Między Rondem a Palmą (1052): Wita Kaczory i Izbicę na mapie miast Polski

18
fot. Życie Piły / Miesięcznik Znak

Dziś w Palmie rozmawiamy o wielkich sensacjach w Pucharze Narodów Afryki, o tatuażu Toma Gugliotty na ramieniu zNYKa i oczywiście – o co tak prosiliście – o Atlancie Hawks z sezonu 2004/05.

Sprawdzamy czy istnieje kajakowe disko, czy istnieje temat Ujgurów i czy Bol Bol tym razem zda test na żucie.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

18 KOMENTARZE

  1. Ja z Izbicy nie jestem, ale jestem z szeroko rozumianych okolic. Przede wszystkim niestety Google Maps mogło zakrzywić rzeczywistość, sama miejscowość ciągnąca się wzdłuż wspomnianej drogi krajowej 17 jest niezwykle brzydka i depresyjna. W centrum miejscowości architektura zabudowana jest pierzejowo przy głównej drodze, która to jest łącznikiem z granicą w Hrebennem, co za tym idzie jest niezwykle intensywnie uczęszczana. Powoduje to, że budynki są w przeważającej większości czarne od spalin i często w złym stanie technicznym, zresztą podobnie jak mieszkający w nich ludzie.

    “Poradzenie” sobie z kwestią żydowską spowodowało, że niegdyś jedna z bogatszych miejscowości w regionie została wypełniona chłopstwem, co przez lata wywoływało coraz bardziej widoczną degradacje miejscowości, w zdecydowanej większości handel i usługi powiązane były z drogą łączącą Lublin z Zamościem, jednak oczywiście z biegiem czasu coraz więcej aut tylko przejeżdżało przez Izbicę, co powodowało upadek małych biznesów.

    Jeśli chodzi o wspomnienia kwestii żydowskiej, to jak wspomniałem z Izbicy nie jestem więc nie wiem jak ludzie tam o tym myślą, ale w regionie jeśli temat Izbicy jakoś się pojawia, to raczej każdy wie, że była to przed wojną miejscowość praktycznie tylko żydowska i jest jakaś powszechna świadomość, że Niemcy wcale nie musieli wiele robić, żeby polskich żydów z Izbicy usunąć. Zresztą do tej pory, gdy wyjeżdżamy z centrum miejscowości od strony Zamościa, trzeba wjechać dość ostrym łukiem pod górę na której znajdował się kirkut. Teraz zostały tam pojedyncze Macewy, w opłakanym stanie.

    Tak już poza Izbicą (choć dalej w regionie), ale dotarłem parę dni temu do książki wydanej w 1954 roku w Tel Awiwie, gdzie Żydzi z mojej rodzinnej miejscowości na Roztoczu którzy przetrwali piekło opisują to jak wyglądał czas przed wojną i wojny w tej miejscowości z ich perspektywy. Myślę, że nie różni się to z innymi historiami z Polski, ale dla mnie kiedy pomyśle sobie, że znam miejsca o których oni mówią, znam wnuków osób o których oni wspominają, to ogarnia mnie wstyd, smutek i szczerze mówiąc strach, czy to wynika z indywidualnego podejścia tamtych osób, czy każdy z nas w tak strasznej rzeczywistości może zmienić się w bestie, a w sąsiedzie widzieć nie człowieka a kilo cukru.

    0
    • Co do “poradzenia” sobie z kwestią żydowską w Izbicy, Niemcy w czasie działalności tego getta tranzytowego zapakowali w wagony, wywieźli i spalili w obozach w Bełżcu, Sobiborze i Treblince 26 tys. Żydów (przeważająca większość to obywatele polscy).
      Z rdzennych mieszkańców Izbicy przeżyło 14 osób.

      0
    • “W zgodzie z naturą” (632)

      Tyle lat minęło a wciąż w chwilach ogarniającej mnie melancholii, kiedy werterowski weltscherz nieubłaganie pcha w odmęty szaleństwa, eschatologiczne pytanie

      -“Czy łowienie na muchę ma sens?” –

      staje się archetypem jungowskiej “jaźńi”
      – drogowskazem-
      nadającym sens ludzkiej egzystencji.

      0