Sezon przebudowy w Toronto nie będzie sezonem przegrywania

2
fot. NBA League Pass

Kyle Lowry pozostaje niepokonany w barwach Miami Heat i jego nowa drużyna ma obecnie serię pięciu zwycięstw.

Mocnego startu w ich wykonaniu można było się spodziewać, ale już sporym zaskoczeniem jest to, że równie gorący jest były zespół Lowry’ego. Toronto Raptors oddając swojego legendarnego zawodnika weszli w mocną przebudowę i przed sezonem byli jednym z największych znaków zapytania. Nie było wiadomo czy będą w stanie nawiązać walkę o playoffy i czy szczególnie będzie im na tym zależało. Kiedy zaczęli od trzech porażek w czterech meczach mogło się wydawać, że to zapowiedź trudnego sezonu. Ale szybko się odbili i od tamtego czasu wygrali już pięć kolejnych spotkań.

Oczywiście to dopiero pierwsze tygodnie i na razie bardzo mała próbka, ale Raptors już pokazują, że nie zamierzają tego sezonu przebudowy spędzić gdzieś na dnie ligi. Cały czas są zespołem z charakterem, mają sporo dobrych zawodników, młodzież się rozwija i będą walczyć. Mają też jednego z najlepszych trenerów. Nick Nurse świetnie potrafi ustawić drużynę i nie boi się posadzić na ławce startera, który nie gra na miarę jego oczekiwań.

Jak na razie największe objawienie w Toronto to Scottie Barnes, który niespodziewanie jest najlepszym debiutantem początku sezonu. Gra z niesamowitą energią, imponuje wszechstronnością po obu stronach parkietu, a przede wszystkim efektywnie zdobywa punkty. Były obawy o jego możliwości ofensywne na starcie kariery, bo nie dysponuje rzutem za trzy, ale potrafi zagrać z piłką i agresywnie atakuje pomalowane (12.3 PKT, top-10 ligi), nieźle też trafia z półdystansu i zalicza średnio 18.1 punktów ze skutecznością 55% z gry. Jest najlepszym strzelcem wśród debiutantów, również liderem jeśli chodzi o zbiórki (8.9), a do tego zalicza jeszcze 2 asysty.

Ale z powodu kontuzji kciuka Barnes opuścił dwa poprzednie mecze. Mimo to Raptors nie przestali wygrywać. Co więcej, pokonywali na wyjeździe rywali, którzy także mają udany początek sezonu, wywożąc zwycięstwa z Nowego Jorku i Waszyngtonu.

Zgodnie z oczekiwaniami, są jedną z najlepiej broniących drużyn (top6), ale jeszcze na samym starcie sezonu strasznie męczyli się w ataku generując ledwie 100.3 punktów na sto posiadań. W trakcie obecnej serii zdobywają średnio o 13 więcej. Przede wszystkim to zasługa OG Anunoby’ego i Freda VanVleeta, którzy potrzebowali chwili, żeby wyregulować celowniki i coraz bardziej się rozkręcają. OG w Nowym Jorku ustanowił rekord kariery z 36 punktami, podczas gdy FVV wczoraj w Waszyngtonie rzucił swoje najlepsze w sezonie 33. W sumie w poprzednich pięciu meczach obaj zdobywali średnio po 22 punkty i byli bardzo skuteczni na dystansie.

A nie tylko brakowało Barnesa. Przecież Raptors cały czas grają bez swojego gwiazdora. Pascal Siakam dopiero szykuje się do powrotu po operacji barku. Tak więc mimo że są obecnie jedną z najgorętszych drużyn w NBA, nadal nie pokazali pełni swoich możliwości. Siakam będzie dużym wzmocnieniem, natomiast dodatkowy upside mogą zapewnić też inni zawodnicy.

Precious Achiuwa, który był ich najcenniejsza zdobyczą w transferze Lowry’ego, dopiero uczy się gry w nowej drużynie, bycia starterem i na razie kiepsko się spisuje (34.5% z gry). Ostatnio nawet nie wyszedł na drugą połowę meczu w Nowym Jorku. Zabezpieczeniem na centrze jest solidny Khem Birch. Na ławce jest jeszcze Chris Boucher, który w zeszłym sezonie był jednym z najlepszych rezerwowych ligi, a teraz gra średnio niespełna 15 minut.

Pamiętacie jeszcze, że w Toronto jest też Goran Dragić?

Miał być weteranem, który pomoże Raptors walczyć o zwycięstwa i zaczął sezon w pierwszej piątce, ale już w drugim meczu został przesunięty na ławkę, a teraz znajduje się zupełnie poza rotacją. Nawet na chwilę nie pojawił się na boisku w ostatnich pięciu meczach. W tej sytuacji oczywiście powróciły spekulacje o jego przyszłości, bo jest niemal pewne, że nie skończy tego sezonu w Kanadzie. Jednak według źródeł Michaela Grange’a ze Sportsnet, to wcale nie oznacza, że Dragić może szybciej opuścić Raptors. Rynek transferowy rozkręci się dopiero w grudniu, gdy będzie można zacząć handlować zawodnikami, którzy podpisali umowy w wakacje, więc teraz na pewno nie uda się przesunąć wysokiego kontraktu Słoweńca. Największe szanse na to będą przed trade deadline, dlatego Raptors będą czekać aż nadarzy się okazja. Dragicowi pozostaje czekać na szansę gry, bo nigdy nie wiadomo kiedy Nurse znowu zdecyduje się na przetasowanie rotacji. Póki co, trener przekonuje, że Dragić zachowuje się jak prawdziwy profesjonalista i wspiera kolegów.

Innym guardem, który czeka na swoją szansę jest Malachi Flynn (tylko 21min w 5 meczach), bo to wcale nie on wygryzł Dragica z rotacji. Raptors dawali mu dużo grać w drugiej części poprzedniego sezonu i wydawało się, że także teraz będą na niego stawiać, ale Nurse woli korzystać z wybranego w drugiej rundzie ostatniego draftu Dalano Bantona. To długi, 206-centymetrowy gracz, którego  wystawia jako guarda. Szybko zapracował na zaufanie trenera i stał się też ulubieńcem kibiców. To Kanadyjczyk pochodzący z Toronto, więc gra u siebie.

Nurse ma do dyspozycji głęboki, ciekawy skład i gra żeby wygrywać. Co do tego nie ma wątpliwości. Poprzednio odpuścili drugą część sezonu, jednak to był dla nich bardzo trudny rok na Florydzie i ewidentnie chcieli, żeby jak najszybciej się skończył. Teraz mogą już o tym zapomnieć, wrócili do Toronto i widać, że odzyskali wolę walki.

Zobaczymy jak dalej potoczy się ten sezon, w jakiej dyspozycji wróci Siakam, czy Barnes i Anunoby utrzymają swoją formę, ale zaczyna się to bardzo obiecująco. Raptors mogą namieszać na Wschodzie.

2 KOMENTARZE