Flesz: Mein neuer Deutscher lieblingsbasketballspieler

10
fot. Internet

Er verteidigt kopfüber, daher kann er gelegentlich mit dem Ellbogen gestoßen werden. Okej okej. Broni z pochyloną do przodu głową, z kapturami wywalonymi jak Bill Goldberg, więc okazjonalnie może zostać trafiony łokciem. Jest #4 najlepiej broniącym obręczy centrem po 26 meczach sezonu tylko za Rudy’m Gobertem, Robertem Williamsem III i Bamem Adebayo i jest #1 w defensywnej efektywności, grając po 16 minut z ławki w drużynie, która ma #4 defensywną efektywność w NBA  Przez cały sezon gra rolę zmiennika Ivicy Zubaca i już od przeszło trzech tygodni nie pozwala Serge’owi Ibace zająć w rotacji miejsca rezerwowego centra. Doszło nawet do tego, że Tyronn Lue w jednym z ostatnich spotkań wystawił Ibakę obok Zubaca w piątce.

23-letni Isaiah Hartenstein także osobiście zatrzymuje Lue od obrócenia tego sezonu Clippers w mikroball z ostatnich playoffów, bo sam potrafi i switchuje na obwodowych graczach, a po drugiej stronie boiska daje 3.2 asysty PER-36 w dotychczasowych 122 meczach kariery.

Center, który wie jak bronić i który wie, w którą stronę podać piłkę, to skarb nawet w tych latach, gdy oczekujemy, że będą rzucać trójki (Hartenstein jest tylko 6/20 w karierze) i pozwolą drużynie przesiąść się z 4-1 – czy 3-2 – w wygodne 5-out w ataku, jak zrobił to Stephen Silas w Houston (Garry Bird!). Jako ktoś, kto ceni kombinację obrony – aż 2.9 bloku i 1.9 przechwytu PER-36 w karierze – i dobrych podań bardziej niż ktokolwiek kogo znam, Hartenstein stał się moim nowym ulubionym, nieznanym wcześniej graczem, bo zgubiłem większość z jego 467 minut w Houston, 272 minut w Denver i 287 minut w Cleveland. Od początku jednak był produktywny, od początku był perspektywiczny i choć w ostatnich offseasonach miał propozycje z Europy, to bardzo chciał zostać w lidze, mimo tego, że ta jest coraz mniej przyjazna nierzucającym z dystansu centrom. Jest na jego szczęście atletyczny na tyle, by trafiać w tym sezonie 66% swoich rzutów za dwa (2/3 za trzy)

Dlaczego, raz jeszcze, my nie możemy mieć takich rzeczy?

W zasadzie nawet nie “my”, tylko ja. Byłbym tak podekscytowany móc znów pisać o polskim role-playerze w NBA. Dlaczego nie możemy ich mieć? Dlaczego Marcin Gortat przyszedł do NBA nie z Polski, tylko z Niemiec? Dlaczego? Nie możemy, bo jesteśmy biednym krajem, który po wojnie nie otrzymał jak Niemcy pomocy i który prawdopodobnie zbyt mocno zakochany jest w piłce nożnej. Biedni ludzie, którzy nie są Niemcami, są prawdopodobnie zbyt mocno zakochani w piłce od jakiś stu pięćdziesięciu lat.

Jest w moim mieście, jak w Twoim, klub piłkarski, grający w trzeciej czy czwartej lidze i czasem, gdy w środku tygodnia idę obok stadionu widzę młodych 13/14-letnich chłopaków trenujących o godzinie 12-13 pod okiem trenerów i myślę – dlaczego nie są teraz w szkole? Ale lepsze pytanie to: ilu trenerów koszykówki może trenować swoje młode drużyny o godzinie 12-13 w środę? Prawdopodobnie niewielu. Prawdopodobnie robią wtedy po szkołach wuefy dla grubych dzieciaków z grubym kciukiem i innych dzieci.

Hartenstein to już tylko kolejny niemiecki wysoki role-player dziś w NBA (ziewww), po Maxim Kleberze w Dallas i sprawdzonym w Bostonie Danielu Theisie, czekającym od 15 grudnia na transfer z Houston do kontendera. Kocham moich niemieckich wysokich role-playerów, jak kocham niemieckie budynki, które wciąż wypełniają centrum mojego miasta na środkowym Pomorzu i może też centrum Twojego miasta. Hartenstein wygląda jak kawał Niemca.

W tym tygodniu przez internet przeszło powyższe foto małego Hartensteina w koszulce Trail Blazers, bo był fanem. Był fanem, bo pierwszych 10 lat życia mieszkał w Oregon razem ze swoją amerykańską matką, kiedy jego ojciec Florian Hartenstein – mulat, wyżej – grał centra w lidze niemieckiej, po tym jak poznali się ze swoją przyszłą żoną na Uniwersytecie Oregon. W 2008 roku oboje dołączyli do niego w Niemczech i – jeśli mamy się czepiać halowego rodowodu – po latach gry w kadetach i juniorach w Giessen i Quakenbrück w Dolnej Saksonii (blisko granicy z Holandią), Hartenstein spędził rok w Żalgirisie Wilno, zanim trafił na sezon 2017/18 do filii Rockets Rio Grande Valley Vipers.

Bardzo trudno w obecnych czasach zrobić karierę w NBA jako rezerwowy center, ale here we are – Hartenstein powoli wyrąbuje sobie ważną rolę w prawdopodobnie playoffowym teamie.

W Orlando Magic jest za to inny wysoki Niemiec, którego (wciąż) lubię – to Moritz Wagner z Berlina. Ale to jego trafiający 38% trójek brat Franz, który nagle więcej gra na piłce i więcej atakuje z handoffów, jest rewelacją. #8 Draftu 2021 lideruje Magic w minutach (31.7 na mecz) i rzuca więcej punktów w pierwszym sezonie gry w NBA (13.8) niż w poprzednim sezonie dla Michigan (12.8). To rzadkość. I podaje piłkę (2.8 asyst na mecz), gra dynamicznie. “Franz Boogie” – jego nick na Twitterze – to keeper, oglądaj go.

Ci wszyscy trzej Niemcy powalczą dziś o godz. 21:30 w CANAL+ Family. Magic przez cały sezon grają jak playoffowy team swoją pierwszą piątką i potem wchodzi Terrence Ross z ławki i 7-59 Charlotte. Nawet teraz, bez kontuzjowanego od kilku tygodni Jalena Suggsa – który jak Jalen Green tuż przed kontuzją zaczynał grać coraz lepiej – nowa piątka Orlando z zombie-Harry’m Garrisem w jego miejscu, jest plusowa w ostatnich 3 meczach (+15) i to naprawdę jest motyw tego sezonu Magic, że ci młodzi gracze grają wokół Wendella Cartera Juniora i MIP Cole’a Anthony’ego razem bardzo dobrą koszykówkę.

14-12 Los Angeles Clippers za to znajdują pomoc w ataku od wracającego do gry Marcusa Morrisa w idealnym momencie, gdy już ponad miesiąc temu teamy NBA zaczęły blitzować Paula George’a i Clippers tracili nagle piłkę na lewo i prawo.

Dwa tygodnie temu byłoby wprost nie do pomyślenia, że Clippers będą w stanie rzucić w zeszły piątek 119 punktów w wygranej z Lakers, czy w zeszłą środę rzucić 114 punktów i pokonać Celtics (Brandon Boston Jr.!). Dziś George nie zagra, bo leczy prawy łokieć, który już kilka lat temu sprawiał mu kłopoty. Nie zagra też Nicolas Batum, który wrócił w tym tygodniu po 10 meczach przerwy, ale z Celtics skręcił kostkę. Znów więcej więc zależało będzie od Luke’a Kennarda, który wobec kłopotów z podwajaniem George’a, zastąpił Erica Bledsoe ponad tydzień temu w pierwszej piątce.

Nie patrz teraz, ale Clippers są na #5 miejscu w Konferencji Zachodniej, gdy pod nimi i pod będącymi na #6 Lakers (!), zrobiły się ruchome piaski, które wciągają obrywającą nagle Minnesotę (zostawię to tu raz jeszcze), rozpadające się Portland i porządnie obite Denver..

Ale moje myśli wracają cały czas do tego, o czym napisałem we wrześniu przed sezonem w temacie “Dlaczego nie my?” – jeszcze zanim Franz Wagner zamarynował się w Top-5 rankingu debiutantów wielkiego Steve’a Aschburnera i zanim Hartenstein zaczął zgarniać ołówkiem głosy do All-Defensive Teams – bo nie chodzi o graczy trafiających się raz na 50 lat jak Nowitzki, tylko po prostu o graczy zadaniowych, którzy grają dziś w NBA i są z Niemiec, podczas gdy naprawdę równie dobrze mogliby być z Polski.

To nie jest wezwanie do polskiej inwazji na Berlin.

To po prostu trochę smutne. Jak Messi ze Złotą Piłką.

Poprzedni artykułWake-Up: Giannis przerwał serię Rockets. Choke Foxa. Sixers nie mają szans na Lillarda
Następny artykułKolejny regres w rehabilitacji Ziona Williamsona

10 KOMENTARZE

  1. no jest Maćku, jest ale jak już pewnie słyszałeś, że “taki mamy klimat” m.in. na basket niestety..

    PS. ziomek zrobił jednak kilka lat temu inwazję na Berlin i po pracy chodzi do lokalnych parków robić Niemcom jesień średniowiecza pomarańczową piłką :b

    0
  2. Niestety w naszym kraju najważniejsze dla klubów koszykarski “szkolących młodzież” jest wieszanie banerów MISTRZ POLSKI na hali a nie liczba wychowanków gających w ekstraklasie i trafiających do reprezentacji. Dodatkowo można sobie porównać zestawienie zarobków w estraklasie piłkarskiej i koszykarskiej, gdzie wkład pracy włożony w trening i przygotowanie do sezonu jest oczywiście odwrotny (tutaj przyznaję z dużym szacunkiem, że świadomość zawodników grających w ligach koszykarskich jest coraz większa). Żeby nie było od 20 lat pracuję z młodzieżą (na zadupiu naszego kraju) i wypowiadam się z pełną świadomością tego tematu.

    0
  3. Nie chodzi o piłkę nożną, tylko o ręczną i siatkówkę. Oba te sporty przez sukcesy naszej reprezentacji kilkanaście lat temu skutecznie podkradają koszykówce młody materiał genetyczny: wysokich i wysportowanych. O ile: 1) ktoś nie jest wkręcony w koszykówkę 2) miasto nie ma tradycji koszykarskich, to sam z siebie rzadko kiedy wybierze basket ponad siatkę i ręczną.

    0
    • Potwierdzam, ja jestem z Jarosławia, nasz Znicz kiedyś grał w pierwszej lidze i nawet wygraliśmy z Prokomem raz. Na najbardziej znanym boisku w mieście nawet gracze Znicza sie pojawiali (Vitalij Kowalenko). I wyszedł od nas chłopak który chyba nawet grał w kadrze juniorów. A siatkarz żaden z Jw nie wypłynął.
      Ps: a dzisiaj nie ma u nas zadnej drużyny koszykówki… Upadek zaczął się jak trzech czarnych z USA dostało oklep na dyskotece i rozwiązali kontrakty. Powiatowa Polska B at its finest.

      0
  4. Fajny flesz, ale Maciek jak zwykle przereagowuje. Ostatnie lata kariery Gortata były na 6graczu olewane totalnie. Jak Sochan debiutował przebojem w kadrze seniorów to w Palmie totalnie nie wiedzieli kim jest, a to przecież wnuk reprezentanta Polski i nasza największa nadzieja na nba.

    0
  5. Juz spokojnie z tym Gortatem. Fakt, ze NIE BYL promowany na 6g, ale chlopaki pisali o nim uczciwie.

    Czy mogli wiecej? Zdecydowanie!
    Ale czy to jest portal o NBA czy o Polakach w NBA? Ja tam sobie cenie i cenilem, ze traktowali Gortata na rowni z takim np. Brookiem Lopezem.

    I tez nie bylo tego czego nienawidze w najwiekszych sportowych gazetach pt. jak polski bramkarz puscil 4 szmaty, to debilne komentarze w stylu “uratowal od 0-7”.
    Na 6g jak Gortat zagral dobrze to bylo, ze dobrze, jak go pojechali, to bylo, ze go pojechali. Zreszta sam Gortat mowil wprost po slabym meczu, ze zostal ograny za co tez duzy szacunek :)

    0