peppis bekonowe robiły robotę, mając co prawda konkurencję w postaci sprowadzanych z DE bekonowych chrupków ale tamte miały tylko dwa paski bekonu, a peppisy trzy (wszystko jasne dwa paski – podróby). Warto wspomnieć o kultowych flipsach curly, orzechowych i tłustych tak bardzo że nie wiadomo w co palce wytrzeć.
    Pewną bezpieczną pozycję na rynku zajął też star foods, który zawojował rynek wrzucając małe paczuszki w śmiesznych kształtach. Pizza ringsy, orzechowe kuleczki, maczugi, pomidorowe wampirki cenowo były bardzo konkurencyjne i schodziły jak złe.
    Na koniec nie mogę nie wspomnieć o Saabie wśród chipsów – Chio. CHio to legenda. Ich mieszanka przypraw była niepodrabialna. Moje zdecydowane TOP tamtych lat. Klasyczna papryka miała tą słodkawą nutę która deklasowała konkurencję. No i Tacos,(też od Chio) małe bekonowe kółeczka były fenomenalne. Niestety cenowo zawsze wychodziły drożej (miały też zawsze na maxa nadmuchane powietrzem paczki) no i marka padła ku mojej rozpaczy. Przechwycił ją po czasie Lorentz (są czasami dostępne nawet teraz w biedrze). Raz się skusiłem, ale obok dawnego chio to nawet nie stało.

    Aha i zapomniałem o Miku D’Antonim. Pringlesy to był nieosiągalny w mid 90’s rarytas. Ojciec tego nie sprowadzał bo kto w małej mieścinie kupi chiperki za 3x tyle to zwykłe. Lubię nie powiem. Zwłaszcza hot&spicy i klasyczna papryka ale wtedy za drogie i nieosiągalne.
    Pora na was, co tam było chrupane w dzieciństwie?

    0
  2. Jprd, powoli okazuje się, że ten cały Szosty Gracz to jakieś sodomickie zgromadzenie…
    Po zeszłotygodniowym coming oucie Sebastiana Bielasa, dzisiaj kolega Antoni zaserwował nam statement o uwielbieniu analnych doznań.

    Jak tak dalej pójdzie to się nie zdziwię, jak za chwilę się okaże, że Adam i Maciek są tak naprawdę parą…

    0