Kajzerek: Historia, która musi się wydarzyć

2
AP Photo

Ta historia została już napisana, czekamy wyłącznie na to, by się wydarzyła. Becky Hammon jest zdecydowanie najbliżej jej uchwycenia, co w dużej mierze wynika z faktu, że stała się częścią “drzewa” Gregga Popovicha. Generalni menedżerowie NBA ze szczególną uwagą spoglądają na szkoleniowców, którzy wychowywali się pod okiem jednego z największych fachowców w historii NBA. Temat Becky wraca jak bumerang, znalazła się na listach m.in. Portland Trail Blazers oraz Orlando Magic. Wkrótce się przekonamy, czy to wyłącznie kurtuazja.

Komisarz Adam Silver na przestrzeni ostatnich lat zaszczepił w NBA potrzebę “pionierstwa”. Tylko w ten sposób koszykówka może wyznaczać trendy nie tylko w sporcie, ale także w zarządzaniu czy organizacji pracy. Kobiety w założeniach Silvera odgrywają kluczową rolę i niewykluczone, że duży wpływ miały na to jego bezpośrednie kontakty ze stanowczą i mocno osadzoną na swoich fundamentach Michele Roberts – szefową NBPA. Presja ze strony dużej części społeczeństwa zaczyna się domagać równego traktowania kobiet we wszystkich aspektach naszego funkcjonowania, więc pewne rzeczy dzieją się dla poklasku, a pewne są autentyczną chęcią stworzenia warunków, w których kobieta odniesie sukces tam, gdzie dominują mężczyźni.

Becky Hammon stoi w NBA na froncie tych zmian. Ma już bardzo konkretne doświadczenie i cieszy się szacunkiem swojego środowiska, więc pytania o to czy jest gotowa zaczynają być frustrujące. Mimo wszystko dla generalnych menadżerów stanowi dylemat, ponieważ jeśli się w jej przypadku pomylą, będzie to pomyłka domagająca się bardzo precyzyjnego rozłożenia na czynniki pierwsze, a to nie zawsze sprzyja decydentom. Nie powinniśmy zatem nikogo obwiniać za to, że asekuruje się wyborami o większym stopniu akceptowalności przez tzw. opinie publiczną.

Hammon jest bardzo świadoma pozycji, w jakiej się znalazła. Niczego nie forsuje, kontynuuje swoją pracę i cierpliwie czeka. Obecność w jej karierze Gregga Popovicha stała się niezwykle istotna, bowiem Pop emanuje ogromnym spokojem, a ten dobrze działa na jego otoczenie. Miał pod sobą całe grono szkoleniowców, którzy po kilku / kilkunastu latach wyfrunęli z gniazda i sprawdzali się w warunkach bojowych. Nikt w NBA nie będzie zaskoczony, gdy Becky przejmie lejce. Odhaczyła wszystkie kryteria niezbędne do tego, by w najważniejszej roli swojej kariery po prostu nie zawieźć.

30 grudnia minionego roku Pop skierował w jej kierunku “You got ‘em.”

Do końca drugiej kwarty pozostały niecałe 4 minuty. San Antonio Spurs przegrywali różnicą 11 punktów. Dla wszystkich na ławce Spurs zmiana przyszła bardzo naturalnie, nie było momentu konsternacji. W ten sposób Hammon stała się pierwszą kobietą w historii NBA, która “w zastępstwie” pracowała jako head-coach. To Becky prowadzi treningi zespołu, ma kompletną wiedzę na temat systemu, zagrywek i zachowań. Koszykarze przywykli do tego, że słyszą jej głos wykrzykujący komendy. Pop więc zrobił to automatycznie. Przez tyle lat pokonywała różne przeszkody na swojej drodze, że kolejnych nawet nie dostrzega, radzi sobie z nimi bez głębszej refleksji.

– Cóż, nigdy nie będziesz w stanie wsadzić piłki do kosza, dlatego musisz się nauczyć gry używając swojej głowy – mówił Marty Hammon, ojciec Becky.

Lekcje przekazane od ojca sprawiły, że Hammon podążała ścieżką nie tylko zawodowego sportowca, ale także eksperta. Bo skoro przewagi nie dawały jej warunki fizyczne, musiała poszukać jej gdzie indziej. Bez reszty poświęciła się swojej pasji wyrastając na lidera z prawdziwego zdarzenia – zarówno podczas kariery w WNBA (ta miała skomplikowany początek), jak i w momencie, w którym po raz pierwszy trafiła na trenerską ławkę. W 2012 grając dla San Antonio Stars zerwała ścięgno w kolanie. Wówczas była już po pierwszych rozmowach z Popem. Podczas rehabilitacji obserwowała treningi Spurs. Zaraz po tym, gdy w 2014 zakończyła przygodę z WNBA jako legenda żeńskiego basketu, przeniosła się na ławkę Popovicha, wychylając najczęściej głowę z drugiego rzędu ławek. Spurs zapewnili jej najlepszą możliwą kulturę pracy – nikt nie naciskał, nikt nie kwestionował i wszyscy z dużym entuzjazmem spoglądali na to, jak się rozwija.

Otworzyła drzwi tak szeroko, że w przeciągu kolejnych siedmiu lat w drużynach NBA pojawiło się dwanaście kobiet piastujących stanowisko asystenta. San Antonio się w niej zakochało. Pod kątem charakteru idealnie pasuje do tego miejsca – wyróżniającego się pracowitością i życzliwością. Mieszka tam już czternaście lat, podczas których zawiązała silne więzi z lokalną społecznością. Ich odzwierciedleniem jest wyjątkowy mural. Przedstawia Becky obróconą plecami i trzymającą na biodrze piłkę do kosza.

Swoją pierwszą rozmowę o pracę w charakterze head-coacha drużyny NBA odbyła w 2017 roku w Milwaukee. Było zdecydowanie za wcześnie. Musiała uznać doświadczenie innego z wychowanków Popa – Mike’a Budenholzera. W trakcie następnych lat zamknięto przed nią wiele drzwi (m.in. w Indianie), ale zdawała sobie sprawę, że to część procesu hartującego jej ducha. W rozmowie z Texas Monthly Hammon przyznała, że “jest wiele osób, które nie chcą jej widzieć na tym stanowisku”. To zazwyczaj delikatne, ale w swojej naturze bardzo szorstkie sugestie. Z zaskoczenia uderzają w ambicje i zostawiają ślad. Na miejsce Hammon czeka bowiem cała kolejka szkoleniowców, których pewnego słonecznego dnia Pop poklepał przyjacielsko po plecach.

– Musisz się zmierzyć z tyloma przeszkodami, których ludzie po prostu nie widzą… – mówi Hammon. – Nie mówię tylko o kwestii fizycznej, ale o mentalnej. Jest wiele osób, które chciałoby być na moim miejscu, ale nie mogę się nimi przejmować. Koncentruję się tylko na tym, by jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Zatem tak – mogę być pierwsza, ale na pewno nie będę ostatnia – dodała.

Przed ośrodkiem treningowym Boston Celtics pojawił się napis mówiący: “Hey Brad, it’s time to shake it up. Hire Kara or Becky!” Kara to Kara Lawson – w sezonie 2019/20 pracowała w sztabie Brada Stevensa, nowego sternika drużyny z Bean-Town. Hammon oprócz rozmowy w Portland, ma się również spotkać z Orlando Magic, którzy szukają trenera po rezygnacji Steve’a Clifforda. Przypadek Magic może pasować Hammon bardziej z uwagi na obecność w “ciele zarządzającym” Becky Bonner. To szefowa działu indywidualnego rozwoju zawodników i asystentka Jeffa Weltmana oraz Johna Hammonda odpowiadających za wszelkie ruchy Magic. Jest jedną z niewielu kobiet piastujących tak istotne stanowisko w profesjonalnym sporcie. Może więc być bardzo mocną sojuszniczką Hammon w kontekście jej ewentualnego zatrudnienia

Byron Spruell z departamentu działań operacyjnych NBA stwierdził, że ten przełomowy dla koszykówki moment musi nastąpić naturalnie, bez anonsowania; bez manipulacji i bez presji ze strony otoczenia. Tylko wtedy zostanie odpowiednio doceniony. Oczywiście tym, który jest największym ambasadorem kobiet w sporcie pozostaje Gregg Popovich. Z jego ust rzadko słyszymy słowa będące próbą zakłamania rzeczywistości – wiedzą o tym GM-owie noszący się z zamiarem zrobienia tego kroku. Bylibyśmy mocno zaskoczeni, gdyby któraś z koleżanek po fachu Hammon uprzedziła. Nie jest to mimo wszystko wykluczone, ponieważ NBA bardzo uważnie obserwuje rynek, zwłaszcza w lidze uniwersyteckiej. NCAA stała się swego rodzaju sitem. Jego zadaniem jest przesiew potencjalnych kandydatek. W kuluarach mówi się o zainteresowaniu Dawną Staley przez Portland Trail Blazers. W 2017 roku poprowadziła kobiecą drużynę Południowej Karoliny do mistrzostwa NCAA.

Tak czy inaczej pewnego dnia ktoś w końcu poczuje, że jest gotowy, aby wyjść ze swojej strefy komfortu i podejmie ryzyko biorąc na siebie wszystko, co wraz z nim spłynie – czy to będzie chwała czy hejt. Dzieli je niestety bardzo cienka linia. Jedno co w tej sytuacji wydaje się być pewne to dozgonna wdzięczność komisarza Adama Silvera. Ten bowiem uwielbia otaczać się ludźmi działającymi poza wszelkimi schematami, a jednocześnie budującymi wokół “jego interesu” ekscytujący vibe.

2 KOMENTARZE