Phil Jackson o gwiazdorskich Lakers 2004. Książka już w sprzedaży

5

Shaquille O’Neal, Kobe Bryant, Karl Malone i Gary Payton… Pamiętacie tamtą drużynę?

Teraz możecie przeczytać jak tamten sezon Los Angeles Lakers wspomina ich trener. Książka Phila Jacksona to najnowsza propozycja od Wydawnictwa SQN, oczywiście pod patronatem Szóstego Gracza. Polecamy!


Dziś na rynku wydawniczym ukazała się publikacja pt. “Phil Jackson. Ostatni sezon legendarnej drużyny Los Angeles Lakers”. To szczera, nieszablonowa opowieść o sezonie 2003/2004, który wywrócił życie legendarnego szkoleniowca do góry nogami. Afera obyczajowa z udziałem Kobego Bryanta, konflikt na linii Kobe-Shaq i skomplikowane relacje z Jerry’m Buss’em, to wszystko sprawiło, że zdobycie mistrzowskiego tytułu okazało się dla LA Lakers zbyt trudne.

Książka jest dostępna w promocyjnej cenie lub atrakcyjnych pakietach ⏩ TUTAJ

Fragment książki

Zabawne, że w Los Angeles wybrałem sobie środowisko, które być może najbardziej nie pasowało do promowania konceptu gry zespołowej. To nie Chicago ani nie Nowy Jork. To Hollywood, kraina gwiazd, gdzie twoje nazwisko jest wszystkim. Kibiców, zepsutych trochę drużynami Showtime prowadzonymi przez Magica Johnsona w latach 80., bardziej cieszyły popisy i wejścia Kobe’ego pod kosz niż przekazywanie sobie piłki z dala od kosza. Ci fani nie doceniali tego, jak trudnym zagraniem jest layup wykonany lewą ręką przez Gary’ego Paytona po dwutakcie z czterech metrów ani rzut z półdystansu Karla Malone’a. Zachwycali się tylko poziomem trudności akcji Kobe’ego. Wielu z nich dziko kibicowało swoim ulubieńcom, tak jak robili to fani The Beatles w latach 60., którzy uważali, że koncert jest słaby, dopóki John, Paul, George i Ringo nie zagrali ich ulubionej piosenki. Ale podobne nastawienie miał zarząd Lakers. Doktor Buss chciał, żeby Kobe i Shaq co roku grali w Meczu Gwiazd, co z mojego punktu widzenia było nawet OK. Ale będąc trenerem, pragnąłem przede wszystkim, żeby moja drużyna wygrywała, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że nasze dwie największe supergwiazdy będą zdobywały mniej punktów. Nigdy mi się nie podobało, kiedy dziennikarze pisali, że Bulls to Michael i kilku Jordanairów. Moim najważniejszym celem nie było dostarczanie rozrywki publiczności, lecz zwycięstwo.

Poprzedni artykułDniówka: Czekając na przełamanie Cunninghama
Następny artykułKajzerek: San Antonio skończyło z półśrodkami

5 KOMENTARZE