Xavier Moon, Terrance Mann, Keon Johnson, Amir Coffey i Justise Winslow center grają w pierwszej kwarcie przeciwko Durant-Harden, i #6 na Zachodzie Los Angeles Clippers to mają na końcu 120-116 na Brooklynie. Tyronn Lue musi być jakimś czarodziejem, bo nawet nie ma go na ławce (Brian Shaw trenuje).
Chodzi o kulturę giving & sharing. To jak w Manchester City: czy ci gracze, w połowie sezonu mający już +11 punktów przewagi nad Chelsea i +12 nad Liverpoolem, byliby tak dobrzy, gdyby nie byli trenowani przez Pepa Guardiolę? Czy gracze Warriors byliby tak dobrzy, gdyby nie grali w kulturze Steve’a Kerra i Stepha Curry’ego? Czy Memphis wygrywałoby tyle bez Moranta, gdyby nie kultura Taylora Jenkinsa i Moranta giving & sharing? Czy Clippers wygraliby ostatniej nocy na Brooklynie drugo-trzecim składem bez George’a, bez Leonarda, Morrisa, Zubaca, Kennarda i Isaiah Hartensteina, gdyby nie Tyronn Lue i organizacja, ludzie jak Ballmer, Jerry West i Lawrence Frank, którzy go sprowadzili?
To Lakers powinni mieć Tyronna Lue. To wstyd, że trenuje Clippers*. Był też najlepszym added value na ławce w ostatnich playoffach i jest też prawdopodobnie w tym sezonie (+ Kerr, + Jenkins). Dla tych oczu, Clippers byli najbardziej inspirującą historią poprzednich playoffów, gdy wygrali dwie pierwsze serie w historii mikroballu w NBA – w którym musisz pracą i boiskową inteligencją pokonać wzrost (duzi Lakers i Bucks wygrali dwa ostatnie tytuły). Mikroballu, którego wiesz, że nie znosiłem w Houston i od razu typowałem mu klęskę, bo Houston nie miało w liderach tego kręgosłupu pracy (Harden) i inteligencji (Westbrook).
Jako fan gry, chciałbym zobaczyć Clippers z Leonardem, Warriors z jedynym w NBA prawdziwym systemem gry i Memphis w finale Konferencji Zachodniej. Te drużyny są o tym, co dobre i istotne – po prostu czuć, że mają więź i chemię. Może zobaczymy nawet dwie z tych drużyn w Western Conference Finals w tym roku, choć to cały czas jest liga pojedynczego talentu i są dobrzy trenerzy jak Snyder lub wielcy liderzy jak Chris Paul i LeBron James, żeby rozpoznać i wykorzystać słabości rywali w playoffowej serii.
*Może Lakers nie potrzebowaliby Lue tak bardzo w playoffach, bo mają Jamesa, by zespotować luki do wykorzystania w drużynie rywali. Można tak myśleć. Można też myśleć, że co dwie głowy, to nie jedna, i np. nie powinni byli dealować Rondo do Cleveland.
Ale trenerzy nadal mają znaczenie w lidze definiowanej przez Top-7 talent, w której tylko jeden team ma system, a 29 kopiuje od siebie. Może to znaczenie to tylko bardzo dobry role-player na Mid-Level kontrakcie, który potrafi obrócić dwa-trzy mecze w playoffach i jak dobry weteran pomóc coś zbudować, o ile organizacja, jako najlepiej zarabiających graczy, zatrudnia tych z dobrym charakterem, by w post-macho czasach dawali z siebie blisko sto procent (giving) i dzielili się grą z innymi (sharing). Trenerzy zarabiający tyle co gracze Mid-Level to chyba najbardziej analityczny sposób, w którym można powiedzieć, że trenerzy mają znaczenie. (podkleiłem obok tekst z września o znaczeniu trenerów i do niego tutaj nawiązuję)
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Dobrej tekst – dzięki
“Czy Memphis wygrywałoby tyle bez Moranta, gdyby nie kultura Taylora Jenkinsa i Moranta giving & sharing?”
Memphis bez Moranta wygrywało w tym sezonie nawet więcej niż z nim #faktnieopinia
PS. Świetny tekst, dziękuję za napisanie
“chciałbym zobaczyć Clippers z Leonardem” – to może nie być przypadek, że ta kultura giving&sharing jest tak silnie widoczna akurat, gdy jest kontuzjowany. Jeśli uda im się go do tego wmontować bez strat w zaangażowaniu innych zawodników, to Clippers mogą w kolejnym sezonie być historią jak Warriors w obecnym.