Przyjęło się, że head-coach drużyny NBA to zbitka jasno określonych cech odnoszących się do zarządzania drużyną, ustalania kierunku jej rozwój i kontrolowania nadmiaru ego w środowisku najlepszych koszykarzy. Dlatego gdy Tom Thibodeau opuszczał rolę asystenta pierwszego szkoleniowca, obawiano się, że nie spełnia podstawowych kryteriów i choć jest wybitnie inteligentny, trudno będzie mu odnaleźć kompromis pomiędzy budowaniem systemu, a budowaniem relacji. Ae już w Chicago Thibs skutecznie takiemu postrzeganiu jego osoby zaprzeczył.
Tamta drużyna bezgranicznie mu ufała. Widziała, jak wiele pracy szkoleniowiec wkłada w to, by wokół Derricka Rose’a stworzyć organizm pozbawiony słabych punktów – funkcjonujący na przejrzystych zasadach, które od każdego zawodnika wymagają tego, co zapewnia zakres jego możliwości. Kto wie, jak skończyłaby się tamta historia, gdyby nie kontuzje Derricka Rose’a. Po utracie lidera skrupulatnie budowany fort runął. Wówczas jednak zobaczyliśmy, że Thibodeau nie wsłuchuje się w głosy otoczenia mówiące jaki powinien być. Jego oddanie drużynie oraz tytaniczna praca pozwoliły mu uczynić z zawodników lojalnych żołnierzy.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Zajebista postać. Wyrazista jak z kreskówki, akustyczna jak z kaseciaka. Niech Ci, co piszą, że zostawia po sobie spaloną ziemie, zwrócą wcześniej uwagę jak polewa ją benzyną! :)
Bardzo dobry tekst. On mówi więcej o życiu, stawaniu się lepsza wersja siebie i świadomej pracy. Dziękuje. Dla mnie on jest najlepszym trenerem tego roku, szczególnie patrząc, że wszyscy „typerzy” stawiali NYK na dole tabeli a mogą mieć przewagę swoje parkietu. Duża robota przede wszystkim trenera
Nie byłem fanem zatrudniania go, ale patrząc na metamorfozę moich Knicksów i jego też – muszę go przeprosić :)
Przyznaję – też nie wierzyłem, że to się uda. Co by się nie działo do końca sezonu zasadniczego, Thibs trenerem roku.