Wake-Up: CP3 o krok od finału Zachodu, Embiid przyćmiewa Jokica

37
fot. NBA League Pass

Po zwycięstwie nad Los Angeles Lakers bez kontuzjowanego w drugiej części serii Anthony’ego Davisa, Phoenix Suns są o krok od pokonania innego z zeszłorocznych finalistów Zachodu, który gra bez swojego drugiego najlepszego gracza.

Suns wygrali już 6 meczów z rzędu, Utah Jazz 5.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

37 KOMENTARZE

  1. Denver strasznie trudno przychodzi zdobywanie punktów… Wszystkie PTK są mega wymęczone… Później jakby brakowało im już siły w defensywie.

    Phx gra “banalna” koszykówkę i ma ogromną łatwość w znajdowaniu sobie czystych pozycji… Świetnie bronią i obroną nakręcają się w ofensywie… Portland było takie słabe? Czy to Phx jest takie mocne?

    0
  2. Czy będzie można przeczytać w tym roku jeszcze o zespołach grających w play-offach, bez wspominana o tym, że nie grają w nich Lakers, Nuggets, Heat, Celtics – ubiegłoroczni finaliści konferencji? Jebana pandemia, zniszczyła takiego tytana zdrowia jak Anthony Davis, dlatego taki tytuł przykładowych Jazz będzie z gwiazdką!!!

    Eh, Luka Doncic i Steph Curry też nie grają, jak tu się jarać później jakimiś Embiidami, Durantami, Paulami, Mitchellami? Masakra…

    0
  3. Jakoś w zeszłym roku nie czytałem, że Suns nie awansowali do playoffs (mieli o jeden mecz wygrany za malo), przez kontuzję kolana DeAndre Aytona w styczniu. Ale jak w tym roku kryształowy Antoni się popsuł (znowu) to Maciek o tym pisze w każdym artykule i mówi w każdym podcaście

    0
  4. Teraz to już widać jak na dłoni: mamy tylko dwóch klasowych centrów w lidze.
    Drugi tier (a właściwie powinien być trzeci, żeby uwidocznić różnice klas) to defensywna maszyna Gobert.
    Później są te wszystkie Adebaye, Valanciunasy, KATy, Aytony, Vucevice itd. itp. …

    0
  5. Nikola Jokić odebrał statuetkę MVP na wysokości 5280 stóp (pytanie tylko czyich stóp). Trwała druga runda playoffs. Nuggets grali u siebie z Phoenix Suns i już wtedy wiedziałem, że to jedyne słońce (słońca) jakie zobaczę tego dnia. Pogoda za oknem pojechała na urlop i nie zostawiła żadnej kartki, kiedy zamierza wrócić.
    Mecz oglądałem z odtworzenia. Ściągnąłem go z torrentów. Wolałbym ściągnąć stanik z jakiejś dupy, ale nie miałem żadnej pod ręką. Piłem kawę i próbowałem zebrać się, aby coś napisać. Ale po meczu. Nie wiedziałem nawet komu kibicuje. Po prostu zawiesiłem oczy na ekranie i oglądałem. Życie rzucało we mnie czasem, więc czasem go odrzucałem, a czasem go marnowałem. Później może będę płakał, gdy ktoś powie, że to czas się pożegnać. Nieważne.
    Wynik po pierwszej kwarcie – Suns 37:27 Nuggets.
    Druga kwarta rozpoczęła się od niecelnej trójki Austina Riversa (Nuggets) i straty Chrisa Paula (Suns). Za oknem padała woda z nieba. Suns grali w pomarańczowych strojach. Patrzyłem na boisko w Denver, ale myślałem o Phoenix. O Arizonie. O kaktusach. O pustyni. O pomarańczowych skałach. O słońcu. O cieple. O skwarze. O górnej wardze Dario Saricia (Suns). O tym czy mógłbym być kowbojem. O tym jakbym wyglądał z wąsem. I nagle druga kwarta dobiegła końca, mimo że kwarty nie biegają.
    Suns 59:55 Nuggets.
    Poszedłem do lodówki po piwo. Była 13:27. Pogoda nadal była na urlopie. Usiadłem na kanapie, wcisnąłem spację i zawodnicy na ekranie ożyli. Poczułem się jak Jezus. Jezus z piwem i bez planów. I w krótkich spodenkach. W meczu niewiele się działo. Nikola Jokić pudłował rzuty osobiste i wyglądał jak zmęczony syn Andrzeja Gołoty. Ja byłem wyspany i po kawie, ale też wyglądałem jak zmęczony syn kogoś. Nie wiem, czy to przez pogodę, ale jak nie masz co powiedzieć, to zwalasz na pogodę. Bo czemu by nie?
    Na minutę do końca trzeciej kwarty Cam Johnson (Suns) trafił trójkę i zrobiło się 88:74 dla Suns. Na minutę do końca trzeciej kwarty ostatnie trzy krople piwa spłynęły z butelki. Nie wiedziałem jak Nuggets mają ogarnąć się jeszcze w tym meczu. Nie wiedziałem, jak ja się ogarnę w tym dniu. Nie wiedziałem, czy im się chce. Nie wiedziałem, czy mi się chcę.
    Kwarta zakończyła się niecelnym rzutem z połowy Willa Bartona (Nuggets). Uśmiechnąłem się. Nie dlatego, że nie trafił. Po prostu wyjąłem literę “T” z jego nazwiska.
    Suns 90:76 Nuggets.
    Znowu odwiedziłem lodówkę. I znowu wziąłem kolejne piwo. Przy okazji skręciłem splifa. Rozpoczęła się czwarta kwarta. Nuggets zaliczyli mały run. Nikola Jokić trafił w końcu pierwszą trójkę. Ja zauważyłem kilofy na parkiecie. Takie namalowane albo naklejone. Nieprawdziwe. Myślałem, do czego mógłby mi się przydać kilof w domu. Nie mogłem nic wymyśleć. Może do drapania po plecach. Nie wiem. Nie wiedziałem. Piwo wyparowywało z każdą minutą. Splif zamienił się w popiół i miałem cichą nadzieję, że wróci do życia jak feniks. Nie jak Phoenix. Phoenix miało się dobrze. Phoenix nie miało nic wspólnego z popiołem. W odróżnieniu od Aarona Gordona (Nuggets). Po co dawać imiona z dwoma “a” na początku? Czy wszyscy muszą być tak zachłanni? “Chciwość jest dobra” mówił kiedyś Michael Douglas w Wall Street. Ale imiona daje się w szpitalu, a nie na Wall Street. Nieważne. Spojrzałem jeszcze raz na Aarona Gordona. Spojrzałem na jego ciało. Na jego ramiona. Na jego bicepsy. Spojrzałem na swoje ciało. Na moje ramiona. Na moje bicepsy. Uznałem, że w sumie też mógłbym mieć imię przez dwa “a”. Może by to pomogło. Może dlatego moje ciało wyglądało jak leżak plażowy. Dzięki, mamo.
    Na 5 minut przed końcem spotkania Chris Paul (Suns) trafił drugiego jumpera z rzędu i było to jak szybki dagger. Paul wyglądał mądrze i sprytnie jakby jadł encyklopedie na śniadanie. Ja nie zjadłem nic na śniadanie. Może dlatego nie wyglądałem tak mądrze jak Paul. Trener Nuggets wziął time-out, a ja myślałem, co mogę zjeść na śniadanio-obiad. Myśląc znowu zawiesiłem wzrok na strojach Suns. Ten pomarańcz wwiercał mi się w głowę. Pomarańcz. Pomarańcz. Pomarańcz. Ale przecież nie będę jadł, kurwa, pomarańczy na obiad. Albo dyni. Ale pyszne.pl ma pomarańczowe logo. Może coś zamówię. Może na pewno coś zamówię. To brzmiało jak plan. A jak brzmiał plan trenera Nuggets przy 104:85 dla Suns? Huj wie. Ja nie wiedziałem. On chyba też.
    Na 1:20 do końca spotkania na boisku pojawiły się mniej znane ciała. Trener Suns wpuścił na parkiet gościa o polsko brzmiącym nazwisku. Było po meczu.
    Suns 116:102 Nuggets.
    Nikola Jokić zrobił mięsiste triple-double (32 punkty, 20 zbiórek, 10 asyst, 3 siniaki).
    Suns zrobili serię i mogli szykować się do finałów konferencji.
    Ja zrobiłem kawę, dwa piwa i splifa i mogłem szykować się, aby zamówić coś do jedzenia.
    Novak Djoković posmutniał na chwilę.
    Joaquin Phoenix nie mam pojęcia co zrobił.
    Ja koniec końców zamówiłem kebaba, aby chociaż Turkom nie było smutno.
    Woda z nieba nadal kapała.

    0