Zwlekam z tym do ostatniej chwili, bo wybór rezerwowych w Konferencji Wschodniej, których poznamy już za kilka godzin, to nic sympatycznego. I chyba ten tekst jest ostatecznie przez to zbyt długi, więc dwa razy źle. Od lat, gdy po prostu myślę o samej potrzebie wyboru 24 graczy w połowie sezonu mam wrażenie, że “24” to za dużo i że często dajemy miejsca nie-gwiazdom albo, gorzej, gwiazdom, które np mają swoje najgorsze sezony w karierze albo najgorsze od długich lat. W tym momencie są to np. James Harden i Jayson Tatum – jeszcze niedawno w Top-10 ligi czy tuż poza – których przez ten status będzie trudno na tej liście na końcu nie umieścić. Problem na Wschodzie polega dodatkowo na tym, że nawet gdyby spróbować wybrać najlepsze sezony graczy w karierze, to moglibyśmy mieć tutaj po prostu sporo debiutantów: Mobley, Cunningham, Franz Wagner albo drugoroczniaków jak LaMelo Ball i Tyrese Maxey.
Patrzę na statystyki dzisiaj w komputerze, patrzyłem wczoraj w drugim komputerze ustawionym na innej szafce w nie swoim mieszkaniu, patrzyłem na nie wczoraj rano w telefonie w kawiarni z Bałtykiem w tle, patrzyłem i przedwczoraj przy wybieraniu tych z Zachodu, bo wyszło wreszcie trochę słońca, ale najfajniej to wyglądało, gdy na gorąco w zeszły czwartek wpisałem po prostu same nazwiska. To nie jest Konferencja Zachodnia, gdy trzeba wysypujące się gwiazdy zagarniać jak owce do zagrody. To Wschód. Tu (cały czas) owce są czarne, tu trzeba szukać, tu trzeba wyciągać ludzi za uszy.
Starterzy – moi i wybrani – to Embiid, Giannis, Durant, DeRozan i Trae Young.
Dla odmiany pójdźmy tabelą Wschodu w dół i zobaczymy co się wysypie. Tutaj kolejność póki co będzie przypadkowa.
Z 32-18 Chicago Bulls jest już DeRozan, więc musi być też siódmy strzelec w konferencji (Top-5 to akurat sami starterzy) Zach LaVine (#6, 48/40/87 25/5/4), który od ponad dwóch miesięcy radzi sobie znakomicie z kontuzją kciuka i choć może brakuje w jego wykonaniu wielkich występów na 40+ punktów, to jest regularny w nieco nowej dla siebie roli. W końcu jeszcze przed rokiem nie musiał dzielić się piłką, ani z DeRozanem, ani z Nikiem Vuceviciem (45/32/75 17/11/4), który w nowej roli stretch-wysokiego zupełnie zapomniał, jak to już jest dominować i dostawać się na linię.
Schodzimy w dół, żeby napotkać poważny problem: jak podzielić tort Miami Heat? Ale czy to faktycznie kłopot? Miami brak All-Starów pewnie by pomógł w dodatkowej motywacji – nie to że jej potrzebują więcej. Pistons 89′ wygrali 63 mecze, później tytuł, choć nie mieli ani jednego gracza w trzech All-NBA Teams.
Jimmy Butler (48/22/88 22/6/6) rozegrał tylko 33 mecze (20-13), nadal nierzucający za trzy Bam Adebayo (52/0/77 18/10/4) jeszcze mniej bo 27 (15-12), Kyle Lowry (41/33/85 13/8/3) nie gra od blisko trzech tygodni, nie wiadomo co się stało, ale może wrócić dziś na mecz z San Antonio, a dominujący na początku sezonu w in-between game na półdystansie Tyler Herro (42/38/87 20/5/4) spadł już do poziomu 42% z gry, co dla wysokiego ballhandlera jest mało. Jego straty są też już na poziomie 2.8, przy 4 asystach na mecz. W pierwszym, grudniowym rozdaniu starterów – po siedmiu tygodniach sezonu – Butler jeszcze się mieścił ponad Embiidem, więc on wchodzi jako rezerwowy (#7). Herro zmieściłby się wtedy spokojnie – dziś nie.
Pamiętajmy, że nie trzeba trzymać się tych samych pozycji z jakimi gracze byli wybierani jako starterzy, więc Butler może być zarówno “guardem”, jak i graczem “frontcourtu”.
Z Philadelphia 76ers wchodzi tylko Embiid, bo #34 w punktach na Wschodzie, zdecydowany Tyrese Maxey (47/40/86 17/4/5) to jeszcze cały czas tylko bardziej dynamiczny Ish Smith z jego prime’u, a #22 Tobias Harris (47/34/86 19/7/4) nie był drugim najlepszym graczem Sixers po 50 meczach sezonu. Harris gra lepiej w ostatnich dwóch tygodniach, to jednak będzie za mało, bo też bez Bena Simmonsa paradoksalnie mniejsza jest i jego rola – Embiid gra na najwyższym w lidze 37% USG, także jako playmaker na szczycie i jeszcze wyprowadza piłkę przez połowę 9-10 razy w meczu. Poza tym, Kyle Kuzma ma go strasznie i już co mecz.
Darius Garland (47/37/91 20/3/8) to All-Star (#8), proszę, dziękuję. Czarny Steve Nash to żywa perła League Passa i najlepszy gracz Most Improved Cleveland Cavaliers. Po kontuzjach Sextona i Rubio, i wobec ciągłych kłopotów ze zdrowiem pozyskanego Rondo, to najczęściej jedyny kozłujący w całym składzie. To wyjątkowa sytuacja w skali całej ligi. Ale to jeden z jego pick-n-rollowych partnerów Jarrett Allen (68/11/69 16/11/2) może być najbardziej wartościowym graczem Cavaliers. Tylko nie przekonasz raczej nikogo, że to All-Star pełną gębą, bo pewnie byłby ostatni w turnieju jeden na jednego rozegranym przez Top-50 graczy ligi.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dla mnie bardzo fajny tekst. I to dobrze, ze dluzszy:)
Oh boy, cieszy mnie że ktoś w końcu docenił Middletona i pamięta przy tym o zeszłorocznych finałach
Czy Wizards zrobią to po raz drugi? Czy sprawią kolejny raz, że ich gracz po dwóch latach będzie Low 3 kontraktem w lidze?
ZAJEBISTY tekst xD