Flesz: Tylko miesiąc oddechu dla NBA, liga ma problem

5
fot. Associated Press

Po raz pierwszy od niespełna dwóch lat nad NBA rozpostarła się aura spokoju. Free Agency powoli wygasa, już bez gwiazd dobiegną we wtorek finałowym meczem Celtics-Kings rozgrywki Ligi Letniej, za nami też już Igrzyska Olimpijskie – początek września więc jest pusty. Przed nami teraz niespełna sześć tygodni do rozpoczęcia obozów przygotowawczych do sezonu 2021/22.

Zeszłoroczny offseason, z wyjątkowych przyczyn, był zdecydowanie najkrótszym w historii ligi. Tylko 72 dni dzieliły nas od zakończenia sezonu 2019/20 dnia 11 października w bąblu w Orlando do rozpoczęcia sezonu 2020/21 w dniu 22 grudnia. W tych 72 dniach zmieszczono draft, free agency i jeszcze obozy przygotowawcze, czyli dla finalistów NBA z 2020 roku Miami Heat i Lakers przerwy tej w zasadzie nie było.

Jak wyjątkowo krótka była to przerwa? Poprzednia najkrótsza trwała 127 dni. Przeciętnie za to wynosiła tylko 155.8 dni, dopóki nie zaczęliśmy przesuwać do przodu października dzień rozpoczęcia sezonu, po to  by rozłożyć terminarz na więcej dni, anulować wszelkie instancje gry 4 meczów w ciągu 5 dni i ograniczyć ilość serii 3 meczów w 4 dni.

W tym roku ta oficjalna przerwa pomiędzy 17 celnymi rzutami wolnymi Giannisa Antetokounmpo (21.07), a pierwszym dniem sezonu regularnego (19.10) potrwa 90 dni, czyli tylko osiemnaście dni dłużej niż rok temu. Obozy ruszą już 28 września.

Dopiero zestawienie tych liczb razem pokazuje dlaczego nie mógł to być przypadek, że aż 3 z 4 finalistów konferencji z 2020 roku nie przeszło do drugiej rundy playoffów w 2021 i dlaczego wskaźniki oglądalności telewizyjnej playoffów nie mogły się podnieść, w kontekście do tych z 2019 roku i zleciały o kwartał (NBA w tym samym czasie chwali się szczytami internetowo-telefonicznymi i globalnością sportu – nadal nie potrafi jednak znaleźć sposobu, by sugestywnie to opowiedzieć).

Wystawiono 46 różnych piątek w playoffach – drugi wynik od 1984 roku – a rekordowa ilość aż 9 All-Starów z Meczu Gwiazd 2021 opuściła przynajmniej jeden mecz w playoffach z powodu kontuzji.

LeBron James zagrał we wszystkich meczach playoffów, wracał jednak po rehabilitowaniu w drugiej części sezonu regularnego wysoko skręconej kostki i nawet on przegrał z pandemią (aż do sezonu 2022/23 możemy nie wiedzieć jaką rolę w tym odegrał wiek). Częściowe zerwanie ACL przez – fenomenalnego w znakomitej pierwszej rundzie z Luką Doncicem i Dallas – K(C)awhia Leonarda w półfinale Zachodu wykoleiło za to jeszcze przed ich rozpoczęciem finały konferencji Los Angeles Clippers z Phoenix Suns. Ci w drodze do Finałów NBA skorzystali wcześniej z dwóch (i pół) meczów nieobecności Anthony’ego Davisa z drużyny finalisty Zachodu 2020 i z absencji przez całą drugą rundę Jamala Murraya z drugiego z finalistów Zachodu 2020. Denver Nuggets jako jedyni z czwórki finalistów konferencji 2020 awansowali do drugiej rundy playoffów, nie wygrali w niej jednak ani jednego meczu.

Na Wschodzie rozbici zdrowotnie finaliści konferencji z 2020 roku Boston Celtics kończyli pierwszą rundę bez trzech starterów, późniejsi mistrzowie NBA Milwaukee Bucks dwa ostatnie mecze finałów Wschodu wygrali za to bez Antetokounmpo, który niespodziewanie szybko odzyskał wigor po kontuzji kolana i następnie zdominował Finały.

Na koniec tytuł zdobyła najlepsza drużyna dwóch poprzednich sezonów regularnych i jedna z najlepszych w poprzednim –  tytuł też po raz 20 z rzędu powędrował do Top-11 obrony – więc trudno stawiać przy tytule Milwaukee Bucks gwiazdkę.

Gwiazd jednak brakowało w najważniejszych momentach sezonu – już po tym, gdy napisałem tutaj, że jeśli tak wyglądał będzie sezon 2021/22 to NBA ma problem. Pokazuje to badanie Owena Phillipsa, przedstawiające najniższe peaki średniej ilości komentarzy na dzień osiągnięte na forum Reddit od 2016 roku:

Antetokounmpo nie dominowałby tak w Finałach, zwłaszcza po kontuzjowaniu kolana, gdyby nie dwa dni przerwy, które mieliśmy przed pięcioma z sześciu meczów.

I z tego punktu wróćmy się do poprzedzającej COVID-19 wielkiej idei NBA, by stopniowo zwiększać liczbę dni między meczami, żeby dbać o jak najlepszą jakość produktu, do punktu, w którym prawdopodobnie czeka nas powtórka z rozrywki, a bezpiecznym typem wydaje się dziś ten, że ani Milwaukee, ani Phoenix, ani Atlanta i Clippers nie wejdą w przyszłym sezonie do finałów konferencji.

To sytuacja póki co bez ogólnego rozwiązania, która wymyka się spod władania Adama Silvera. Być może stąd bierze się tak nerwowy i nietypowy sprzeciw władz ligi, co do odczytywania danych o kontuzjach.

Pojedyncze kluby, aspirujące do tytułu, zmusi prawdopodobnie do jeszcze większego oszczędzania graczy, sadzania ich w grudniu, styczniu, lutym, marcu i dalszego osłabiania rangi sezonu regularnego. Łatwiej to napisać, niż gwiazdom wytłumaczyć. Być może jednak powyższe, nieskomplikowane, acz sugestywne dane przekonają ich co wygrywa w sezonie 2021/22.

Moją ogólną obawą wiszącą nad pandemicznymi latami 2020-22 jest ta, by ten napięty terminarz nie doprowadził do katastrofalnych w skutkach przeciążeń nie weteranów jak James czy Stephen Curry, ale by nie wykoleił karier tych 20-kilku letnich graczy, będących w kwiecie wieku, jak choćby Murray. Tego obawiam się najbardziej w przyszłym sezonie.

Przed nami długa, przyspieszona podróż i konsekwencje jej dyskutowane będą jeszcze wiele lat od teraz.

Poprzedni artykułPięści w Lidze Letniej, będzie kara dla Metu z Kings
Następny artykułDniówka: Bledsoe wraca do LA ratować swoją karierę. Grizzlies celują w offseason 2022?

5 KOMENTARZE

  1. Wiadomo, że gracze narzekają, bo mają mniej przerwy niż wcześniej. Ale bez przesady, 90 dni odpoczynku to wystarczający czas na regenerację. Nawet na zapuszczenie się. Problem nie jest długości przerwy, ale nagromadzeniu meczów jakie było w tym sezonie. Plus rwany cykl w związku z przerwami z protokołem. Takie przerywane okresy trenowania i roztrenowania na pewno wpływają na gotowość ciała na wysiłek. W zasadzie wybór był albo trening albo regeneracja. Większość drużyn nie mogło w normalny sposób trenować.
    Gdyby przerwa była krótka, a mecze grane rzadziej to i kontuzji byłoby wg mnie mniej.

    0
  2. Należy dodać do tego igrzyska – Luka, Durant, Booker, duet z Bucks. Śmierdzi to na odległość problemami.

    Plus Chris Paul – sezon kosztował go dużo, w finałach widać było ze juz brakuje mu paliwa. Nie życzę mu zle, ale prędzej postawiłbym pieniądze ze się posypie niż ze zagra kolejny pełny sezon.

    0
  3. Weźcie od uwagę, że wszystko to pisze Maciek Kwiatkowski. Człowiek, któremu oglądanie NBA oraz pisanie o koszykówce już dawno przestało sprawiać przyjemność. Maciek skróciłby sezon do 62 meczy, playoffs do turnieju NCAA.
    Na szczęście NBA, to duży biznes, gdzie przestawienie będzie trwać i meczy będzie w chuj ku uciesze gawiedzi, mniejszej lub większej. Jakości będzie tyle, ile zawsze, czyli raz na jakiś czas.

    0