Kiedy dwa lata temu Kemba Walker szykował się do wejścia na rynek wolnych agentów, nie ukrywał, że myśli o powrocie do rodzinnego miasta i o tym jak wyjątkowe dla niego byłyby regularne występy w Madison Square Garden. New York Knicks mieli pieniądze, żeby zaproponować mu kontrakt i wolne miejsce na pozycji rozgrywającego. Ale mimo że Kemba teoretycznie mógł spełnić swoje marzenie o Nowym Jorku, ostatecznie nie było to dla niego realną opcją. Jeśli miał opuścić swoje Charlotte, chciał przenieść się do drużyny, w której wreszcie będzie mógł zacząć wygrywać, a Knicks zakończyli wcześniejszy sezon na samym dnie ligi.
Kiepskie wyniki i brak perspektyw sprawiały, że Knicks przez ostatnie lata nie byli magnesem na rynku wolnych agentów, ale teraz wreszcie koszykówka w Nowym Jorku odżyła i zgodnie z oczekiwaniami przełożyło się to również na zainteresowanie zawodników grą w MSG. Ich sytuacja zupełnie się zmieniła i Kemba może wreszcie wrócić do domu. Wyrwał się z zesłania do Oklahomy dogadując warunki buyoutu i już nawet nie zamierza rozmawiać z innymi drużynami. Można się domyślać, że od początku celem jego negocjacji z Oklahoma City Thunder była możliwość przeprowadzki do Nowego Jorku, a Knicks mając sygnał, że Walker chce do nich dołączyć, po prostu na niego czekali.
Pozyskanie lepszego podstawowego rozgrywającego miało być ich priorytetem na ten offseason, dlatego mogło dziwić, że Knicks zamiast walczyć o któregoś z najlepszych dostępnych point guardów, szybko wydali duże pieniądze na Evana Fourniera. Nawet kiedy z rynku schodzili kolejni zawodnicy, nie poszli z workiem pieniędzy do Dennisa Schrodera, za to skupili się na zatrzymaniu swoich wolnych agentów. Kolejne opcje znikały, Knicks mieli coraz mniej pieniędzy, a nadal nie mieli nowego rozgrywającego. Teraz wreszcie mają.
Walker to dla nich ogromny upgrade. Jeszcze do niedawna był jednym z najlepszych rozgrywających ligi, zanim zaczęła dokuczać mu kontuzja lewego kolana. Z tego powodu opuścił w sumie 35 meczów przez dwa poprzednie sezony, nie dokończył też ostatnich playoffów i z obawy o jego dalsze zdrowie Boston Celtics zdecydowali się go przehandlować. Zdrowie pozostanie ogromnym znakiem zapytania, ale Knicks nie przejmują jego $72 milionów z dotychczasowego kontraktu, więc ryzyko jest zupełnie inne. Za mniejsze pieniądze warto sprawdzić Walkera, bo można naprawdę dużo zyskać.
Szybki start poprzedniego sezonu na pewno nie pomógł Walkerowi, bo w grudniu przeszedł zabieg na kontuzjowanym kolanie, przez co opuścił pierwsze mecze i potem musiał budować formę już w trakcie rozgrywek, a do tego opuszczał back-to-backi, których dużo było w tym skondensowanym grafiki, co też nie sprzyjało w znalezieniu odpowiedniego rytmu. W efekcie miał kiepski sezon, najsłabszy od dawna, choć nadal zdobywał ponad 19 punktów, więc to też nie tak, że był zupełnie nieprzydatny. Teraz podczas offseason ma znacznie więcej czasu na podleczenie, co daje nadzieję, że będzie w stanie odzyskać zdrowie. Kluczowe dla Knicks będzie to, żeby utrzymał się w grze i nie opuszczał już tylu meczów. A nawet jeśli nie wróci do swojej dawnej, All-Starowej formy, nadal może być dużym wsparciem dla Knicks. Zwłaszcza, że dostają go po promocyjnej cenie jako zastępstwo dla Elfrida Paytona, który przez cały sezon jakoś utrzymał się w roli startera, ale już w playoffach wypadł z rotacji.
W playoffach obnażone zostały ofensywne słabości Knicks i zdobywali ledwie 102.1 punktów na sto posiadań, co w sezonie regularnym dałoby ostatnie miejsce w całej lidze. Dodanie Walkera i Fourniera powinno rozwiązać ten problem. Kemba potrafi świetnie grać w pick-and-rollu, grozi rzutem za trzy (36% w karierze) i dobrze kreuje kolegów. W każdym z tych elementów jest dużą nadwyżką nad Paytonem. Elfrid oferuje jedynie większą wartość w obronie, ale Tom Thibudeu już znajdzie sposób jak wkomponować Walkera do swojej defensywy. Przecież nawet kiedy jeszcze niższy Nate Robinson grał u niego duże minuty, nadal drużyna Thibsa dysponowała czołową obroną ligi, tymczasem Walker był częścią top-4 obrony Celtics w 2019/20.
Fournier jest natomiast nadwyżką nad Reggie’m Bullockiem (który przeniósł się do Dallas). Dużo więcej potrafi zrobić w ataku, lepiej zagrać z piłką i zdobywać punkty na różne sposoby. Oczywiście sporo zapłacili dając Francuzowi $78 milionów za cztery lata, ale musieli wyrwać go z Bostonu, a też $18-20mln rocznie to po prostu cena za najlepszych wigmenów na rynku (Hardaway $72mln/4, Powell $90mln/5). Poza tym pozyskują sprawdzonego gracza, który od wielu sezonów prezentuje wysoką formę, a ostatnie dwa lata w Orlando były jego najlepszymi w karierze. Jest w swoim primie, co potwierdza też obecnie w Tokio, więc ta inwestycja powinna się opłacić. Warto w tym miejscu też pochwalić Knicks, że nie zrobili tego, z czego dotychczas byli znani, czyli nie sięgnęli po gwiazdora jak DeMar DeRozan tylko dlatego, że to znany gracz dostępny na rynku. Zamiast tego postawili na zawodnika, który pasuje do ich drużyny.
Knicks istotnie poprawili swoje ofensywne możliwości. Teraz będą mieli gracza, który poprowadzi ich atak i czterech w wyjściowym składzie potrafiących wykreować coś i zdobywać sporo punktów. Nagle pojawi się dużo różnych opcji, co też powinno ułatwić grę ich gwiazdorowi, bo rywalom trudniej będzie podwajać Juliusa Randle’a. Natomiast z ławki nadal motorem napędowym będzie świetny w zeszłym sezonie Derrick Rose.
D-Rose zostaje w Nowym Jorku na kontrakcie za $43mln w trzy lata. To dużo jak na prawie 33-letniego zawodnika z bardzo bogatą historii kontuzji, który w każdym z trzech poprzednich sezonów rozgrywał tylko po 50 meczów. Będzie miał teraz wyższą pensję niż Jordan Clarkson, z którym przegrał wyścig o tytuł Szóstego Gracza. Był jednak kluczową postacią zespołu, potwierdził swoją wartość i jest ulubieńcem Thibsa, a też Chicago kusili go perspektywą powrotu, co dodatkowo mogło podbić cenę.
Przepłacenie swoich wolnych agentów jest naturalną konsekwencją wyjątkowo udanego sezonu drużyny, kiedy chce się zatrzymać najważniejszych zawodników. Rose na tym skorzystał, Alec Burks wydaje się, że został dobrze wyceniony ($30mln/3), ale już z Nerlensem Noelem Knicks bardzo zaszaleli. Jego kontrakt wygląda na poważny błąd, bo zapłacili $32 miliony za środkowego. Zawodnika z pozycji, która mocno traci na wartości rynkowej i boiskowej. Warto zwrócić uwagę, że niemal wszyscy, którzy rok temu sporo zapłacili za środkowych, teraz tego żałują i wycofują się z tych kontraktów. Celtics dopłacili, żeby pozbyć się Tristana Thompsona, tak samo jak Jazz w przypadku Derricka Favorsa i nawet Pistons za Masona Plumlee, choć on akurat miał bardzo dobry sezon. Nie opłaca się wydawać $9-10mln na tylko dobrego/solidnego środkowego. W obecnych czasach to marnowanie salary cap, ale Knicks nie wyciągnęli wniosków z błędów rywali.
Noel miał bardzo dobry sezon, będąc jednym z najlepszych rim-protecotrów ligi, ale też ma swoje duże ograniczenia, bo brakuje mu rąk w ataku i masy w walce pod koszami. Co więcej, Knicks mają przecież młodszego Mitchella Robinsona, który ma być ich środkowym przyszłości i jemu też niedługo trzeba będzie zapłacić. Kontrakt Noela sprawia, że będą musieli się nad tym poważnie zastawić. A lepiej byłoby zainwestować w potencjał Robinsona, sięgając teraz po jakieś tańsze rozwiązanie. Mogli na przykład przejąć Favorsa i jeszcze dostać za to pick. Pozostaje też pytanie, czy na prawdę nie byli w stanie taniej zatrzymać Noela? Patrząc na rynek centrów nie wydaje się, że były drużyny gotowe zaproponować mu porównywalne pieniądze.
Można się czepiać, bo te kontrakty mogą w przyszłości ograniczyć pole manewru Knicks (chyba, że na końcu mają jakieś opcje albo są niegwarantowane). Z drugiej strony, są to średniej wielkości umowy, które aż tak nie zapychają salary cap, a mogą też przydać się do handlowania. W momencie gdy Knicks stają się atrakcyjnym miejscem dla zawodników, przydadzą im się takie kontrakty, na wypadek gdyby któryś bardzo chciał wymiany do Nowego Jorku. A póki co, przyda m się zatrzymanie tego dobrze zgranego trzonu, żeby ugruntować odzyskaną po latach pozycję w ósemce Wschodu.
Generalnie rzecz biorąc Knicks kontynuują swoją dobrą passę i po udanym sezonie, teraz mają równie udany offseason. Zrobili co trzeba – zatrzymując najważniejszych graczy i załatwiając istotne wzmocnienia – żeby iść naprzód. Do kolejnego sezonu przystąpią w silniejszym składzie jako playoffowy pewniak i zespół, który znowu może namieszać jeśli Randle i RJ Barrett poczynią dalsze postępy, a Walker będzie zdrowy.
Ostatni rok wszystkich ich kontraktów podobno jest opcją drużyny
Jako kibic Knicks od 1991 roku wypowiem się, mam prawo do dłuższej wypowiedzi. Przede wszystkim staram się patrzeć na to jak na nowy rozdział rządów Dolana, gdzie po raz pierwszy zamknął mordę, siedzi z tyłu i daje kierować zespołem ekipie CAA i World Wide Wesowi i temu drugiemu, nie pamiętam jego nazwiska. Panowie są ogarnięci, siedzą cicho, nie robią splashy moves, wiele się dzieje za kulisami (mam takie wrażenie). Zaletą obecnego układu jest to, że są jakiekolwiek kulisy, bo przez lata nikt nie chciał z nami rozmawiać, taki to był pieprzony cyrk. W związku z tym, że przez ostatnie 20 lat katastrofa goniła katastrofę, to każdy fan tego zespołu ma kilkakrotnie złamane serce i praktycznie brak nadziei na dobrą przyszłość.
Natomiast – tutaj pojawia się lekki optymizm. Suma wszystkich drobnych ruchów, udany poprzedni sezon (zakończony laniem od Treya, co było ważne, bo pokazało ile brakuje, nie pozwoliło zachłysnąć się psuedosukcesem) – zaprowadziło nas w obecne miejsce. 50mln cap space to rzecz niewyobrażalna. Fakt, że mamy picki w drafcie? Wow stulecia. Wygląda na to, że jest jakiś plan. Co więcej – podpisanie całego składu z ubiegłego sezonu (minus Bullock, którego nie lubiłem, bo kretyńska fryzura i chujowa postawa na boisku w kluczowych momentach) oraz nowe nabytki – w świetle ewidentnej pracy w czerwcu z Kembą – pokazuje, że 2022 może być ciekawym sezonem.
Wersja na jaką liczę – Thibs nie zdąży zniszczyć wszystkich graczy obciążeniami na treningach, Randle udowodni że dalej jest graczem na 25/12, Kemba wypoczęty zrobi 20/9, RJ zrobi kolejny krok do przodu, a Nerlens mając kontrakt nie zacznie znowu jarać zioła jak to robił w Philly. Mam nadzieję, że w tym zespole jest etyka pracy, pewnego rodzaju duma z grania twardo i panowie będą chcieli zrobić krok do przodu. Quickley i Robinson – nie wierzę w gości, zakładam, że są do trejdu w pakiecie za kogoś mocniejszego. Absolutnie nie mam żadnych ambicji większych niż PO, gdyby się udało zrobić drugą rundę to bosko, jak nie to ok. Chodzi o to, aby regularnie mieć zwycięskie sezony, hala robi swoje, nowojorski vibe w końcu przyciągnie kogoś w prime, a nie tuż po.
Wersja na która nie liczę, ale z którą się liczę – Randle ACL w październiku, bo nie wytrzymuje obciążeń. RJ w jego miejsce jako lider spala się i rzuca 30% za 3pkt i za 2 lata nie ma go w lidze, Kemba jest rozczarowaniem i na koniec sezonu WWW traci łaski Dolana. Ale może tego nie będzie.
Kemba oznacza też koniec wszelkiej dyskusji o Dame Dolla, w sumie to nawet dobrze, bo wszelkie pipe dreamy w Knicksach dobrze się sprzedawały przez lata, teraz wiemy na czym stoimy.
Ps. I leję ciepłym moczem na nieudany draft w tym roku – przez tyle lat zachwycaliśmy się szansami Knicks i co z tego wyszło? Gunwo – Knox i Ntilikina (RIP w końcu) to ostatnie przykłady.
Ps2. sprzedam koszulkę Porzingisa – wersja meczowa czy jakiś inny topowy model, kiedyś wyplułem na nią 400 zł, tak wierzyłem w tego pana. Obecnie jak mi ktoś wyślę 0,7 to oddam, bo wstyd przed sąsiadem, fanem polskiego żużla, do mycia fury założyć.
Ps3. Zakładam 46-36, jak tak będziemy w kwietniu 2022 to będę happy.
Odp na PS2 : wezmę Porzingisa mimo wszystko. Gdzie wysłać flachę ? i jaki trunek preferujesz ?
Meh, kompletnie się nie zgadzam, naprawdę nie wiem skąd ten optymizm w kontekście Dolana, myślę, że jest zupełnie odwrotnie, po w miarę optymistycznym sezonie w zaciszu gabinetów prawdopodobnie to właśnie on wymógł na swoich pracownikach te fatalne decyzje – bardzo słabe transfery i kompletnie niezrozumiałe decyzje co do przedłużeń.
Bardzo lubię Kembę, bo to miły i spokojny chłopak, ale czy to jest gracz który ma prowadzić zespół z aspiracjami playoffowymi w systemie takiego trenera jak Tom Thibodeau? Filigranowy gracz bez jednej nogi, który jest wielką dziurą w obronie.
Przepłacenie i ściągnięcie do pierwszej piątki kolejnego tragicznego obrońcy i to w dodatku Francuza (Francuza!) jako drugą opcję to ma być dobra decyzja?
Derrick Rose jest fajnym gosciem, ten jego powrót po kontuzjach jest piękną romantyczną historią, ale dawanie takiego kontraktu (15 mln za rok przez 3 lata) graczowi z ławki który może dać drużynie tylko ok. 20 efektywnych minut (widzieliśmy co się działo jak grał więcej z Atlantą) i do tego również jest kolejnym fatalnym obrońcą, jest naprawdę, kompletnie niezrozumiałe.
Do tego dochodzi przepłacenie centra który nadal nic nie potrafi w ofensywie (10 mln za rok przez 3 lata).
Przedłużenie podróżnika Burksa za tak duże pieniądze (10 mln za rok przez 3 lata) jest również sporym ryzykiem bo jest duża szansa, że ten jego przyzwoity sezon był jednak flukiem.
Współczuję Tomowi Thibodeau, bo będzie musiał się sporo nagłowić, żeby jakoś ogarnąć tą zbieraninę.
Myślałem, że czytam swoje myśli. Świetne podsumowanie tego co poczynili Knicks w ostatnich dniach. Jestem ciekaw rozwoju nie tylko Robinsona, ale bardziej Barretta i Quickleya. W Toppina i Knoxa raczej nie wierzę.
Randle kocha miasto i kibiców, Kemba już u wrót miasta na białym koniu. Ludzie w NY uśmiechnięci przemierzają kolejne przecznice, mówią obcym dzień dobry, panowie kłaniają się damom nisko, pomagają potrzebującym, karmią głodnych. Na bronxie od kilku miesięcy spokój, nie ma włamań, kradzieży, wszyscy są wobec innych uprzejmi i życzliwi. Spike złapał wenę jak nigdy, będą kolejne filmy. Do MSG wkradła się normalność, nad Manhattanem wyszło słońce. Chwilo trwaj..